Nie każde „E” jest złe. Niekoniecznie Dietetycznie o (nie)zdrowych dodatkach w żywności
Anna Reguła, prowadząca profil Niekoniecznie Dietetycznie na Instagramie, zwraca uwagę na to, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – nie zawsze należy bać się symbolu „E” w składzie produktu.
Co kryje się pod symbolem „E”?
Co właściwie oznacza umieszczenie „E” w spisie składników danego produktu? To, że zawarto w nim dodatek do żywności. Jak podkreśla Anna Reguła, wcale nie musi być on szkodliwy i sztuczny – do produktów dodaje się też m. in. witaminy. Co więcej, przed trafieniem na rynek dodatki przechodzą cały szereg badań, mających na celu wytropienie ich ewentualnej szkodliwości i możliwych skutków ubocznych. Jeśli dane „E” nie przejdzie testów, nie zostanie dopuszczone do sprzedaży. Niekoniecznie Dietetycznie dodaje również, że każdy dodatek do żywności, spożywany w ilości nieprzekraczającej ADI (acceptable daily intake, czyli dopuszczalnego dziennego spożycia) jest bezpieczny. Dodatki są też stale monitorowane.
Dietetyczka podkreśla, że:
Producenci żywności nie mogą stosować dodatków w dowolny sposób - jest to regulowane przepisami. Dodatki mogą być stosowane tylko wtedy, kiedy ich użycie jest technologicznie uzasadnione i nie stwarza zagrożenia dla zdrowia lub życia człowieka.
Kiedy zaczyna się problem z „E”?
Anna Reguła dodaje, że sama obecność „E” w danym produkcie nie musi stanowić problemu do niepokoju, jednak zawsze trzeba dokładnie czytać etykiety. Dlaczego? Część produktów może zawierać cukier, sól, nasycone kwasy tłuszczowe, zbyt mało witamin, składników mineralnych i błonnika pokarmowego. Gdy produkty barwione, konserwowane i aromatyzowane pojawiają się na naszych talerzach zbyt często, istnieje ryzyko przekroczenia dopuszczalnej dawki ich spożycia.
Dlatego Niekoniecznie Dietetycznie radzi, by -w miarę możliwości – jak najczęściej wybierać produkty o niskim stopniu przetworzenia, by zrównoważyć te dni, gdy sięgamy po produkty z większą ilością „E” w składzie. Zaznacza również, że tego typu produkty mogą powodować reakcję alergiczną, ale jedynie u mniej niż 1 proc. dorosłych i u mniej niż 2 proc. dzieci.
A Wy, jak często sięgacie po produkty z dodatkiem „E”? Czytacie etykietę produktu, zanim go kupicie?
Polecamy
Domagają się nowelizacji „rozporządzenia sklepikowego”. Aktywiści: ponad 17 proc. uczniów dyskryminowanych z uwagi na dietę
Żywność wysoko przetworzona zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci. Zagrożone są szczególnie kobiety
Naukowcy z Poznania stworzyli parówkę z ziemniaka. „Wygląda, pachnie i smakuje jak paróweczka”
Wyższe opłaty za marnowanie żywności. Resort rolnictwa szykuje zmiany. „Przepis obejmuje wszystkie placówki”
się ten artykuł?