Rozsmakuj się w comfort food! Co to takiego i dlaczego jest wyjątkowe?
Wyobraź sobie kubek, w którym jest pachnące mlekiem, gorące kakao. I kolorową miskę, w której pływa owsianka na mleku, z miodem i rodzynkami. Albo talerz z jajecznicą ze szczypiorkiem. Na chwilę wróciły dawne wspomnienia? Jeżeli tak, to właśnie to dla ciebie jest comfort food!
Comfort food – co to jest?
Comfort food to jedzenie, które dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Czujemy, że nam służy. I nie chodzi tylko o odpowiedni indeks glikemiczny, bogactwo witamin czy brak sztucznych barwników tego jedzenia. Chodzi przede wszystkim o to, że potrawom, którym możemy dać etykietę „comfort food” towarzyszą pozytywne odczucia. Najczęściej spowodowane miłymi wspomnieniami.
O comfort food, nie używając oczywiście tej nazwy, jako pierwszy pisał Marcel Proust w swoim słynnym „W poszukiwaniu straconego czasu”. To właśnie tam główny bohater Swann sięga po magdalenkę – małe cytrynowe ciastko o charakterystycznym, muszelkowatym kształcie. Co dzieje się potem?
„Kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz. Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne. Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty. I nagle wspomnienie zjawiło mi się”.
Smak francuskiego ciastka obudził w bohaterze obrazy z dzieciństwa, kiedy spędzał wakacje w miasteczku Combray.
Jajecznica może być comfort food?
Na tej zasadzie tradycyjna jajecznica z dwóch jajek ze szczypiorkiem przestaje być zwykłą, pospolitą potrawą. W naszej głowie staje się symbolem niedzielnych poranków sprzed lat, kiedy jedliśmy taką jajecznicę z myślą o niedzielnym spacerze, oglądając, na przykład, Teleranek.
– Takie wspomnienia potrafią przeszywać na wylot – mówi psycholog Tomasz Wojtoń. – Mamy skłonność do zapamiętywania tego, co przyjemne. Dlatego z dziecięcymi chorobami w pierwszej kolejności nie kojarzy nam się ból, konieczność leżenia długimi godzinami w łóżku czy brak możliwości wyjścia na podwórko, na co wtedy narzekaliśmy. Przychodzi nam na myśl rosół z lanymi kluskami, który gotowała wtedy nasza mama. On też mógłby być zaliczony do potraw comfort food – dodaje psycholog.
Krótko mówiąc: comfort food to jedzenie nieobojętne dla nas. To potrawy, które w naszych głowach potrafią wywołać przyjemne obrazy.
Kulinarny storytelling
Co z idei comfort food wynika dla nas? Przede wszystkim jedno: mamy prostą przyjemność, po którą możemy sięgnąć. Bo komu z nas chodząc po supermarkecie nie zdarzyło się zatrzymać widząc ryżową kaszkę na mleku, bardzo podobną do tej, którą jadł kilkanaście lat temu? – Takie jedzenie zwykle kojarzy nam się z czasami, które zapamiętaliśmy jako przyjemniejsze i bardziej beztroskie niż te obecne – mówi psycholog.
Comfort food to jednak nie tylko jedzenie z przeszłości. To potrawy, które mają swoją historię. Swoją nadbudowę. Czym comfort food na pewno nie jest? Nie jest potrawą typu fast food zjedzoną w pośpiechu na dworcu lub stacji benzynowej, bo „już czas coś przekąsić”, a poza tym „burczy mi w brzuchu”. To nie musi być też jedzenie celebrowane w gronie wielu znajomych czy rodziny na niedzielnym obiedzie.
To może być filiżanka z ulubioną herbatą zaparzoną w ulubionym czajniku, którą pijemy zawsze wieczorem, gdy możemy zrelaksować się po całym dniu. To może być kompot owocowy, który przygotowujemy zawsze w lipcu z własnoręcznie zebranych owoców, gdy są największe upały (zerkając na przykład na ekran telewizora, gdzie ścigają się zawsze, jak to w lipcu, kolarze na Tour de France…). To może być nawet łyk wody mineralnej, gdy schodzimy z bieżni lub wbiegamy na metę biegu i zaczynamy czuć się dobrze.
Jedzenie, po które sięgamy w czasie świąt, to też comfort food. Mazurek pomarańczowy? Żurek w wielkanocny poranek? Tym potrawom też towarzyszy przyjemna historia. I o to chodzi w comfort food. To taki kulinarny storytelling…
Zobacz także
10 superfoods, które lepiej działają w parze
„Czysta micha” wcale nie taka czysta! Dlaczego trend „clean eating” przynosi więcej szkody niż pożytku?
„Miałam łzy w oczach, kiedy rozmiarówka kończyła się na L, a ja nosiłam XXL. Do tego doprowadziłam się poprzez zajadanie smutków słodyczami” – mówi Jessica Meinhard
Polecamy
„Nie” dla parówek i croissantów na śniadanie. Czego jeszcze nie warto jeść na czczo?
Pasta z fasoli. Polski hummus idealny na śniadanie
3 szybkie przepisy na owocowe śniadanie. Dzięki nim będziesz miała mnóstwo energii!
Tłuszcze na dzień dobry, czyli jak dać sobie kopa energetycznego na śniadanie?
się ten artykuł?