Schudła ponad 50 kg. Patrycja Kadri opowiada o życiu z chorobą Hashimoto i insulinoopornością
Po urodzeniu dziecka w pewnym momencie ważyła 104 kg. Była przemęczona, senna, miała stany depresyjne. Choć katowała się dietą i ćwiczeniami, nie mogła schudnąć. Dopiero odpowiednia terapia sprawiła, że w jej życiu nastąpił przełom. Dziś nie bierze już leku na cukrzycę, a hormony tarczycy w małej dawce. – Wyniki mam jak u zdrowego człowieka. Świetnie się czuję, a energii mam tyle, że nie mogę usiedzieć w miejscu – mówi Patrycja Kadri, autorka książki „Wygrałam z hashimoto”.
Ewa Podsiadły-Natorska: Kiedy zorientowała się pani, że z pani zdrowiem jest coś nie tak?
Patrycja Kadri: Około 24. roku życia zauważyłam, że zaczęłam tyć w szybkim tempie, chociaż nie zmieniłam diety ani trybu życia. Fakt, pracowałam na lotnisku na różne zmiany, czasem w nocy, czasem rano, a czasem po południu i miałam rozregulowany czas snu oraz pory jedzenia, ale generalnie jadłam to samo, co zawsze. Nie sądziłam, że moje przybieranie na wadze może być objawem choroby. Wkrótce zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko i przez pięć lat nie mogłam zajść w ciążę pomimo stosowania kuracji hormonalnych, prób in vitro czy różnych zabiegów medycznych. Jedną ciążę straciłam. Po pięciu latach leczenia się w klinice niepłodności i chodzenia do ginekologów przypadkowo trafiłam do endokrynologa, bo inni lekarze rozkładali już ręce.
Konsultacja endokrynologiczna pani pomogła?
Endokrynolog zleciła mi badania na tarczycę i insulinooporność. W tych badaniach od razu wyszło, że mam hashimoto. Po dwóch miesiącach od tamtej wizyty byłam już w upragnionej, zdrowej ciąży. Dostałam leki – Euthyrox i Glucophage. Od razu mi pomogły. Jednak choć wszystko przebiegało prawidłowo, to przez kuracje hormonalne, jak i z powodu ciąży bardzo dużo przytyłam. Po urodzeniu dziecka moja największa waga to 104 kg.
Podejmowała pani próby pozbycia się nadwagi?
Tak. Po jakimś czasie moja waga spadła do 90 kg, jednak pomimo wielu wyrzeczeń, ćwiczeń oraz diet ważyłam między 88 a 84 kg – i ani grama mniej. Byłam szczęśliwą mamą, mimo to pojawiły się u mnie problemy ze stanami depresyjnymi, złym samopoczuciem, brakiem energii, sennością i ze zrzuceniem wagi pomimo ciężkiej pracy nad sobą. Wcześniej złe samopoczucie zwalałam na kuracje hormonalne. Teoretycznie po urodzeniu dziecka wszystko powinno wrócić do normy, a nie wracało. Próbowałam wszelkich metod. Od diet pudełkowych po diety od dietetyków. Stosowałam odchudzające specyfiki, wcielałam w życie różne porady i metody. Ćwiczyłam 2-3 razy w tygodniu z trenerem personalnym – przed ciążą i po urodzeniu dziecka. Zawsze żyłam dość aktywnie: basen, fitness, narty, spacery, wyjazdy połączone ze zwiedzaniem. Nigdy nie byłam fanką pizzy i fast foodów. Jadłam zazwyczaj normalne polskie jedzenie, a zakupy robiłam na bazarach. Wydawało mi się, że żyję zdrowo.
Kiedy więc nastąpił w pani życiu żywieniowy przełom?
Pierwszym przełomem była wizyta u dietetyka klinicznego. To ważne, że był to dietetyk kliniczny, a nie zwykły dietetyk. Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z dietą paleo. Jest to tzw. dieta człowieka pierwotnego wykluczająca żywność wysoko przetworzoną oraz produkty mączne, mleczne i cukier. Dzięki diecie paleo udało mi się schudnąć kilka kilogramów i w końcu był jakiś efekt.
”Mniej martwiłam się kilogramami, a bardziej złym samopoczuciem, stanami depresyjnymi, sennością i permanentnym brakiem energii oraz chronicznym zmęczeniem”
Jak długo ją pani stosowała?
W zasadzie wciąż jestem na takiej diecie. Im mniej przetworzona żywność, tym lepiej. Mój jadłospis opiera się na warzywach, w większości surowych, orzechach, nasionach, mięsie, rybach pieczonych lub grillowanych, owocach itp. Są różne typy tej diety i różne jej modyfikacje, jednak jak dla mnie ogólnie ten rodzaj żywienia jest najlepszy. Ważne, by zwracać też uwagę na indeks glikemiczny produktów. Nie wszystkie owoce można jeść ze względu na dużą zawartość cukru.
W jednym z artykułów o pani przeczytałam, że przeszła pani operację bariatryczną.
W tamtym czasie trafiłam na informacje o balonie żołądkowym. Zdecydowałam się na niego i w ten sposób udało mi się zgubić kolejne kilogramy, jednak po wyjęciu balona po jakimś czasie kilogramy wróciły. Balon można mieć założony na okres 6 miesięcy, czasem 12, nie jest to więc doskonała metoda. Przyznam jednak, że mniej martwiłam się kilogramami, a bardziej złym samopoczuciem, stanami depresyjnymi, sennością i permanentnym brakiem energii oraz chronicznym zmęczeniem. Byłam kobietą po trzydziestce, a czułam się, jakbym miała 70 lat. Chodziłam regularnie do endokrynologa, robiłam badania krwi; wyniki się pogarszały i dostawałam więcej leków. Nie chciałam tak żyć i tak się czuć. Cały czas byłam na diecie i regularnie ćwiczyłam, ale bez większym rezultatów.
Co było potem?
Szukałam metod, czytałam artykuły, wchodziłam na amerykańskie strony i oglądałam różne programy o zdrowiu, otyłości itp. Aż natrafiłam na metodę resekcji żołądka wraz z wycięciem ze ściany żołądka miejsca z hormonami greliny. Zaczęłam zgłębiać wiedzę na ten temat. Chodziłam do różnych lekarzy specjalizujących się w chirurgii bariatrycznej. Każdy odmawiał mi zabiegu, ponieważ w ich ocenie miałam za niskie BMI. Wciąż słyszałam różne wymówki. W końcu znalazłam w internecie odpowiedniego specjalistę; był to dr Naser Dib, który okazał się moim sąsiadem. Jego przychodnia jest dwa kilometry od mojego domu. Umówiłam się na wizytę konsultacyjną i doktor wysłuchał mojej historii walki z chorobą, przejrzał badania i zgodził się na zabieg. Podobno w Stanach Zjednoczonych takie zabiegi robi się od 10 lat i jest to metoda leczenia hashimoto, cukrzycy, insulinooporności, otyłości i podobnych chorób.
Jak wspomina pani zabieg?
Przeprowadzany był laparoskopowo. Bardzo szybko doszłam po nim do siebie bez skutków ubocznych. Przez miesiąc byłam na diecie płynnej, a potem wprowadzałam nowe posiłki mięsne i warzywne według zaleceń pooperacyjnych. Chudłam ok. 4 kg na miesiąc, czyli prawidłowo. Muszę jednak zaznaczyć, że żaden zabieg nie jest cudem czy receptą – ani na chorobę, ani na schudnięcie. Cudowne leki, zabiegi czy suplementy nie istnieją. Od dwóch lat jestem na restrykcyjnej diecie, bez żywności wysoko przetworzonej, w tym bez wszelkich napój gazowanych i słodzonych. Jem co 3-4 godziny. Przestrzegam zasad żywieniowych. Ćwiczę 4 razy w tygodniu i w sumie mam 6 godzin aktywności fizycznej tygodniowo.
”Według mnie dieta zaczyna się od głowy i nie pomoże żaden nowy jadłospis, jeśli rządzi nami stres, a tym samym kortyzol, czyli hormon stresu”
Nie ma miejsca na ustępstwa?
Nie ma. Na wakacjach, gdy przebywam w hotelach, też trzymam dietę i ćwiczę. Poza tym bardzo pomogła mi terapia psychologiczna. W przypadku choroby hashimoto, a także nadwagi czy otyłości, ogromne znaczenie ma psychika, pozbycie się złych emocji, które często zajadamy. Terapia kompletnie zmieniła moją świadomość na temat samej siebie oraz dbania o siebie i swoje zdrowie. Uporałam się z emocjami, strachem, stresem, lękiem. Wyeliminowałam z życia toksyczne relacje i toksycznych ludzi. Według mnie dieta zaczyna się od głowy i nie pomoże żaden nowy jadłospis, jeśli rządzi nami stres, a tym samym kortyzol, czyli hormon stresu.
Co znajduje się w pani jadłospisie?
Stosuję prostą i tanią dietę. Warzywa, sałatki, jajka, chude mięsa i ryby, ryż, kasza, pieczone ziemniaki lub bataty, mozzarella na zimno. Jak najmniej sosów, smażonych potraw, głównie oliwy stosowane na zimno i jak najmniej przetworzonego jedzenia. Znacznie mniej wydaję teraz na żywność, ponieważ nie jem zapychaczy, wypełniaczy, serków, jogurtów, wędlin, bułeczek, ciastek, przekąsek itp. Jedzenie noszę ze sobą na cały dzień. Piję wodę lub herbatę pół godziny przed posiłkiem albo godzinę po posiłku. Jeśli słodzę, to ksylitolem. Piję koktajle białkowe w dni, w które ćwiczę.
Stosuje pani jakieś suplementy?
Z suplementów zażywam witaminę D, kwasy omega i białko oraz morwę białą. Nie jadam gotowych sosów, nawet w restauracjach – w lokalach stosuję tylko oliwę. Musimy mieć świadomość, że sos czasem ma więcej kalorii niż sam posiłek i to jest pułapka. Natomiast w domu posiłki obficie doprawiam przyprawami.
Nie ma pani zachcianek?
Dieta stała się częścią mojego życia i mojej świadomości. Nie mam zachcianek, nie czuję się głodna. Nie czuję też, że jestem na diecie. Jest to dla mnie codzienność i stan umysłu. Czuję się dobrze i mam mnóstwo energii. Nie mam wzdęć i problemów żołądkowych, nie czuję się senna w ciągu dnia. Czuję się lekko, zdrowo, nie myślę o jedzeniu jako o nagrodzie. Jak jem przez cały dzień dobrze, to wieczorem nie jestem głodna i niczego nie zajadam. Podkreślę jednak, że żadna dieta nie zadziała, jeśli nie będziemy jej trzymać minimum przez 90 dni bez oszukiwania i podjadania, czy to weekendy, czy w święta, czy też przy innych okazjach. Najważniejsza zasada to systematyczność i regularność. I ważne: nie oszukiwać samej siebie!
Uporała się pani z chronicznym zmęczeniem?
Odkąd regularnie ćwiczę, zdrowo się odżywiam i chodzę na terapię, mam mnóstwo energii, dobrze śpię, wysypiam się, a uczucie zmęczenia minęło. Czuję się zdrowo. Mało tego, moje wyniki badań tak się poprawiły, że mogłam odstawić Glucophage i w znacznym stopniu zmniejszyć dawkę Euthyroxu. Wyniki mam teraz jak u zdrowego człowieka. Świetnie się czuję, a energii mam tyle, że nie mogę usiedzieć w miejscu.
Zdradzi pani, ile obecnie waży?
53 kg.
Gratulacje. A jak wyglądają pani treningi?
Ćwiczę z tym samym trenerem personalnym od ośmiu lat. Jeden trening to ok. godzina na bieżni – trening cardio w formie szybkiego marszu oraz godzina ćwiczeń z trenerem. Obecnie, aby poznawać nowe sporty i aktywności, chodzę też dwa razy w tygodniu po godzinie na taniec. Tak mi się to podoba, że myślę już o trzech razach w tygodniu. Dodatkowo podczas wakacji bardzo polubiłam nurkowanie. Chciałabym spróbować dużo innych sportów. Dzięki ćwiczeniom na siłowni z terenem moje ciało jest na tyle przygotowane, że mam dobrą kondycję i motorykę, więc z łatwością mogę próbować nowych rzeczy. Cały sekret to systematyczność i jeszcze raz systematyczność. Czy mi się chce, czy mi się nie chce, czy mam gorszy dzień, czy lepszy, wiem, że muszę iść na siłownię. Trener bardzo mi pomaga, po pierwsze motywuje mnie, po drugie czeka i nie przyjmuje wymówek. Samemu trudniej się zmotywować.
Sęk w tym, że często nam się nie chce…
To prawda, na początku jest uczucie, że się nie chce, a po siłowni człowiek czuje się zmęczony i wyeksploatowany. Jednak po jakimś czasie jest już odwrotnie. Teraz po siłowni czuję się dobrze, mam dużo energii i świetne samopoczucie. A gdy nie ćwiczę, to boli mnie ciało. Muszę ćwiczyć, żeby dobrze się czuć. Chodzi o endorfiny, czyli hormony szczęścia, które produkujemy dzięki aktywności fizycznej. Mogę powiedzieć jedno: moje życie totalnie się odmieniło, a jego jakość znacznie się poprawiła. Dieta, ćwiczenia, terapia oraz regularne wizyty u endokrynologa to klucz do wygrania z chorobą Hashimoto!
Patrycja Kadri – o sobie mówi „SamoDzielna Matka”. Miłośniczka zdrowego trybu życia i dbania o higienę psychiczną. Mieszka w Warszawie.
„Wygrałam z hashimoto”, Patrycja Kadri, wyd. Deadline 2019, 188 stron.
Zobacz także
„Odchudzanie powinnyśmy zacząć od ustabilizowania emocji, a dopiero później od jedzenia”. Nie stresuj się! To ma wpływ na naszą wagę, przekonuje dietetyczka
„Miałam łzy w oczach, kiedy rozmiarówka kończyła się na L, a ja nosiłam XXL. Do tego doprowadziłam się poprzez zajadanie smutków słodyczami” – mówi Jessica Meinhard
„Dobre karmienie jest sposobem okazywania sobie szacunku” – mówi Agata Ziemnicka, założycielka fundacji Kobiety bez diety
Polecamy
Skąd bierze się cukrzyca typu 1.? Przyczyny u dzieci i dorosłych
Od metforminy do analogów GLP-1 – ewolucja leków na cukrzycę typu 2.
Czy znasz wszystkie objawy cukrzycy typu 2.? Nie daj się zaskoczyć!
Czy insulinooporność u dzieci jest poważnym problemem cywilizacyjnym?
się ten artykuł?