Przejdź do treści

„Bycie na diecie stało się w naszej kulturze atrybutem kobiety”. Małgorzata Akkus tłumaczy, jak jeść intuicyjnie i dlaczego diety odchudzające są nieskuteczne

„Bycie na diecie stało się w naszej kulturze atrybutem kobiety”. Psychodietetyczka Małgorzata Akkus wyjaśnia, dlaczego diety odchudzające są nieskuteczne i dlaczego warto zacząć jeść intuicyjnie
„Bycie na diecie stało się w naszej kulturze atrybutem kobiety”. Psychodietetyczka Małgorzata Akkus wyjaśnia, dlaczego diety odchudzające są nieskuteczne i dlaczego warto zacząć jeść intuicyjnie/ archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiety po prostu muszą być na diecie. Przyzwyczaiły się do tego, że to jest główny temat rozmów. Kiedy im uświadomisz, że tak być nie musi, że jeżeli zaczną jeść intuicyjnie, wcale nie będą jeść niezdrowo i nie utyją do monstrualnych rozmiarów, zapala im się w głowie lampka – mówi psychodietetyczka i propagatorka jedzenia intuicyjnego Małgorzata Akkus.

 

Jedzenie intuicyjne to program, którego autorkami są dwie amerykańskie dietetyczki Evelyn Tribole i Elyse Resch. Stworzyły poradnik „Jem intuicyjnie. Rewolucyjny program, który działa” (tytuł oryginalny: „Intuitive eating”), w którym opisują dziesięć filarów swojego programu. Nadrzędną zasadą jest odrzucenie wszystkich diet, słuchanie swojego organizmu i reagowanie na sygnały, które nam wysyła.

Gdy mówię rodzinie i znajomym, że chcę zacząć jeść intuicyjnie i słuchać swojego organizmu, reakcja jest u każdego ta sama: śmiech. Czy słusznie? Czy to kolejna rewelacja dietetyczna czy faktycznie racjonalne podejście do odżywiania, którego warto się nauczyć? O tym, co możemy zyskać dzięki jedzeniu intuicyjnemu, rozmawiam z psychodietetyczką, autorką bloga „Jedzenie intuicyjnie” i e-booka „Zrozumieć głód”, Małgorzatą Akkus.

Ewelina Kaczmarczyk: Mam wrażenie, że wszystkie kobiety wokół mnie wiecznie są na diecie. Myślisz, że my, Polki, jesteśmy gotowe na to, żeby je porzucić i zacząć jeść intuicyjnie?

Małgorzata Akkus: Prawda jest taka, że Polki uważają, że są najbrzydsze ze wszystkich narodów europejskich. Mają o sobie najgorsze zdanie. A bycie na diecie stało się w naszej kulturze atrybutem kobiety. Ona po prostu musi być na diecie. Nie wiem, czy widziałaś, żeby kiedyś dziewczyna zamówiła w restauracji steka, a jej chłopak sałatkę. No nie, czułaby się głupio. Prędzej zje go w domu, ale w restauracji wybierze sałatkę. Bo nie wypada! Kobiety przyzwyczaiły się, że to jest główny temat rozmów. I kiedy im uświadomisz, że tak być nie musi, że jeżeli zaczną jeść intuicyjnie, wcale nie będą jeść niezdrowo i nie utyją do monstrualnych rozmiarów, zapala im się w głowie lampka. Zauważają, że są już tym wszystkim zmęczone, że jak się spotykają z koleżankami, to może dobrze byłoby porozmawiać o czymś innym niż diety. Może nie będziemy komentować cellulitu, sadełek i boczków? Może porozmawiamy o wakacjach? Jest przecież tyle tematów do rozmów.

A przecież gdy się rodzimy, to jemy intuicyjnie. Co sprawia, że przestajemy to robić?

Dziecko jest w stanie jeść intuicyjnie do 5 r.ż. Co się potem dzieje? Zaczyna rozumieć telewizyjne reklamy, w których na drugie śniadanie jada się batony i kanapki z popularnym kremem czekoladowym. W telewizji fajne dzieciaki nie zjadają zwykłej kanapki ani jabłka, które jest w pudełku śniadaniowym, tylko łapią „mleczną kanapkę” i biegną bawić się dalej. A dodatkowo, gdy mama od zawsze się odchudza, to wtłacza maluchowi do głowy, że to jest niezdrowe, tamto jest niezdrowe, tego nie wolno jeść. I takie kilkuletnie dziecko już ma świadomość, że powinno być na diecie, chociaż nawet jeszcze nie wie, co to znaczy. My po prostu psujemy dzieci w taki sposób.

Narzucanie osobom z otyłością liczenia kalorii i stosowania się do jakiejkolwiek diety daje 3 proc. skuteczności. Więc pytanie, czy będziemy wciskać ludziom, że mogą być w tych 3 proc. szczęśliwców, czy może spróbujemy trochę innego narzędzia

To zacznijmy w takim razie od podstaw. Czym jest jedzenie intuicyjne? W internecie często można się spotkać z dość wąską definicją: jedz, kiedy czujesz głód, i przestań, kiedy jesteś pełna. Czy to nie jest zbyt duże uproszczenie?

Tak, zdecydowanie ta definicja to spore uproszczenie. Wyobraź sobie, że pieczesz chleb. W tym procesie masz dziesięć kroków i jednym z nich jest: zamieszaj ciasto ręką i zostaw, żeby odpoczęło i wyrosło. Właśnie takim jednym krokiem jest informacja, żeby jeść, kiedy jest się głodnym i skończyć, gdy jest się już najedzonym.

To jak w takim razie najlepiej zdefiniować jedzenie intuicyjne?

W jedzeniu intuicyjnym jesz po to, żeby dbać o siebie i mieć z tego satysfakcję. To jedzenie tego, co się lubi, z szacunkiem do swojego ciała, w ilości, która ci odpowiada. Kiedy jesz, zwracasz uwagę na swój instynkt, bo nie da się z nim wygrać, ale jesteś tego świadoma. Szanujesz swoje emocje, a jednocześnie wykorzystujesz jeszcze swój rozum i logiczne myślenie.

Wykorzystujemy rozum, czyli mimo że w jedzeniu intuicyjnym odrzucamy wszystkie diety, to jednak kierujemy się jakimiś zasadami zdrowego odżywiania, które dyktuje nam logiczne myślenie?

Nie, wykorzystujemy rozum, żeby jeść tak, żeby nam było dobrze. Weźmy na przykład piramidę zdrowego żywienia Instytutu Żywności i Żywienia. Tam jest informacja, żeby pić dziennie trzy szklanki mleka. Ale mój rozum i intuicja podpowiadają mi, że po mleku czuję się fatalnie. Z kolei bardzo dobrze się czuję, gdy wypiję zielony koktajl. Sęk w tym, żeby czuć się w tym wszystkim dobrze. Jeżeli będę się kierować zasadami zdrowego żywienia i ich na sobie nie sprawdzę, to automatycznie to będzie dieta – bo tego mi nie wolno, tamtego mi nie wolno. Na dobrą sprawę nikt intuicyjnie nie objada się fast foodami. To przyzwyczajenie, nawyk, ewentualnie próba bycia w towarzystwie. Można to zaobserwować w galeriach handlowych, gdzie spotykają się nastolatkowie i idą zjeść fast foody.

A gdy sobie myślimy: „zjadłabym coś słodkiego” albo „mam ochotę na fast fooda” i po to sięgamy?

To jest raczej jedzenie emocjonalne. Pytanie, dlaczego zjadłabyś fast fooda czy czekoladę. Bo w tym momencie ci się nudzi? Czy może jesteś smutna i wiesz, że gdy zjesz czekoladę, to automatycznie poziom dopaminy podniesie się i na chwilę poczujesz się dobrze? Chociaż wiesz, że później będzie gorzej, bo to wszystko opadnie i będziesz miała kaca moralnego. Ale gdy zjesz coś słodkiego, to chociaż przez chwilę będzie ci lepiej. Tak samo jest z fast foodem. Musisz się zastanowić, dlaczego chcesz go zjeść. Może nic nie jadłaś przez cały dzień, jesteś strasznie głodna i twoja pierwsza myśl jest taka, żeby podążać za instynktem? A on mówi, że tam będzie dużo kalorii, na pewno się najesz i szybko zaspokoisz głód.

Załóżmy, że ktoś chce zacząć jeść intuicyjnie. Wchodzi na jedną, drugą, trzecią stronę, a tam jest napisane: podążaj za tym, co podpowiada ci twój organizm. Więc może wyjść z założenia, że kiedy ma ochotę na colę i hamburgera, to właśnie tego potrzebuje jego organizm.

Okej, niech będzie, że wierzysz, że organizm mówi, że masz zjeść burgera z powiększonymi frytkami i powiększoną colą. W porządku. Idziesz do McDonalda, zamawiasz – bo organizm tego potrzebuje, bo ty tak czujesz. Zaczynasz jeść. W jaki sposób zaczniesz to robić? Szybko, żeby jak najszybciej zaspokoić głód, czy będziesz jeść powoli, frytka po frytce?

Raczej szybko.

To już nie będziesz jeść intuicyjne. Bo jedzenie intuicyjne zakłada jedzenie świadome, powolne. Teraz pytanie. Wyobraź sobie, że zjadłaś tego fast fooda i masz żołądek przepełniony aż po gardło. Jakbyś się poczuła, gdybyś jadła go tak, jak zaleca to jedzenie intuicyjnie – czyli powoli, spokojnie, smakując, przyglądając się kolorom, czując konsystencję mięsa w bułce, sól na frytkach? Czy czujesz się super, lekka, pełna energii, czy niekoniecznie? Czy może jesteś ociężała, nie chce ci się myśleć i najchętniej byś się przespała? Jeżeli jadłaś uważnie, to będziesz czuła to drugie. Nie będzie ci lekko, nie będzie ci dobrze. Więc już w takiej sytuacji, jeżeli posłuchasz intuicji, wyciągniesz wnioski i powiesz sobie: „Kurczę, niekoniecznie to było fajne, intuicyjne. Na przyszłość zastanowię się dwa razy, zanim zjem tego hamburgera. A może zamówię mniejszego? A może nie będę głodować przez cały dzień i po prostu zjem normalne posiłki, a jeśli przyjdzie mi faktycznie ochota na fast fooda, to zjem coś małego?”.

Jak w takim razie rozróżnić instynkt od intuicji?

Wyobraź sobie, że nie jesz nic przez cały dzień. Na przykład dlatego, że dużo pracowałaś. Wieczorem siadasz przed całą pizzą. Jesteś tak okrutnie wygłodniała, że zaczynasz pakować ją do buzi. Nawet nie myślisz, co robisz. To jest instynkt. W ten sposób działał człowiek pierwotny, który często przez kilka dni nie jadł, bo nic nie upolował, więc głodował. Potem gdy złapał jakąś zwierzynę, to trzeba było się napchać. A później odpoczywać i znowu pójść na polowanie. Tylko że my takiego świata już nie mamy. Musimy cały czas myśleć. Nie możemy być ociężali, bo nie będzie nam się dobrze pracowało. Nasz umysł musi być aktywny non-stop, cały czas trzeba być uważnym. Nie można kierować się instynktem tak jak człowiek pierwotny. Gdy zaczęlibyśmy podążać tylko za instynktem, to skończyłoby się to kiepsko. Bo instynkt człowieka zawsze mówi: „Najedz się, bo może nie być jedzenia”. To jest popęd zwierzęcy. A intuicja to zupełnie coś innego. To bardziej intelektualne podejście, uświadomienie tego instynktu. Czyli wiesz, że jeśli zjesz trzy posiłki dziennie, które będą zbilansowane i odpowiednio odżywcze, to w nocy instynkt nie przyjdzie znienacka i nie będzie kazał ci się obżerać.

Dziecko jest w stanie jeść intuicyjnie do 5 r.ż. Co się potem dzieje? Zaczyna rozumieć telewizyjne reklamy, w których na drugie śniadanie jada się batony i kanapki z popularnym kremem czekoladowym. A dodatkowo, gdy mama od zawsze się odchudza, to takie kilkuletnie dziecko już ma świadomość, że powinno być na diecie, chociaż nawet jeszcze nie wie, co to znaczy

A co z osobami, które są otyłe? Czy u nich jedzenie intuicyjne też się sprawdzi, czy takim osobom lepiej narzucić jakieś konkretne zasady odżywiania i zapotrzebowanie kaloryczne?

To jest bardzo zapalny temat. Tu trzeba się skontaktować z własnym sumieniem. Bo wiemy dobrze, że narzucanie osobom z otyłością liczenia kalorii i stosowania się do jakiejkolwiek diety daje 3 proc. skuteczności. Więc pytanie, czy będziemy wciskać ludziom, że mogą być w tych 3 proc. szczęśliwców, czy może spróbujemy trochę innego narzędzia. Zagramy w otwarte karty i powiemy, że mają wybór. W jedzeniu intuicyjnym są dwie opcje: albo osoby z otyłością schudną, bo popracują nad swoimi emocjami, jakością jedzenia, aktywnością fizyczną, albo nie schudną w ogóle. Ale nawet jeśli ich waga nie drgnie, to z pewnością będą miały lepsze nawyki żywieniowe, lepszą wizję swojego ciała, będą się czuć lepiej. Badania nad jedzeniem intuicyjnym pokazują, że u osób otyłych poprawia się zdrowie. Nawet jeśli nie schudną, to są w stanie zniwelować problemy metaboliczne, spada cukier we krwi, poprawia się wrażliwość insulinowa, obniża się poziom tzw. złego cholesterolu. Zmniejsza się też stres, a trzeba pamiętać, że wiele chorób jest powiązanych ze stresem, a nie ściśle z wagą.

Być może osobie, która mniej więcej wie, jak się zdrowo odżywiać, będzie łatwiej jeść intuicyjnie i tak, żeby to było dobre dla jego organizmu. Ale co jeśli ktoś całe życie jadł za dużo, tłusto, nieregularnie i nagle przeczyta: „Słuchaj swojego organizmu i reaguj na sygnały, które ci wysyła”?

Na pewno nie będzie tak, że któregoś dnia się obudzi i zacznie jeść intuicyjnie. Jeśli ktoś jadł przez całe życie tłusto i słodko, to musi zauważyć, jak to jest jeść inaczej, bo nie ma porównania. Musi zauważyć, jak to jest, kiedy zaczyna jeść, bo jest głodny, kiedy kończy jeść w odpowiednim momencie, a nie dlatego, że się przejadł. Zdobywanie umiejętności jedzenia intuicyjnego odbywa się metodą prób i błędów.

Czyli, jak mawia mój tata, nie żyjemy po to, żeby jeść, tylko jemy po to, żeby żyć.

To też za mało, bo wyobraź sobie, że jedzenie byłoby całkowicie pozbawione emocji, przyjemności. Nie byłoby tortów na urodzinach, jedzenie byłoby w tabletkach. Wyobraź sobie, że jedzenie w ogóle by cię nie cieszyło. Byłoby jak mycie zębów – jadłabyś, bo trzeba. Jedzenie musi być przyjemne, musisz mieć z niego satysfakcję.

Od czego powinnam zacząć, jeśli chcę nauczyć się jeść intuicyjnie?

Powinnaś zacząć od uporządkowania jedzenia, żeby jeść regularnie. Bo jeśli to zrobisz, to będziesz w stanie w pewnym momencie wyczuć, kiedy jesteś głodna, a kiedy nie. Jeżeli nigdy nie szanowałaś swojej sytości, jesz w bardzo nieuporządkowany sposób, to nie masz pojęcia, jak to jest jeść regularnie. Kiedy już zaczniesz to robić, możesz zająć się pozbyciem obsesji na punkcie jedzenia – jeśli ją masz. Jeżeli masz listę zakazanych produktów, to możesz zacząć je testować i oswajać. Aż w końcu dojdziesz do takiego miejsca, w którym żaden pokarm nie jest ani uzależniający, ani zakazany. Chodzi o to, żeby wypracować neutralne podejście do jedzenia.

Czy na początku, kiedy zaczynamy naszą drogę z jedzeniem intuicyjnym, możemy wpaść w pułapkę i błędnie oszacujemy zapotrzebowanie naszego organizmu? A co za tym idzie, będziemy jeść więcej, niż potrzebujemy?

Oczywiście. I to jest bardzo dobre. Bo jeżeli przez jakiś czas będziesz jeść za dużo i będziesz robić notatki, analizować to, jak się czujesz, i będziesz chciała pracować nad sobą, to zauważysz, że wielkie posiłki niekoniecznie ci służą. Zaczniesz je zmniejszać i zauważysz, że czujesz się lepiej. W przyszłości, kiedy będziesz miała do wyboru: zjeść wszystko, co masz na talerzu i się przejeść, albo trochę zostawić i osiągnąć poczucie komfortowej sytości, to nie będziesz już potrzebowała do tego diety. To będzie twoja własna intuicja, która będzie ci mówić: „Do diabła, nie chcę się czuć paskudnie, więc nie zjem tego wszystkiego”.

Niektórym trzeba wytłumaczyć, dlaczego jesz to, a nie tamto, skoro powinnaś być na diecie. (...) Jeżeli jesteś na tym etapie, że oswajasz produkty, które przez długi czas były dla ciebie zabronione i których się bałaś, to prawdopodobnie będziesz z pewnymi ludźmi walczyć – żeby ci dali pozwolenie na jedzenie

Program intuicyjnego jedzenia, jak wszystko, na pewno ma swoje wady. Jakie są jego słabe strony?

Wymaga sporo czasu i cierpliwości. Tego, żeby człowiek zaczął się skupiać na sobie i był bardziej świadomy, co się z nim dzieje. Jest też przewrotowy, biorąc pod uwagę to, co ludzie uważają na temat jedzenia. Niektórym trzeba wytłumaczyć, dlaczego jesz to, a nie tamto, skoro powinnaś być na diecie.

To wymaga też na pewno sporo odwagi, żeby powiedzieć: „nie, ja na to nie mam ochoty”, na przykład na obiedzie u babci. 

Albo na odwrót – żeby powiedzieć: „Ja to zjem, wolno mi. Nie mów mi, że mi nie wolno”. To też wymaga odwagi. Jeżeli jesteś na tym etapie, że oswajasz jedzenie, zaczynasz jeść produkty, które przez długi czas były dla ciebie zabronione i których się bałaś, to prawdopodobnie będziesz z pewnymi ludźmi walczyć – żeby ci dali pozwolenie na jedzenie. Jeśli zobaczą, że zaczynasz jeść zupkę chińską, a ona jest przecież niezdrowa, to zaczną cię oceniać. Nie rozumieją tego, że musisz przejść przez ten etap, żeby się oswoić i to znormalizować. Żeby zacząć żyć z tym jedzeniem, ale w taki sposób, żeby tobą nie kierowało.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.