Przejdź do treści

„Biedniejsi są grubsi, jedzą gorzej i więcej się ruszają…” Czy tak jest w rzeczywistości? Joanna Dronka-Skrzypczak napisała, co o tym myśli

Kobieta jedząca pizzę / istockphoto.com
Kobieta jedząca pizzę / istockphoto.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Bogatsi są szczupli, bo mają kasę na aperola zamiast browarów, karnet na siłkę, dziwne zamienniki jedzenia jak np. erytrytol czy, co najlepsze – super suplementy spalające tłuszcze” – tak w skrócie wygląda rzeczywistość opisana przez autora jednego z artykułów skomentowanych przez Joannę Dronkę-Skrzypczak, copywriterkę. Rzeczywistość, która niezbyt podoba się blogerce. 

Otyłość – jak jest naprawdę?

„Początek artykułu obiecujący – bowiem mówi o tym, co jest faktem i to bezspornym – że osoby gorzej sytuowane mają częściej problem z nadmierną masą ciała. Ale im dalej czytałam, tym mniej sensu w tym wszystkim było… – napisała Joanna Dronka-Skrzypczak w jednym ze swoich postów na fanpage. Tym samym specjalistka, która jest nie tylko copywriterką, ale i autorką bloga dietaeliminacyjna.pl, po raz kolejny podjęła ważny temat, o którym warto mówić. Dlaczego?

„Autor sprowadził bowiem problem nadwagi i otyłości niemal wyłącznie do kwestii diety, aktywności fizycznej oraz suplementacji” – pisze Dronka-Skrzypczak.

I dalej:

„W skrócie – bogatsi są szczupli, bo mają kasę na aperola zamiast browarów, karnet na siłkę, dziwne zamienniki jedzenia jak np. erytrytol czy, co najlepsze – super suplementy spalające tłuszcze.

Owszem, łatwiej jeść dobrze, jak ma się kasę na wyższej jakości produkty, ale akurat przykładem autor trafił jak kulą w płot – bogaci kupią 100% sok, a biedni – nektar z dodatkiem syropu glukozowo-fruktozowego.

I tym biednym i bogatym taki sok/nektar podniesie cukier dokładnie tak samo, a jak będą go podawać swoim dzieciom zamiast wody to tak samo dołożą się do ich insulinooporności.

Czego ja się czepiam? Przecież są badania przytoczone, wszystko jest niby z sensem… wszystko się zgadza! Biedniejsi są grubsi, jedzą gorzej i więcej się ruszają – i tę tendencję niestety przekazują swoim dzieciom.

Tylko, że tak przedstawiając sprawę zamykamy problem nadwagi i otyłości w kontekście wyborów dietetycznych oraz aktywności fizycznej. Co, w obecnych czasach, jest OGROMNYM uproszczeniem.

Podobnie jak to, że nie jest sztuką jak się ma kasę zachować dobrą sylwetkę i unikać cukru. Podobnie jak to, że piękną sylwetkę można sobie kupić. Oraz jak to, że osoby mniej zarabiające to często osoby pracujące fizycznie.

A o czym nie ma ani słowa? O tym, że:

– nadwaga i otyłość są często problemem medycznym, a ludzie o niższym statusie materialnym mają turbo ograniczony dostęp do lekarzy, specjalistów i odpłatnych badań, które mogłyby pomóc znaleźć przyczynę problemu np. wykryć wczesną insulinooporność czy zaburzenia hormonalne.

– brak ruchu nie musi wynikać z braku kasy na karnet czy zmęczenia fizycznego (przykład pani sprzątaczki), ale z tego, że problemy w sferze materialnej mają swoje przełożenie dla kondycji psychicznej. Depresja, zaburzenia lękowe i brak pomocy medycznej w tym zakresie – TO JEST POWÓD, że często nie ma siły, żeby coś ze sobą zrobić, a nie brak kasy na karnet na siłownię!

Czyli biedniejsi są grubsi nie głównie dlatego, że nie stać ich na dodatkowe „bonusy” ułatwiające utrzymanie zdrowej sylwetki, ale nie stać ich na lekarza, nie mają pomocy psychologicznej, nie mają dostępu do edukacji żywieniowej.

I ja wiem co mówię, bo przeprowadziłam wiele szkoleń dla osób o bardzo różnym statusie materialnym i z różą wiedzą „bazową”.

Dlatego o problemie nadwagi i otyłości NIE MOŻNA mówić wyłącznie w kontekście wyborów żywieniowych,czy tego, kogo stać na karnety na siłownię.

Lepsza kasa to przede wszystkim lepszy dostęp do edukacji, lekarza, psychologa i więcej wsparcia” – pisze blogerka.

Otyłość kobieca

Otyłość – czy faktycznie biedniejsi są grubsi?

Wpis blogerki sprowokował użytkowników do dyskusji. Temat otyłości i zarobków jest kwestią sporną.

„To trudny temat, i nie powiedziałabym że posiadanie kasy to gwarancja dobrej, szczupłej sylwetki. Znam przykład z życia – mianowicie miałam znajomą w trudnej sytuacji finansowej – oboje z mężem bez pracy na zasiłku, piątka dzieci – w kuchni zawsze ciasto… drożdżowe, pączki i inne buły. To może przekonanie, że taniej napchać się ciachem niż kupować drogie, chude mięso – ile tego mięsa, żeby zaspokoić głód tak dużej rodziny. Jak kiełbasa – to tłusta, tania, ale żeby była tłusta bo „sycąca”. Tak było u nich dawno temu (z 15 lat temu u nich bywałam). Nie osądzam, ale chciałam tylko przedstawić jak to może wyglądać model odżywiania w rodzinach z gorszymi możliwościami finansowymi”,

„Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu… mój mąż powiesił kawałek rury na jabłonce i po miesiącu (5 razy dziennie idąc do pracy, wracając, wynosząc śmieci, sprawdzając skrzynkę na listy – 5-6 powtórzeń) ma zarys kaloryfera na brzuchu. ja nie mam, bo mi się nie chce, a nie dlatego, że pracuję, mam 3 dzieci, uczę się i prowadzę dom… weźmy odpowiedzialność za swoje zdrowie i kondycję po prostu…”,

„Mam świadomość, że lepsze jedzenie jest droższe niż śmieciowe, ale często wkurzam się, jeśli ktoś używa tego argumentu w rozmowie ze mną, a jednocześnie ma najnowszego ajfona, telewizor 60 cali i jeździ na wakacje all inclusive. Sam decyduje, co wybiera. Ale jego leczenie chorób dietozależnych będzie również finansowane z moich podatków” – czytamy w komentarzach.

Jak w końcu jest z tą otyłością? Czy faktycznie osoby, które mają więcej pieniędzy, są szczuplejsze? Niekoniecznie. To, w jaki sposób jemy, zależy tylko od nas. I to, że nie mamy środków na ekologiczne warzywa czy produkty spożywcze z tzw. górnej półki nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Te z hipermarketu też będą dobre dla naszej sylwetki. O ile będziemy je jeść zgodnie z naszym zapotrzebowaniem kalorycznym.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?