Przejdź do treści

„Im częściej stosujemy głodówki, tym trudniej nam później schudnąć”. O odchudzaniu się 5 dni przed urlopem lub na tydzień przed weselem mówi dietetyk kliniczna

Na zdjęciu kobieta pośród fal morza- HelloZdrowie
Redukcja masy ciała często jest długim i złożonym procesem\ unplash.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Patrzymy na liczbę na wadze, a nie na to, czy nasze ciało jest sprawne, zdrowe, dobrze odżywione. Dlatego podejmujemy próby szybkiego odchudzania, bo nie myślimy o konsekwencjach” – zauważa Natalia Ulewicz, dietetyk kliniczna. W rozmowie z Hello Zdrowie ostrzega, czym może skończyć się odchudzanie w 5 dni, dlaczego liczba kilogramów ma najmniejsze znaczenie i czemu warto skupić się na obserwowaniu swojego organizmu.

 

Aleksandra Tchórzewska, Hello Zdrowie: Często w mediach społecznościowych widzę posty typu: „Pomóżcie mi schudnąć, mam na to pięć dni, muszę świetnie prezentować się na weselu brata”, „Pomocy, już za tydzień wyjeżdżam na urlop, a nie wchodzę w wymarzony kostium, co robić!”. Czy można w ogóle schudnąć w 5 czy 7 dni?

Natalia Ulewicz, dietetyk kliniczna: Wiele osób myśli o tym, żeby schudnąć, a nie zredukować tkankę tłuszczową. Bo schudnąć w 5 dni można, ale nie zrealizujemy tego, na czym nam zależy, czyli na wspomnianej poprawie wyglądu sylwetki. Pozbędziemy się wody, zapasów glikogenu czy nawet masy mięśniowej, w zależności od tego, jak długo dieta będzie trwała. Postępują tak osoby, które oczekują szybkiego efektu.

Czy możemy sobie w ten sposób zaszkodzić?

Największym zagrożeniem stosowania głodówek czy diet bardzo niskoenergetycznych, oprócz konsekwencji zdrowotnych, jest zaburzanie naszej relacji z jedzeniem, czyli doprowadzanie do zaburzeń odżywiania. Problem ten dotyczy głównie kobiet. Po osiągnięciu zamierzonego celu wracają one do dawnych nawyków żywieniowych i nie potrafią wyjść z tego błędnego kola odchudzania. To zaburza naszą relację z jedzeniem, zwalnia tempo przemiany materii. Im częściej stosujemy tego typu głodówki, tym trudniej nam później schudnąć. Statystyki pokazują, że niemal 80 proc. osób stosujących diety odchudzające w ciągu dwóch lat powraca do poprzedniej masy ciała. Czyli możemy osiągnąć efekt na głodówce czy dziwnej diecie, ale z reguły ten efekt nie będzie trwały.

Jak to możliwe, że dopiero kilka dni przed uroczystością albo wizytą na plaży orientujemy się, że nie zmieścimy się w sukienkę czy w kostium?

Może być tak, że nie patrzymy na siebie i na swoje ciało. Nosimy ubrania, które zawsze pasują. Dopiero kiedy musimy wcisnąć się w dopasowaną sukienkę, okazuje się, że to niemożliwe. Są osoby, które potrafią zwiększyć masę ciała o 15 czy 20 kg w ciągu roku i tego nie zauważyć, jeśli nie są uważne na to, co się dzieje z ich ciałem, nie kontrolują go. I chwytają się szybkich rozwiązań w myśl zasady: „Schudnę, a co będzie po imprezie, to nieważne”. Zachęcają je do tego hasła do szybkiego odchudzania. Nie chcą procesu, bo trwa to zbyt długo i wymaga pewnej pracy. Chcą osiągnąć cel dużo szybciej.

Wiele osób, zwłaszcza kobiet, nie zwraca uwagi na skład ciała, tylko na liczbę kilogramów. To duży błąd! Ktoś chce ważyć tyle i tyle, a nie patrzy na procent tkanki tłuszczowej. Mogą być osoby, które przy 170 cm wzrostu będą ważyły 70 kg i miały niski pułap tkanki tłuszczowej i świetną sylwetkę. Inne, przy tych samych wymiarach, mogą mieć 35 proc. tkanki tłuszczowej i dość sporą nadwagę. Kobiety bardzo często chcą dążyć do jakiejś wymyślonej wartości, która nie ma nic wspólnego z wyglądem.

