3 min.
Nie każde „E” jest złe. Niekoniecznie Dietetycznie o (nie)zdrowych dodatkach w żywności

Nie każde "E" jest złe. Zdj: White.RainForest on Unsplash
18.05.2022
Chcesz wiedzieć, skąd są twoje truskawki? Zwróć uwagę na ich szypułki
18.05.2022
„Uważaj na zgorzknienie organizmu!” – ostrzega dietetyk dr Damian Parol i podpowiada, jak do niego nie doprowadzić
16.05.2022
Wyrzucasz liście tych warzyw do kosza? Zupełnie niepotrzebnie. To prawdziwa skarbnica witamin!
14.05.2022
Chcesz jeść zdrowo, ale bliscy kuszą cię słodkościami? Naucz się mówić NIE!
14.05.2022
Zdrowa przekąska na wieczór! Frytki z batatów z domowym sosem aioli
Anna Reguła, prowadząca profil Niekoniecznie Dietetycznie na Instagramie, zwraca uwagę na to, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – nie zawsze należy bać się symbolu „E” w składzie produktu.
Co kryje się pod symbolem „E”?
Co właściwie oznacza umieszczenie „E” w spisie składników danego produktu? To, że zawarto w nim dodatek do żywności. Jak podkreśla Anna Reguła, wcale nie musi być on szkodliwy i sztuczny – do produktów dodaje się też m. in. witaminy. Co więcej, przed trafieniem na rynek dodatki przechodzą cały szereg badań, mających na celu wytropienie ich ewentualnej szkodliwości i możliwych skutków ubocznych. Jeśli dane „E” nie przejdzie testów, nie zostanie dopuszczone do sprzedaży. Niekoniecznie Dietetycznie dodaje również, że każdy dodatek do żywności, spożywany w ilości nieprzekraczającej ADI (acceptable daily intake, czyli dopuszczalnego dziennego spożycia) jest bezpieczny. Dodatki są też stale monitorowane.
Dietetyczka podkreśla, że:
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
Producenci żywności nie mogą stosować dodatków w dowolny sposób - jest to regulowane przepisami. Dodatki mogą być stosowane tylko wtedy, kiedy ich użycie jest technologicznie uzasadnione i nie stwarza zagrożenia dla zdrowia lub życia człowieka.
Kiedy zaczyna się problem z „E”?
Anna Reguła dodaje, że sama obecność „E” w danym produkcie nie musi stanowić problemu do niepokoju, jednak zawsze trzeba dokładnie czytać etykiety. Dlaczego? Część produktów może zawierać cukier, sól, nasycone kwasy tłuszczowe, zbyt mało witamin, składników mineralnych i błonnika pokarmowego. Gdy produkty barwione, konserwowane i aromatyzowane pojawiają się na naszych talerzach zbyt często, istnieje ryzyko przekroczenia dopuszczalnej dawki ich spożycia.
Dlatego Niekoniecznie Dietetycznie radzi, by -w miarę możliwości – jak najczęściej wybierać produkty o niskim stopniu przetworzenia, by zrównoważyć te dni, gdy sięgamy po produkty z większą ilością „E” w składzie. Zaznacza również, że tego typu produkty mogą powodować reakcję alergiczną, ale jedynie u mniej niż 1 proc. dorosłych i u mniej niż 2 proc. dzieci.
A Wy, jak często sięgacie po produkty z dodatkiem „E”? Czytacie etykietę produktu, zanim go kupicie?
Zobacz także
Poleć artykuł koleżance
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

18.05.2022
„To, co dzieje się wewnątrz nas, wyznacza jakość naszej pracy. Hormony sterują całym naszym organizmem” – mówi Milena Nosek, dietetyczka

29.04.2022
Maria Nowak-Szabat: „Darujmy sobie bycie na bieżąco z nowinkami dietetycznymi. Sięgnijmy do starej Ajurwedy, by schudnąć i trwać w zgodzie ze sobą”

12.04.2022
„Może pełnić ważną funkcję w zapobieganiu otyłości i insulinooporności”. O brązowej tkance tłuszczowej, którą warto mieć, mówi dr Iwona Boniecka

03.04.2022