Przejdź do treści

„Jestem wdzięczna za ziemniaki, pszenicę, margarynę i cukier”. Psychodietetyczka podkreśla, że to dzięki nim przeżyliśmy po 1989 roku

Małgorzata Akkus: Jestem wdzięczna za ziemniaki, pszenicę, margarynę i cukier. Dzięki nim przeżyliśmy po 89'
Małgorzata Akkus: Jestem wdzięczna za ziemniaki, pszenicę, margarynę i cukier. Dzięki nim przeżyliśmy po 89'/ iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Jeszcze całkiem niedawno nosiłam w sobie strach przed węglowodanami i po zjedzeniu kanapki na śniadanie czułam wielką senność. Okazało się, że blokada była we mnie. Dzisiaj jestem wdzięczna za cukier, za margarynę, za pszenicę i za ziemniaki” – podkreśla psychodietetyczka Małgorzata Akkus, która prowadzi profil na Instagramie „Antydieta”. I ostrzega: „strach w żaden sposób nie służy zdrowiu”. 

Czy powinniśmy demonizować ziemniaki, cukier i pszenicę?

Są takie produkty żywieniowe, których za wszelką cenę unikasz? Których wręcz panicznie się boisz? Zdecydowanie powinnaś przeczytać, co na ich temat mówi psychodietetyczka Małgorzata Akkus. Specjalistka też kiedyś miała listę pokarmów, których się bała.

9 lat temu przeczytałam w książce Montignaca, że ziemniaki to jest pokarm dla świń. By je utuczyć. Od tamtego czasu ziemniaki stały się moim wrogiem. O pszenicy (te pamiętne hasła od Tombaka – mąka czy męka?) słyszałam już w IV klasie podstawówki. Tylko jakoś niekoniecznie wierzyłam, no bo jak nie mąka, to co jeść? (…)

Cukier – tu nie ma co zbyt wiele dyskutować. Nie da się zaprzeczyć, że w nadmiarze wywołuje problemy. Nie mogłam nigdy pójść spać po zjedzeniu cukierka bez umytych zębów. Amen. Chociaż przez wieloletnie niedobory żywieniowe zęby i tak się posypały” – opowiada psychodietetyczka Małgorzata Akkus.

Podkreśla, że musiało upłynąć sporo czasu, żeby na te produkty spojrzała inaczej.

Dzięki ziemniakom, pszenicy i cukrowi żyję. Po 1989 roku sytuacja wielu ludzi była ciężka. Pamiętam historię pewnego znajomego. Opowiadał mi, jak ważne w jego życiu są ziemniaki. W dzieciństwie w mieście była tak wielka bieda, że kiedy ojcowi udało się dostać kilka ziemniaków i potem przygotowano je na suchej patelni – to było święto” – relacjonuje Akkus.

Extreme hunger - co to jest i czym różni się od kompulsywnego jedzenia? Wyjaśnia psychodietetyczka

„Chleb z dżemem utrzymał nas przy zdrowych zmysłach”

Psychodietetyczka wspomina zimowe wizyty u swojej babci i pieczenie gotowanych ziemniaków na piecu węglowym. Podkreśla, że to było najlepsze jedzenie na świecie. Dzięki tym ziemniakom zimą mieliśmy potas i witaminę C – dodaje.

A co z pszenicą, z której teraz wiele osób rezygnuje, mimo braku nietolerancji? „Chleb z wodą i z cukrem. Chleb z dżemem. To nas utrzymywało przy zdrowych zmysłach” – pisze Akkus.

Podkreśla, że to nie tylko jej historia, ale też wielu ludzi z jej i poprzedniego pokolenia. A i dziś według niej też bywa różnie, co widzi po wiadomościach, które dostaje od obserwatorów jej profilu. Zaznacza, że, kiedy mówimy o zdrowym żywieniu, mamy obowiązek pamiętać zarówno o przywilejach, jak i o tradycjach, które „mimo wszystko dla wielu ludzi są ważne, dają poczucie bezpieczeństwa i przynależności (nawet jeśli nie są zbyt sprzyjające)”.

