Wreszcie przestałam mieć wyrzuty sumienia przy komponowaniu posiłków. Pomogła mi aplikacja

Jeszcze niedawno każde moje śniadanie, obiad czy kolacja kończyły się tą samą myślą: znowu coś źle zrobiłam, zjadłam za dużo cukru, dodałam za mało warzyw. Byłam pewna, że indeks glikemiczny mojego posiłku szybuje gdzieś wysoko powyżej normy, ale i tak nie chciałam tego sprawdzać, bo wymagało to grzebania w sieci i używania kalkulatora. Tak trafiłam na LOGI – Indeks Glikemiczny ze Zdjęcia, i ta niewielka, prosta aplikacja zmieniła nie tylko moje podejście do jedzenia, ale też pomogła rozprawić się z wątpliwościami. Nie, nie nauczyła mnie jeszcze idealnie komponować posiłków ani nie sprawiła w magiczny sposób, że tracę na wadze, ale kto wie – jestem na dobrej drodze. To nie jest materiał sponsorowany. To moja historia odkrycia aplikacji, która naprawdę mi pomaga.
O moich doświadczeniach z dietami można by napisać długą i nudną książkę. Czasem chciałam tylko schudnąć, innym razem po prostu zapanować nad apetytem. Oczywiście wychodziło, jak wychodziło, „syndrom poniedziałku” miał się bardzo dobrze. Jednak w ostatnich latach kontrola poziomu mojego cukru w posiłkach stała się koniecznością. Wynik cukru na czczo nie lokuje mnie jeszcze wprawdzie po stronie osób z cukrzycą typu 2, ale naprawdę niewiele już do tej chwili brakuje. Tym bardziej konieczność kontrolowania indeksu glikemicznego stała się zadaniem koniecznym.
Po co nam indeks glikemiczny
W sieci dostępnych jest wiele tabel pokazujących, jaki ładunek glikemiczny mają poszczególne produkty. Ta wiedza jest potrzebna tym, którzy tak jak ja powinni zwracać uwagę na to, by w ich posiłkach było jak najwięcej produktów o niskim IG, które pomagają utrzymać stabilny poziom cukru we krwi, dają uczucie sytości na dłużej i zmniejszają ryzyko cukrzycy.
Jak jednak oszacować ładunek całego, składającego się z kilku składników posiłku, skoro czegoś dodaję łyżkę, czegoś innego pół szklanki, a jeszcze innego trzy garści? A jak podsumować wszystko, co zjadłam każdego dnia? Wykorzystując kalkulator? Spisując na kartkach? Żaden system nie był dobry ani wygodny, więc po wielu próbach kontrolowania indeksu, odpuszczałam.
LOGI – aplikacja zrodzona z rodzinnej potrzeby
Historia aplikacji jest urocza. Jej twórca, Jerzy Dąbrówka, wymyślił ją zainspirowany przez swoją mamę, która miała rozterki podobne do moich i też była zniechęcona koniecznością wertowania tabel i wpisywania danych w wyszukiwarkę, by ocenić składniki swojego posiłku. Składniki, bo ani ona, ani ja, nigdzie nie znalazłyśmy obliczonych indeksów konkretnych, gotowych dań. „Mówisz – masz” – miał na to powiedzieć jej syn i wymyślić aplikację opartą o sztuczną inteligencję, która spełni te oczekiwania.
– Zacząłem myśleć, czy dałoby się stworzyć narzędzie oparte na sztucznej inteligencji, które oszacuje ze zdjęcia, jakie składniki i w jakich ilościach zostały użyte, i zsumuje ich ładunki. Wiedziałem, że u mamy zadziała coś maksymalnie prostego, bo nie będzie chciała niczego wpisywać ani dodawać. Po paru testach wyszło mi, że to całkiem dobrze funkcjonuje – opisuje Jerzy Dąbrówka i dodaje, że specjalnie dla mamy przetłumaczył bazę wiedzy aplikacji na język polski, bo początkowo planował zainteresować nią tylko odbiorców anglojęzycznych.

Jerzy Dąbrówka stworzył LOGI z myślą o mamie / Fot. archiwum prywatne
Rzeczywiście pierwsi zaczęli interesować się nią klienci zza oceanu, bo tam o znaczeniu indeksu glikemicznego mówi się znacznie więcej niż u nas, a zagrożenie otyłością i cukrzycą jest bardziej powszechne. Z czasem zaczęli po nią sięgać także Polacy.
Kalkulator kalorii i nie tylko
LOGI co do zasady jest podobne do innych aplikacji obliczających kalorie, białka, tłuszcze i węglowodany, wskazuje jednak także ładunek glikemiczny (czyli IG przeliczone na realną porcję dania) i robi to na podstawie zdjęcia.
I to rzeczywiście jest coś, czego nie znalazłam w żadnym innym narzędziu. Do tego zawiera zachęty i mechanizmy przydatne osobom, które chcą kontrolować to, co jedzą. Możemy ustalić odpowiednią dla siebie kaloryczność i podjąć „wyzwanie”, by trzymać się tych założeń. Aplikacja oszacuje też, ile czasu potrzeba, by osiągnąć zaplanowaną wagę, i pomoże kontrolować ten proces.

Aplikacja LOGI liczy nie tylko kalorie, ale również ładunek glikemiczny / fot. LOGI
Co rozpoznaje aplikacja
Na początku miałam spore obawy, czy aplikacja naprawdę dobrze rozpoznaje produkty i prawidłowo szacuje ich wielkość. By się upewnić, przez pewien czas używałam też wagi, a także wpisywałam osobno wszystkie dodawane składniki: dwie kromki chleba żytniego, łyżeczka masła, pół pomidora, cztery liście sałaty etc. Szacunki ze zdjęcia i skanu wpisanych produktów były bardzo zbliżone. Teraz wpisuję ręcznie tylko to, co trudno byłoby sklasyfikować.
Aplikacja nie oceni np. ze zdjęcia, jaki rodzaj płatków zbożowych zalałam szklanką mleka, wskaże, że to po prostu płatki zbożowe, ale nie pomyli się co do ich ilości. Nie oceni, czy sos zrobiliśmy na jogurcie czy na śmietanie, ale jeśli napiszemy te szczegóły, obliczenia będą poprawne. Aplikacja nie zobaczy też słodzika, ale jeśli to dopiszemy, uwzględni w kalkulacji.
To ogromny plus – daje poczucie kontroli i elastyczności.
– Aplikacja nie jest magią, to po prostu technologia, więc jeżeli czegoś nie widać na zdjęciu, ona się tego nie domyśli. Musimy jej to podpowiedzieć, dopisać. Napisała do mnie niedawno użytkowniczka z Finlandii, która dodaje do posiłków ziarenka babki płesznik, które mają dużo ważnego dla niej błonnika, a na zdjęciu ich nie widać, więc pisze na kartce, ile babki dodała do dania i kładzie obok, a aplikacja bierze to pod uwagę. Zainspirowało mnie to, by stworzyć taką funkcję, by można było dodać swój komentarz do zdjęcia i widzę, że użytkownicy zaczynają z tego korzystać – mówi Jerzy Dąbrówka.
Czego za dużo, czego za mało
Po pewnym czasie wprowadziłam do aplikacji swoje własne udogodnienia – skoro przez kilka dni z rzędu jem chleb graham, to nie robię nowych zdjęć czy wpisów, po prostu sięgam do poprzedniego dnia i zmieniam datę, by pozycja ta znalazła się w aktualnych obliczeniach.
Twórca aplikacji pracuje teraz nad kolejnymi funkcjami, które ułatwią analizę diety „z lotu ptaka” – będą to wizualizacje trendów, intuicyjne podsumowanie tygodnia. W sumie dobrze czasami spojrzeć na swoje wybory z perspektywy czasu.
– Nie mam jeszcze dokładnie wizji, jak to zrobię w interfejsie. Na razie tworzę mechanizm, wyobrażam sobie, że będą to kwadraciki: miesięczne i dzienne, i że będzie można zobaczyć je na ekranie w różnych kolorach albo w kolorach w różnym natężeniu, żeby było wyraźnie widać, ile było dni z dobrym indeksem, a ile z za wysokim. To daje poczucie panowania nad swoim jedzeniem w dłuższej perspektywie – opowiada.
Co za dużo, to niezdrowo
To prawda, dobrze czasami spojrzeć na swoje wybory po pewnym czasie. Bardzo szybko na przykład zobaczyłam, że o ile indeks glikemiczny mam w ryzach, jeśli oczywiście nie przesadzę ze słodyczami, to jednak w moich posiłkach jest za dużo tłuszczu i za mało białka i właśnie nad tym powinnam popracować.
– W aplikacji jest funkcja, która pozwala zobaczyć, jakie dany składnik ma zamienniki. Starałem się, żeby były to różne rzeczy, nie tylko dobierane pod kątem indeksu glikemicznego, tak także takie, które pomogą np. ograniczać tłuszcze czy inne makroskładniki. Widzę, że to się przydaje użytkownikom – komentuje Jerzy Dąbrówka.
LOGI nie karci, ale podpowiada
To, co mnie szczególnie ujęło, to brak nachalności. Aplikacja nie „bije po głowie” czerwonymi ostrzeżeniami. Nie mówi: „Źle! Nie jedz tego!”. Po prostu pokazuje: „To ma wysoki indeks, może chcesz coś dodać, żeby go obniżyć? Dodaj to albo to”. Dzięki temu, zamiast mieć poczucie winy, zaczęłam mieć świadomość tego, co naprawdę ląduje na moim talerzu.
Choć nie jestem technologicznym geekiem, LOGI jest dla mnie proste i intuicyjne. Zdecydowanie polecam to narzędzie każdemu, kto chce lepiej zrozumieć, jak je, a zrobi to bez stresu i kalkulatorów. Oczywiście nie jest tak, że odkąd używam LOGI, moje życie diametralnie się odmieniło, a waga pokazuje spadki. Czuję się jednak spokojniejsza i pewniejsza swoich wyborów jedzeniowych.
Zobacz także

Oto kluczowa zmiana w diecie, dzięki której możesz zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka. Tak mówią badania

Wysokobiałkowe, czyli zdrowe? Lekarka: „Jak ktoś mówi, że stosuje dietę wysokobiałkową i wyniki badań ma dobre, odpowiadam: Tak, teraz, ale nie wiadomo, jak będzie kiedyś”

Jesz truskawki i jagody prosto z łubianki? Ratownik medyczny pokazał skutki podstępnej choroby niemytych owoców
Polecamy

Lekarka przez lata zmagała się z otyłością. „Żyłam w nieświadomości, że jestem chora”

Co się stanie, gdy z diety wyrzucimy cukier?

Dr Justyna Jessa: „Kolokwialnie mówiąc, nowotwory odżywiają się cukrem, więc spożywanie go w nadmiarze może stymulować ich rozwój”

Reguluje pracę jelit lepiej niż śliwki. Polska siostra kiwi podbija świat
się ten artykuł?