Przejdź do treści

Lidia Bawolska: „Gotowanie jest czynnością trochę intymną. Przygotowując jedzenie, chcę poświęcić moje serce”. Autorka Pieprzyć z fantazją o swojej „Kuchni pełnej warzyw”

Na zdjęciu Lidia Bawolska, autorka książki "Kuchnia pełna warzyw"
Lidia Bawolska podpowiada, jakie warzywa mieć w domu, żeby było smacznie i zdrowo
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Jeśli potrawa wymaga czasu, to poświęcam go z wielką przyjemnością, nie czuję, że mnie to boli. Ci, którzy później jedzą moje dania, mówią, że robiłam je z miłością – mówi Lidia Bawolska, autorka bloga Pieprzyć z fantazją. Z miłości do warzyw i książek ukuła „Kuchnię pełną warzyw” – wyjątkowy poradnik kulinarny, którego fenomen tkwi w prostocie. Z warzyw, które są dostępne na wyciągnięcie ręki, wyczarowuje dania na każdą okazję. Bo, żeby było smacznie, zdrowo i niedrogo, wcale nie trzeba wiele. Książkę tę Hello Zdrowie objęło matronatem medialnym.

 

Aleksandra Tchórzewska: Od lat z powodzeniem prowadzi pani bloga Pieprzyć z fantazją. Co skłoniło panią do napisania „Kuchni pełnej warzyw”, książki z ponad 100 przepisami, w których pierwsze skrzypce grają warzywa?

Lidia Bawolska: Całe swoje życie mieszkam na wsi. Kontakt z warzywami, ich dostępność jest dla mnie czymś naturalnym. Wychowałam się na kuchni opartej na prostych, tradycyjnych warzywach. Wkroczenie w wiek dorosły sprawiło, że zaczęłam szerzej się rozglądać. Przekroczyłam miedzę i zaczęłam kombinować samodzielnie potrawy z tego, co miałam pod ręką.

Od 7 lat działam w internecie, piszę bloga i udzielam się w social mediach. Dla mnie to jest jednak „chmura”, a ja kocham rzeczy namacalne, kocham książki. Od dziecka jestem typem mola książkowego. Chciałam, żeby została jakaś pamiątka dla tych, którzy lubili czytać mojego bloga. I dla mojej córki. To jest dla mnie coś bardziej fizycznego: można czuć farbę, druk, papier. Jestem chyba starej daty (śmiech). I jestem szczęśliwa, że udało mi się napisać pierwszą książkę. Marzę już o kolejnych. Napisałam o warzywach łatwo dostępnych dla każdego. Mam nadzieję, że to będzie zachęta dla czytelników do przeczytania jej ze smakiem.

Zatem jakie są pani ulubione warzywa i dlaczego?

Jeśli mam wybrać z opisanych w książce, czyli prostych, podstawowych, dostępnych warzyw, które można wyhodować w ogrodzie czy na polu, będą to ziemniaczki. Są popularne i można je przyrządzić na wiele sposobów: upiec, ugotować, zrobić z nich zupę, puree, placuszki. Mają wiele możliwości zastosowania. I przede wszystkim ten smak! Można je jeść bez obaw, ale z dużą ilością tłuszczu tuczą. Ja chyba najbardziej lubię opiekane.

W „Kuchni pełnej warzyw” dzieli się pani nie tylko przepisami, ale także ciekawostkami na temat danego warzywa oraz prezentuje szczegółowo ich cenne właściwości, np. brokuł hamujący rozwój komórek rakowych czy marchew na żylaki odbytu. Gdybyśmy mieli taką wiedzę na temat warzyw, chętniej byśmy po nie sięgali, dodawali do mięs, ryb, nabiału?

Świadomość dotycząca właściwości warzyw jest potrzebna nam i naszym dzieciom. Powinniśmy jako społeczeństwo zwracać na nie większą uwagę. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy bardzo zaganiani, a nasza cywilizacja nabrała wielkiego rozpędu, bardzo ważne jest to, co jemy. W swojej książce umieściłam podstawowe informacje na temat właściwości warzyw, bo nie zajmuję się zawodowo żywieniem. Pozostawiam to specjalistom.