Mamy w sobie mnóstwo strachu związanego z jedzeniem. Jesteśmy skołowani. Strach w żaden sposób nie służy zdrowiu. Przyznam ci się do czegoś. Jeszcze całkiem niedawno nosiłam w sobie strach przed węglowodanami i po zjedzeniu kanapki na śniadanie czułam wielką senność. Tłumaczyłam to sobie ładunkiem glikemicznym. Okazało się, że blokada była we mnie (…) Dzisiaj jestem wdzięczna za cukier, za margarynę, za pszenicę i za ziemniaki” – dodaje.

Antydieta

Instagramowy profil „Antydieta” prowadzi psychodietetyczka Małgorzata Akkus. Specjalistka rozprawia się na nim z mitami dietetycznymi – w ten sposób, jak sama deklaruje, chce powiedzieć „STOP wyniszczaniu siebie w imię nierealistycznych ideałów”.

Akkus promuje jedzenie intuicyjne – sposób odżywiania, w którym przestają obowiązywać zasady żywieniowe z zewnątrz; reguły tworzą ciało i sytuacja życiowa. Psychodietetyczka jest twórczynią bloga www.jedzenieintuicyjne.pl – w zamyśle „strefy wolnej od diet”.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Widzisz, jakieś 9 lat temu przeczytałam w książce Montignaca, że ziemniaki to jest pokarm dla świń. By je utuczyć. Od tamtego czasu ziemniaki stały się moim wrogiem. O pszenicy (te pamiętne hasła od Tombaka – mąka czy męka?) słyszałam już w IV klasie podstawówki. Tylko jakoś niekoniecznie wierzyłam, no bo jak nie mąka to co jeść? Byłam mądrzejszym dzieckiem niż dorosłym! Cukier – tu nie ma co zbyt wiele dyskutować. Nie da się zaprzeczyć, że w nadmiarze wywołuje problemy. Nie mogłam nigdy pójść spać po zjedzeniu cukierka bez umytych zębów. Amen. Chociaż przez wieloletnie niedobory żywieniowe zęby i tak się posypały. Musiało upłynąć dużo czasu bym spojrzała na to wszystko inaczej. Dzięki ziemniakom, pszenicy i cukrowi – żyję. Po 1989 roku sytuacja wielu ludzi była ciężka. Pamiętam historię pewnego znajomego. Opowiadał mi jak ważne w jego życiu są ziemniaki. W dzieciństwie w mieście była tak wielka bieda, że kiedy ojcowi udało się dostać kilka ziemniaków, i potem przygotowano je na suchej patelni – to było święto. Pamiętam też zimowe wizyty u babci. Piekliśmy gotowane ziemniaki na piecu węglowym. Jeju to było najlepsze jedzenie na świecie. Dzięki tym ziemniakom ziemniakom zimą mieliśmy potas i witaminę C. Chleb z wodą i z cukrem. Chleb z dżemem. To nas utrzymywało przy zdrowych zmysłach. To jest historia wielu ludzi z mojego pokolenia i pokolenia poprzedniego. Dostaję od Was sporo wiadomości, że i dzisiaj różnie bywa. Kiedy mówimy o zdrowym żywieniu mamy obowiązek pamiętać zarówno o przywilejach jak i o tradycjach które mimo wszystko dla wielu ludzi są uważne, dają poczucie bezpieczeństwa i przynależności (nawet jeśli nie są zbyt sprzyjające). Mamy w sobie mnóstwo strachu związanego z jedzeniem. Jesteśmy skołowani. Strach w żaden sposób nie służy zdrowiu. Przyznam Ci się do czegoś. Jeszcze całkiem niedawno nosiłam w sobie strach przed węglowodanami i po zjedzeniu kanapki na śniadanie czułam wielką senność. Tłumaczyłam to sobie ładunkiem glikemicznym. Okazało się, że blokada była we mnie (nie neguję problemów u osób z zaburzoną gospodarką cukrową). Dzisiaj jestem wdzięczna za cukier, za margarynę, za pszenicę i za ziemniaki.

Post udostępniony przez @ antydieta

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: