Dieta selfie – na czym polega i czy wszyscy powinni z niej skorzystać? Wyjaśnia psychodietetyczka Justyna Markowska
Gdy staramy się zgubić zbędne kilogramy i nie widzimy progresu, łatwo o utratę motywacji. Z pomocą przychodzi dieta selfie. Ale uważajcie! Łatwo wpaść w pułapkę. Dlaczego? Mówi nam psychodietetyczka Justyna Markowska.
Dieta selfie – na czym polega?
Dieta selfie, tak jak wiele nowości, przybyła do Polski zza oceanu. Zaczęło się od gwiazd, które wstawiały swoje zdjęcia „przed” i „po”. Potem internet zaczęły zalewać zdjęcia kobiet, które tak jak one, chciały podzielić się swoją przemianą z innymi. I tak powstała metoda automotywacji podczas odchudzania, którą nazwano „dietą selfie”. Choć tak naprawdę ze ściśle określonymi zasadami komponowania posiłków ma niewiele wspólnego.
To sposób monitorowania postępów odchudzania poprzez robienie zdjęć. Nie zakłada, że efekt osiągniemy tylko, jeśli będziemy je udostępniać w mediach społecznościowych. Równie dobrze możemy je zostawić tylko dla siebie. Ale przecież gdy już zrobimy takie selfie, na którym widać naszą przemianę, to ciężko nam się powstrzymać, żeby nie podzielić się nim z całym światem.
Wiele osób podkreśla, że dieta selfie to świetne źródło motywacji, szczególnie pomocne w chwilach kryzysu. My o zdanie na jej temat zapytałyśmy psychodietyczkę Justynę Markowską, znaną w sieci jako Pani Psychodietetyk. Okazuje się, że powinnyśmy być bardzo ostrożne, bo czasem skutek może być całkowicie odwrotny od zamierzonego.
Dieta selfie okiem psychodietetyczki
Psychodietetyczka Justyna Markowska podkreśla, że tego typu pomysł na monitorowanie efektów odchudzania może przynieść dobre rezultaty. Zdjęcia mogą nam pokazać zmianę w sylwetce, podczas gdy waga stoi w miejscu.
– Bywa tak, że nie ubywa nam kilogramów, ale nasza sylwetka się zmienia. To jest bardzo częste szczególnie u osób, które ćwiczą. Wtedy ciało zaczyna się robić jędrne, trochę się wysmukla, ale jego masa jest taka sama. Patrząc wstecz, na nasze wcześniejsze zdjęcia, jesteśmy w stanie zauważyć różnicę – tłumaczy psychodietetyczka.
Jak wyjaśnia, w lustrze widzimy siebie codziennie i jesteśmy już przyzwyczajone do tego widoku. Dlatego ciężko jest obiektywnie ocenić, czy coś się zmieniło w naszym wyglądzie. Co innego, jeśli ktoś widzi nas po jakimś czasie. Wtedy ubytek dodatkowych kilogramów zauważa zazwyczaj od razu. Podobnie jest z wykonywaniem zdjęć i śledzeniem w ten sposób naszych postępów.
Dieta selfie – jak najlepiej wykonywać zdjęcia?
Żeby monitorowanie efektów naszej diety przyniosło zamierzone efekty, warto pamiętać o kilku ważnych zasadach. Po pierwsze, ważne, żeby zdjęć nie wykonywać zbyt często. Według psychodietetyczki Justyny Markowskiej optymalną liczbą, żeby ocenić zmiany w wyglądzie, będzie jedno zdjęcie na miesiąc.
Podkreśla też, że istotne jest, żeby selfie robić zawsze w tym samym miejscu, z jednakowym oświetleniem i ustawieniem ciała. A to wszystko po to, żeby uzyskać, jak najbardziej realny obraz naszej zmiany.
– Trzeba zwrócić uwagę na to, że gdy robimy zdjęcia o różnych porach dnia, to inaczej pada światło. Dlatego możemy wyglądać na szczuplejsze. Natomiast gdy za tydzień zrobimy sobie selfie w miejscu, gdzie to światło jest inne, wydaje nam się, że jesteśmy grubsze. Możemy wypiąć pupę i wtedy wyda się większa, a jeśli wciągniemy brzuch, będzie wyglądał na mniejszy niż w rzeczywistości – zaznacza Markowska.
Zagrożenia w diecie selfie
Justyna Markowska zaznacza, że mimo że pomysł na dietę jest ciekawy i dla wielu osób może okazać się dodatkową motywacją, to ma też swoje minusy.
– Ja jestem zwolenniczką, żeby nie skupiać się jedynie na efektach odchudzania. Chodzi o to, żeby mieć radość z tego, że się lepiej odżywiamy, lepiej czujemy. Mamy więcej energii, nie jemy przetworzonych rzeczy i jesteśmy zdrowsze. Jeżeli to nam nie sprawia radości, to nawet jeżeli będziemy sobie robić takie zdjęcia i będziemy widzieć, że coś się zmienia, to i tak będziemy narzekać – mówić „to jeszcze nie to”, „jeszcze potrzebuje trochę schudnąć” – mówi psychodietetyczka.
Dodaje, że niezależnie od tego, czy się decydujemy na dietę selfie, czy mierzymy postępy stając na wadze, to bardzo ważne jest monitorowanie nie tylko masy ciała, ale też innych pozytywnych skutków zmiany nawyków żywieniowych. Możemy to robić między innymi za pomocą dziennika, w którym będziemy zapisywały to, jak się czujemy i czy dzięki diecie poprawiło się nasze zdrowie.
Motywacja czy demotywacja?
Justyna Markowska podkreśla, że warto mieć grupę wsparcia, dzięki której łatwo będzie osiągnąć nam założone cele treningowe i dietetyczne. Ale społeczność na Facebooku czy na Instagramie według niej ciężko nazwać w ten sposób. To po prostu poddanie się publicznej ocenie. A czasem wręcz – wystawienie się na ostrzał.
– Oczywiście, jeśli ktoś wrzuca zdjęcia, które pokazują, jak wyglądał rok temu i teraz, i mamy połowę tamtej osoby, to na pewno wzbudzi aplauz 90 proc. obserwujących. Ale znajdą się też osoby, które powiedzą, że to jest fejk i że to niemożliwe. Albo że wcale dużo tych kilogramów nie ubyło – podkreśla Justyna Markowska.
Wyjaśnia, że jeśli udostępniamy zdjęcia naszych postępów w dbaniu o szczuplejszą sylwetkę w mediach społecznościowych, to powinnyśmy zapytać siebie: „Dla kogo ja to robię? Po co? I co mi to da, że schudnę?”. Według psychodietetyczki często w ten sposób zaspakajamy jakąś inną potrzebę, np. bycia docenioną.
– Jeżeli moją jedyną motywacją jest to, że ludzie będą mnie uważali za osobę atrakcyjną, to to się nie uda. Bo to jest za słaba motywacja. Jeżeli nie widzimy tej motywacji wewnątrz nas i skupiamy się tylko na poklasku, to może być ciężko osiągnąć cel – mówi Justyna Markowska.
A co w chwilach kryzysu?
Wiele osób podkreśla, że dieta selfie jest szczególnie pomocna w chwilach kryzysu – na przykład gdy dbamy o zdrowe odżywianie i aktywność fizyczną, a waga stoi w miejscu. Jednak to nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.
– Dla jednych osób to będzie mega motywujące. Inne wpędzi w jeszcze większy dół. Więc każdy powinien się zastanowić, co dla niego będzie lepsze – czy chce wracać do tych zdjęć czy nie. Z moich obserwacji wynika, że wiele kobiet uważa, że fotografie pokazujące, jak wyglądały w przeszłości, je motywują. A w praktyce często to tak nie działa – mówi Justyna Markowska.
Pojawiają się wyrzuty sumienia, myśli: „Jak ja się mogłam tak zapuścić?”, „Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu?”.
Zobacz także
„Biedniejsi są grubsi, jedzą gorzej i więcej się ruszają…” Czy tak jest w rzeczywistości? Joanna Dronka-Skrzypczak napisała, co o tym myśli
„Dzieci wegańskie czy wegetariańskie rodzą się z prawidłową masą ciała, zdrowe i rozwijają się prawidłowo. To, że brak mięsa w diecie ciężarnej szkodzi dziecku, to mit” – mówi dietetyczka Iwona Kibil
„Jedzenie jest jak plaster na trudne emocje i jednocześnie jest najczęściej nadużywanym środkiem uspokajającym”
Polecamy
Pacjenci przyjmujący Ozempic mogą mieć myśli samobójcze. Duże badanie potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia
Jak odchudzić dziecko? Poradnik dla rodziców
Robert Kudelski: „Oczekuje się od nas, osób z otyłością, większej dyscypliny. Jakby ta dyscyplina miała załatwić sprawę”
Ozempic i Wegovy pomocne w walce z uzależnieniami? Zaskakujący efekt uboczny leków na odchudzanie
się ten artykuł?