Zalety warzyw zamieściłam w formie ciekawostek. Mam nadzieję, że to przyczyni się do większego ich zastosowania w domowym menu.

Jakie są największe wyzwania dla osób, które chciałyby oprzeć swoją dietę na warzywach? Co by im pani poradziła?

Do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem. Jeśli ktoś chce bardzo zmienić swoją dietę, pierwszą rzeczą powinna być konsultacja z dietetykiem. Jeśli jemy na co dzień dużo mięsa, a później zrobimy przeskok na warzywa, to nasze ciało i umysł zaczną cierpieć, jeśli nie zapewnimy mu odpowiednich zamienników. A jeśli chcemy po prostu uzupełnić swoją dietę o warzywa, pamiętajmy o równowadze.

Tylko skąd wziąć dobre warzywa? I jak je przechowywać?

Mam ziemiankę – piwniczkę, w której warzywa przechowują się znakomicie. Pietruszka wyciągnięta w marcu jest w takim samym stanie, w jakim ją schowałam jesienią. Ale też kupuję warzywa, kiedy czegoś mi zabraknie z ogródka.

Proponowałabym kupować w warzywniakach. Market powinien być ostatecznością. Pod palcami musimy czuć świeżość. Jestem ze wsi, moje warzywa nigdy nie doznały żadnego ulepszacza. Wyhodowany w ogródku pomidor może nie jest piękny, marchewka jest wręcz brzydka, ale za to są wartościowe i smaczne.

Jakie warzywa uznaje pani za najbardziej niedoceniane w Polsce?

Z mojej książki będą to marchewka i seler. Kiedy moja córka chodziła do szkoły podstawowej, dzieci dostawały marchewki na przekąskę. Nie jadły ich, tylko przynosiły do domu lub wyrzucały po drodze do domu. Ogólna opinia „starszyzny” była taka, że nadaje się tylko na zupę, a marchew rosła w każdym ogrodzie i nie było to coś nadzwyczajnego. I rzeczywiście, marchewka jest kojarzona z zupą. A tak naprawdę to świetna i bardzo zdrowa przekąska do jedzenia na surowo. Można z niej wyczarować różne potrawy: podać marchewkę na ciepło jako puree, zrobić z niej ciasto. Ma wiele zastosowań. Ja najbardziej lubię frytki z marchewki.

W swojej książce prezentuje pani różnorodne style kulinarne i kultury: holenderski stamppot czy też nasz regionalny cebularz lubelski. Z czego wynika taka rozpiętość?

Jestem kulinarnym włóczykijem i kulinarną gadułą. Najpierw była kuchnia babci i mamy. Kiedy ja zaczęłam gotować, sięgałam do innych kuchni. Ale najpierw musiałam tych potraw gdzieś skosztować, żeby później je przyrządzać w domu. Stamppot jadłam u znajomego, który właśnie jest Holendrem i przygotował stamppot z kapustą kiszoną. U nas popularna jest ciapkapusta (to tradycyjne danie kuchni śląskiej – red.). W tym przypadku zwróciłam uwagę na podobieństwo obu kuchni.

Kiedy jestem już któryś raz z kolei w nowym miejscu, nigdy nie zamówię tego samego. Za to zawsze zamówię coś, czego nie zjem w moich stronach. Uwielbiam rozmawiać o jedzeniu. I z tych rozmów właśnie powstał mój blog.

Taka rozpiętość wynika wiec z ciekawości kulinarnej, z gadulstwa, z tego, że kocham podróżować i kosztować nowych rzeczy. Jestem ciekawa nowych smaków. Nigdy nie mówię, że coś jest niedobre, przed spróbowaniem. Nawet jeśli nie wygląda to zachęcająco. Chcę wiedzieć, jak ma się połączenie np. takich przypraw, a nie innych.

W książce dzieli się pani przepisem na placek cebulowy, który piekła pani babcia. Na kim jeszcze wzoruje się pani w kuchni, skąd czerpie inspiracje?

Od Roberta Makłowicza. To moje kulinarne guru (śmiech). Uwielbiam programy z nim! Czasami oglądając go na ekranie, chce mi się jeść. Myślę, że ma wielu fanów. I ja jestem w tym gronie. Jego programy są oparte na podróżach, kosztowaniu potraw i przygotowywaniu ich. To jest bardzo interesujące. Bardzo lubię też naszą Ewę Wachowicz.

Pierwszymi moimi nauczycielkami smaku były kobiety w mojej rodzinie: mama i babcia. Z tej strony rodziny my wszyscy siedzimy w garach po godzinach! Gdyby pani wiedziała, jak moi braciszkowie gotują albo pieką chlebki, o rety!

A jakimi zasadami kieruje się pani w kuchni? Ma być szybko, łatwo i przyjemnie, czy może oryginalnie lub tanio?

To wszystko jest dla mnie ważne. Ale zależy od dnia, nastroju, samopoczucia, od tego, jaki rodzaj kuchni danego dnia szefowa kuchni zaserwuje (śmiech). Dla mnie celem gotowania nie jest zaspokojenie głodu. Gotowanie jest czynnością trochę intymną. Przygotowując jedzenie, chcę poświęcić moje serce. Nawet przyrządzając szybką potrawę, skupiam swoje myśli i uwagę na tym, co robię. Wolę zjeść kawałek chleba niż zrobić coś byle jak.

Jeśli wracam zmęczona z pracy i nie mam sił na gotowanie, to robię coś na szybko. A jeśli potrawa wymaga czasu, to poświęcam go z wielką przyjemnością, nie czuję, że mnie to boli. Ci, którzy później jedzą moje dania, mówią, że robiłam je z miłością.

Która z prezentowanych w książce potraw jest pani ulubioną? Niech zgadnę: coś z ziemniakami!

Jest ich wiele. Będzie tobolani– afgański chlebek faszerowany. Można go przygotować na wiele sposobów: z porem czy właśnie z ziemniakami. Bolani kształtem przypomina smażonego pieroga. Przepis dostałam od swojej koleżanki, która pochodzi z Afganistanu i do tej pory przygotowuje rodzinie takie danie. W połączeniu z sosem jogurtowo-miętowym jest to rozkosz na podniebieniu. Bardzo proste danie, ale takie smaczne!

Kolejne dania to oczywiście wszelkiego rodzaju ziemniaki i babciny placek cebulowy. I to jest najważniejsze: pokazuję potrawy bardzo proste, niewymagające wielkiego nakładu finansowego i bardzo smaczne.

Koktajl z brokułu czy lemoniada z ogórka brzmią również zachęcająco!

Kolorowe koktajle to zastrzyk energii na cały dzień. I bardzo zdrowy! Taka codzienna bomba witaminowa zaprocentuje w przyszłości. Kolorowe koktajle zasmakują również dzieciom, zwłaszcza tym, które niechętnie sięgają po warzywa w zwykłej postaci.

Jaką potrawę poleciłaby pani naszym czytelniczkom na mroźną zimę?

Zaproponuję zupę cebulową krem lub chili con carne. Ale postawiłabym jednak na płynne potrawy, bo zupy najbardziej rozgrzewają. I oczywiście ziemniaczki w różnej postaci (śmiech).

 

Lidia Bawolska – autorka popularnego bloga kulinarnego Pieprzyć z fantazją oraz książki „Kuchnia pełna warzyw” (Wydawnictwo RM), którą Hello Zdrowie objęło matronatem. Lubi rozmawiać o gotowaniu, inspirację czerpie z kuchni swojej mamy i babci. Tworzy przepisy zarówno tradycyjne, jak i nowe, pomysłowe i niezwykłe. Z zawodu księgowa. Aktywna w mediach społecznościowych: Facebook, @pieprzyc_z_fantazja, Pieprzyć z Fantazją (@pieprzyc_z_fantazja) | TikTok . Właśnie wystartowała z kanałem na YouTube 

Kuchnia pełna warzyw - Hello Zdrowie

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: