Przejdź do treści

„Miałam łzy w oczach, kiedy rozmiarówka kończyła się na L, a ja nosiłam XXL. Do tego doprowadziłam się poprzez zajadanie smutków słodyczami” – mówi Jessica Meinhard

Jessica Meinhard, autorka książki "Jak jeść słodycze i nie tyć"
Jessica Meinhard. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

W liceum zajadała smutki i stres, co skończyło się poważną nadwagą. W końcu się zawzięła. Przeszła na dietę i zaczęła ćwiczyć. To był początek jej nowego życia. Kiedyś sama szukała motywacji. Dziś to ona zachęca innych, by sięgali po swoje marzenia i nigdy się nie poddawali. Hello Zdrowie rozmawia z Jessicą Meinhard, autorką bestsellera „Jak jeść słodycze i nie tyć”.

Ewa Podsiadły-Natorska: Pamięta pani jeszcze czas, gdy było panią o 17 kg więcej? Jakie ma pani wspomnienia z tamtego okresu, jakie pierwsze skojarzenia?

Jessica Meinhard: Kiedy myślę o okresie sprzed metamorfozy, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to problemy ze znalezieniem odpowiedniego rozmiaru ubrań w sklepach. Często miałam łzy w oczach, kiedy rozmiarówka kończyła się na L, a ja nosiłam XL, czasami nawet XXL. Do takiego momentu w życiu doprowadziłam się poprzez zajadanie smutków słodyczami i używania cukru, gdzie popadnie. Związane to było z problemami osobistymi, co jest bardzo częstym czynnikiem wywołującym objadanie się.

Czy pamięta pani moment przełomowy, gdy podjęła pani decyzję o zrzuceniu zbędnych kilogramów?

Moją motywacja do schudnięcia był wyjazd na wakacje do Włoch. Chciałam poczuć się piękna, wyglądać ładnie na zdjęciach i przede wszystkim dobrze się czuć. Wraz z nadejściem nowego roku 2015, w ramach postanowienia noworocznego, zdecydowałam, że z dnia na dzień odstawiam cukier, słodycze, fast foody i kończę z wszystkimi innymi złymi nawykami. Zrezygnowałam z białego pieczywa i makaronu na rzecz pełnoziarnistego. Zaczęłam jeść więcej warzyw i owoców. Moje posiłki stały się o wiele bardziej zbilansowane, jadłam pięć razy dziennie zgodnie z zaleceniami jadłospisu, który na swoim Facebooku publikowała Ewa Chodakowska. To właśnie od niej się wszystko zaczęło. Zaczęłam też ćwiczyć, co wcześniej nie było w moim przypadku takie oczywiste. Głównie były to programy „Skalpel” i „Skalpel 2”.

Dziś już wiem, że zdrowy styl życia zaczyna się w głowie. Kiedy sobie tego sami nie poukładamy, to nawet dieta nam nie pomoże, bo po jej ukończeniu wrócimy na złe tory

Co w drodze po nową siebie okazało się okazało najtrudniejsze?

Najtrudniejsze było trzymanie się swojego postanowienia. Słodycze nadal kusiły z półek sklepowych. Pamiętam, jak ciężko mi było sobie ich odmawiać. Trudne było też złapanie balansu pomiędzy tym, na co i kiedy mogę sobie pozwolić. Czy na imprezie u znajomych mogę poczęstować się chipsem? Czy lepiej odmówić sobie kawałka ciasta na urodzinach? Dziś już wiem, że zdrowy styl życia zaczyna się w głowie. Kiedy sobie tego sami nie poukładamy, to nawet dieta nam nie pomoże, bo po jej ukończeniu wrócimy na złe tory.

Niektóre kobiety, nawet gdy schudną – a zwłaszcza gdy jest to duży ubytek wagi – nie potrafią zaakceptować nowych siebie. Czy pani udało się tego uniknąć?

Nie miałam problemu z akceptacją nowej siebie. Treningi dodały mi pewności, pozwoliły mi wykreować w sobie poczucie własnej wartości. Pomogły mi również posty motywacyjne, które Ewa Chodakowska zamieszczała na swoim Facebooku. Zaczęłam wierzyć w siebie i we własne możliwości. Że wszystko jest możliwe, jeśli tylko tego chcemy. Wiele zawdzięczam Ewie Chodakowskiej. To przede wszystkim ona ukształtowała we mnie pewność siebie i to, jak teraz patrzę na świat. Jej codzienna dawka motywacji trafiała do mnie jak nic innego. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, a efekty będą tego warte. Ewa doceniła moje starania w swoim serialu „Fajterki”, a dla mnie był to wielki zaszczyt, że zostałam zauważona wśród tak wielkiego grona jej fanek.

Tekst o utracie wagi i zdrowym stylu życia. Na zdjęciu: Kobieta uśmiechająca się do selfie - HelloZdrowie

Jessica Meinhard / Archiwum prywatne

A jak udało się pani uniknąć efektu jo-jo? To problem wielu z nas – umiemy schudnąć, ale nie potrafimy utrzymać wagi.

Ważne jest, aby dobre nawyki weszły nam w krew. Efekt jo-jo powstaje, kiedy po zakończonej diecie od razu wracamy do wcześniejszego trybu życia, a przecież zdrowie i dobre samopoczucie powinny towarzyszyć nam już do końca życia. Ja wprowadziłam nowe zasady na stałe do swojego stylu życia i stosuję je już od czterech lat, trzymając wagę. Myślę, że to też zasługa fit słodyczy, które pomagają mi w walce z codziennymi pokusami.

Właśnie. Porozmawiajmy o nich!

Pomysł na fit słodycze pojawił się w mojej głowie, kiedy w trakcie diety do jadłospisu, który stosowałam,zaczęła wkradać się nuda. Szukałam nowych pomysłów i rozwiązań, jak urozmaicić swoją dietę i co zrobić, żeby nie sięgać po niezdrowe przekąski. Brakowało mi takich zdrowych alternatyw w internecie, więc postanowiłam stworzyć je sama. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nie okazało się to wcale takie trudne, jak myślałam. Proces tworzenia przepisów sprawiał mi wielką frajdę, a przede wszystkim kończył się sukcesami w postaci przepysznych fit słodyczy, z których byłam naprawdę dumna. Swoimi przepisami dzieliłam się z obserwatorami na moim profilu na Instagramie, co spotkało się z wielkim zachwytem. Po pewnym czasie moi obserwatorzy zaczęli mnie przekonywać, żebym wydała książkę, co mogłoby im umożliwić bardziej przejrzysty dostęp do moich przepisów. Bardzo lubię odtwarzać przepisy na popularne słodkości, a zwłaszcza batoniki.

I książka „Jak jeść słodycze i nie tyć” się ukazała.

Tak, choć droga do jej wydania była bardzo trudna, trwała aż dziewięć miesięcy. W ciągu zaledwie siedmiu dni musiałam przygotować sto przepisów, co spędzało mi sen z powiek!  Ale udało się i jestem bardzo dumna z mojego „dziecka”. Książka sprzedała się w nakładzie ponad 11 tysięcy egzemplarzy w zaledwie rok i stała się bestsellerem.

Tekst o utracie wagi i zdrowym stylu życia. Na zdjęciu: Kobieta trzymająca talerz z pączkami - HelloZdrowie

Jessica Meinhard/ Archiwum prywatne

Pozwala sobie pani czasem na kawałek pizzy?

To niestety moja największa słabość. Jednak trzymam się swojego postanowienia, aby jeść pizzę jedynie raz w miesiącu. To ważne, abym nie wróciła do swoich starych nawyków, kiedy pizza zajmowała ważne miejsce w moim jadłospisie. Nawiasem mówiąc, uważam, że we wszystkim trzeba zachować umiar. Ja czasem pozwalam sobie na odstępstwo od diety, ale nie robię z tego problemu – dalej trzymam się zdrowych zasad.

Jakie zamienniki cukru stosuje pani najczęściej?

W swojej kuchni używam ksylitolu, czyli cukru z brzozy, który ma o ponad 40 proc. mniej kalorii od zwykłego cukru i korzystnie wpływa na zęby. Ksylitol można zmielić na puder w blenderze lub młynku do kawy, więc ma szerokie zastosowanie. Przy okazji chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Zdrowa kuchnia może wydawać się droga, ale dla chcącego – nic trudnego. Czasami wystarczy popytać u znajomego gospodarza o tańsze i zdrowsze warzywa oraz owoce, poszperać dłużej w internecie w poszukiwaniu promocji. Nie trzeba też od razu sięgać wyłącznie po superfoods, aby zacząć zdrowo się odżywiać. Istnieją polskie, tańsze zamienniki takich produktów: siemię lniane zamiast nasion chia, orzechy włoskie zamiast orzechów makadamia itp. Poza tym kakao czy płatki owsiane nie kosztują dużo, a są bardzo zdrowe.

Pomówmy o Instagramie. Jak dużą jest dla pani motywacją? Czy dostaje pani wiadomości od osób, które obserwują pani profil? Co piszą?

Instagram odgrywa znaczącą rolę w moim procesie odchudzania i utrzymania wagi. To tutaj rozpoczęła się moja walka o lepszą wersję siebie. Na Instagramie postanowiłam dzielić się swoimi posiłkami i osiągnięciami w formie pamiętnika. Kiedy zaczęło przybywać polubień za owsianki, które robiłam, dodawało mi to niezmiernie dużo motywacji do dalszego działania. Otrzymuję od dziewczyn wiadomości, że to dzięki mnie postanowiły zawalczyć o siebie, że moja postawa i moje przepisy skłoniły je do przejścia metamorfozy i że są mi bardzo wdzięczne. Nie da się opisać słowami, jak bardzo jestem szczęśliwa, kiedy mogę przeczytać coś takiego! Wtedy wiem, że moje codzienne działania nie idą na marne.

Żyje pani również w duchu zero waste. Na swoim blogu przyznaje pani, że kiedyś wydawała na jedzenie 1000 zł w ciągu miesiąca. Jakie ma pani wskazówki i triki, by marnować mniej żywności?

Niemarnowanie jedzenia – podobnie jak zdrowe odżywianie – zaczyna się nie w kuchni, a w głowie. To od nas zależy, ile produktów spożywczych kupimy i czy będziemy w stanie zużyć je wszystkie. Dobrym sposobem jest sporządzanie listy zakupów i przeanalizowanie, jakie posiłki będziemy mogli z nich przygotować i czy przypadkiem nie przesadziliśmy z rozmaitością produktów. Jeśli już nam się zdarzy, że dany produkt zostanie nam po obiedzie – np. połowa puszki kukurydzy albo mleczko kokosowe – to możemy je spokojnie zamrozić. Ze starych, czarnych bananów możemy przygotować lody bananowe, z resztek z lodówki ugotować danie jednogarnkowe typu leczo. Ogranicza nas tylko kreatywność.

Jest pani świeżo upieczoną mężatką. Czy partner motywuje panią do działania? Wspiera, dodaje otuchy? Lubi zdrowe słodkości?

To zdecydowanie mój mąż jest dla mnie największą otuchą i wsparciem. Motywował mnie od samego początku w mojej przemianie. Oczywiście to on ustawia się pierwszy w kolejce, kiedy przygotuję kolejny przepis w kuchni. Jest ze mnie bardzo dumny, zawsze mi doradzi i jest moim najwierniejszym fanem na Instagramie.

Na swoim blogu prowadzi pani listę marzeń – spis rzeczy, które chciałaby pani zrobić w życiu. O czym pani marzy i co już się udało?

Moje marzenia skupiają się w głównej mierze wokół podróży. Chcę zwiedzić świat i poznawać obce kultury, nowych ludzi. Bo to inny człowiek może nas najwięcej w życiu nauczyć. Chciałabym kiedyś odwiedzić Stany Zjednoczone i Australię, mieć domek letniskowy we Włoszech, napisać książkę kryminalną, wydać własną linię produktów. Lubię stawiać sobie ambitne cele i do nich dążyć. Kiedyś myślałam, że marzenia nie są dla mnie, że nic nie osiągnę. Teraz wiem, że jeśli tylko jestem w stanie sobie coś wymarzyć, to dam radę to osiągnąć ciężką pracą.


Jessica Meinhard – ma 26 lat. Na co dzień zajmuje się tłumaczeniami. Prowadzi własną działalność, a po pracy gotuje pyszne dania dla swoich bliskich. Lubi kroczyć przez życie z uśmiechem i inspirować innych do szczęścia. Jej książka „Jak jeść słodycze i nie tyć. 100 przepisów na zdrowe słodkości” ukazała się nakładem wydawnictwa Pascal. Prowadzi blog www.shiningstar.pl i konto na Instagramie: @shining_star_9.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?