Natalia Ulewicz, arch. prywatne

Nie mamy świadomości w tym zakresie?

Niestety nie. Patrzymy na liczby, a nie na to, czy nasze ciało jest sprawne, czy jest zdrowe, czy jest dobrze odżywione. Dlatego podejmujemy próby szybkiego odchudzania, bo nie myślimy o konsekwencjach. A jedną z nich przy stosowaniu niskokalorycznych diet mogą być zaburzenia miesiączkowania. Są panie, które wręcz cieszą się, że dochodzi do zaniku miesiączki. A to może doprowadzać do niepłodności, trudności w kontekście osteoporozy czy pracy układu nerwowego.

Badania pokazują, że diety poniżej 1000 kalorii stosowane przez miesiąc zwiększały bardzo ryzyko obniżonego nastroju, a nawet depresji. Zapominamy o skutkach ubocznych i jeszcze powtarzamy te same błędy, oczekując jednocześnie, że pojawi się inny rezultat. Współcześnie jesteśmy przebodźcowani liczbą informacji o żywieniu. I zaczyna pojawiać się mętlik w głowie. Jedni uważają, że nie należy nic robić, drudzy wybierają którąś ze skrajnych metod. Warto skupić się na obserwacji siebie i swojego organizmu, żeby zobaczyć, co nam służy, a co nie. Jest wiele mądrych strategii, które możemy dopasować do siebie. Można jeść 3, 4 lub 5 posiłków w ciągu dnia, ale to nam musi pasować. Wbrew pozorom to sposób żywienia ma dopasować się do nas, a nie my do diety. Musimy przyjrzeć się temu, w jaki sposób jemy, czy w sposób uważny, czy się nie przejadamy. To są banalne rzeczy, od których warto zacząć.

„Bycie na diecie stało się w naszej kulturze atrybutem kobiety”. Psychodietetyczka Małgorzata Akkus wyjaśnia, dlaczego diety odchudzające są nieskuteczne i dlaczego warto zacząć jeść intuicyjnie

Lato to dobry czas na redukcję masy ciała?

To jest proces długoterminowy. Redukcja nie powinna być dłuższa niż 12 tygodni, później powinna nastąpić przerwa na tzw. stabilizację – utrzymanie naszej nowej masy ciała. Latem mamy większą dostępność świeżych warzyw, owoców, więc możemy nimi zwiększać sobie objętość jedzenia. Natomiast dla niektórych jest to trudniejszy czas na zaczęcie redukcji z uwagi na to, że w planach mamy wyjazdy, urlopy. Ale za to latem łatwiej o spontaniczną aktywność: wyjście na rower czy na spacer. Powinniśmy dostosować to do siebie. Wszystko też zależy od tego, jak podchodzimy do odchudzania. Jeśli myślimy, że jesteśmy w stanie zredukować 10 kg w miesiąc czy w tydzień i szukamy rozwiązań krótkoterminowych, to możemy zrobić sobie krzywdę i doprowadzić do pogorszenia naszego zdrowia.

Co więc zamiast diety w 5 dni i walki o wciśnięcie się w kostium?

Możemy spisać sobie zmiany, które chcielibyśmy wdrożyć w naszym sposobie żywienia: pić więcej wody, jeść więcej warzyw, jeść do niepełnego nasycenia, dbać o ruch. Często szukamy rozwiązań bardzo zaawansowanych, a nie zadbaliśmy jeszcze o podstawy. Nie ma sensu na przykład eliminacja konkretnych produktów z diety, jeśli nie jemy warzyw albo nie pijemy wody. Warto zacząć od bazy i etapowo zmieniać nawyki.

Przyjrzyjmy się też  przyczynie, czemu masa ciała wzrasta. Jeśli ktoś zawsze wieczorem je słodycze, to warto jest zadać sobie pytanie: czemu je jem? Co mi to daje? Na pewno nie jest rozwiązaniem metoda nagłej rezygnacji, bo to może zadziałać przez tydzień. Musimy dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, co możemy z tym zrobić, jak nauczyć się tym zarządzać. Jak dojdziemy do przyczyn trudności z masą ciała, łatwiej będzie to długoterminowo zmienić.

 

Natalia Ulewicz – dietetyk kliniczna, od 10 lat pracuje głównie z tzw. „trudnymi przypadkami” pomagając zadbać o zdrowe nawyki żywieniowe i zmianę stylu życia. 

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: