Przejdź do treści

Konrad Budzyk: „Kiedy ktoś mówi, że chce być wege, ale nie ma czasu na stanie przy garach, to wymówka”

Konrad Budzyk / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nie lubię spędzać w kuchni dużo czasu. Wybieram potrawy, które są proste, smaczne i szybkie do zrobienia oraz stworzone z łatwo dostępnych składników, w większości z supermarketów – mówi Konrad Budzyk, weganin, autor popularnego bloga Blendman.pl, z którym rozmawiamy o tym, czy dieta wegańska jest czasochłonna i droga.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Co jadł dziś pan na śniadanie?

Konrad Budzyk: Zupę orzechową z podsmażonym tofu, selerem naciowym i batatami. To de facto był mój brunch, bo zazwyczaj jadam późne śniadania, które są treściwe, niepodobne do zwykłych śniadań. Jest to posiłek bardziej lunchowy, obiadowy.

Pytam o to, bo pokutuje przekonanie, że dieta wegańska jest czasochłonna, skomplikowana. Gdyby ktoś chciał sobie przygotować taką zupę, ile czasu by mu to zajęło?

Pracuję od 9 do 20. Do pracy jedzenie zazwyczaj szykuję sobie rano, bo nie mam ochoty robić go dzień wcześniej, nie przygotowuję również słoików na zapas. Robię wszystko na bieżąco. Czasami są to proste posiłki: ugotuję sobie ryż, brokuł, podsmażę tofu i gotowe. Zazwyczaj jednak staram się coś urozmaicić w jadłospisie, np. zrobić prosty gulasz na bazie tofu. Najczęściej na późne śniadanie i obiad, który jem w pracy, robię sobie to samo. Bardzo często na talerzu gości u mnie tofu albo jakiś strączek w towarzystwie kaszy, ryżu – najczęściej wybieram ryż brązowy lub czerwony. One się niestety gotują trochę dłużej, więc jak mam mniej czasu, to sięgam po kaszę jaglaną, która gotuje się bardzo szybko, a jest zdecydowanie zdrowsza od zwykłego białego ryżu.

Kiedy ktoś mówi: „Chciałabym/chciałbym być wege, ale nie mam czasu na stanie przy garach” – to wymówka?

Jasne, że wymówka. Mnie przygotowanie dwóch posiłków do pracy – co prawda są to identyczne posiłki, ale to dlatego, że nie chce mi się kombinować – zajmuje ok. pół godziny rano. Wstaję o 7, a 7.30–7.40 wszystko mam już gotowe. Nie można zapominać o tym, że gdy np. gotuje się ryż, to ja wtedy robię coś innego. Nie jest to więc 40 minut poświęcone wyłącznie na gotowanie; nadrabiam sobie zaległości na YouTubie, oglądam wiadomości czy myję zęby.

Na Instagramie obserwuje pana ponad 15 tys. osób, na Facebooku prawie 30 tys. Na pewno dostaje pan wiadomości od czytelników. Co piszą?

Historie są bardzo różne. Czasami czytam wiadomości od ludzi, którzy zostali wege z przymusu, bo np. rozpoznano u nich jakąś chorobę. I ta skarbnica przepisów, których udostępniłem już ponad 500, bardzo te osoby poratowała. Staram się robić rzeczy bardziej doprawione, konkretne, ale jednocześnie bardzo proste w przygotowaniu. Wbrew pozorom nie lubię spędzać w kuchni dużo czasu. Wybieram potrawy, które są smaczne i szybkie do zrobienia oraz stworzone z łatwo dostępnych składników, w większości z supermarketów, bo to jest dla mnie najważniejsze. Oczywiście czasami zdarza mi się poeksperymentować, ale jednak kładę nacisk na prostotę. A jeśli chodzi o inne wiadomości od czytelników, to często czytam, że komuś mój blog pomógł w smacznym przejściu na weganizm.

Jest pan autorem książki „Hummusy i pasty”. Dlaczego one?

Zaczęło się od tego, że zgłosiło się do mnie Wydawnictwo Znak, które postanowiło wydawać książki blogerów kulinarnych. Padło pytanie, czy byłbym zainteresowany spotkaniem. Akurat wtedy mieszkałem w Krakowie, więc pomyślałem: czemu nie? Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i miałem przesłać kilka propozycji – wśród nich była książka o hummusach i pastach, bo wiedziałem, że w tym czułbym się najlepiej. Sama nazwa bloga – Blendman – wzięła się od przepisów na różne pasty, smarowidła, sosy i wszystko to, co można zrobić przy użyciu blendera. Pomyślałem więc, że taki temat książki mógł być powrotem do korzeni. A ponieważ parę lat temu panował „hype” na hummusy, mój wydawca uznał, że pomysł jest świetny. Spotkanie odbyło się w lutym i pojawiły się dwa możliwe terminy: wydać książkę w sierpniu albo w kolejnym roku. A że ja nie lubię czekać, stwierdziłem, że do sierpnia jest jeszcze dużo czasu i spokojnie zdążę książkę napisać. Okazało się jednak, że jeśli ma być to sierpień, to mam pięć tygodni, żeby stworzyć książkę od A do Z.

hummus z brokułem / fot. blendman

Hummus z brokułem

Składniki:

Brokuł: 1/3 główki
Ciecierzyca: 1 puszka
Tahini: 2-3 łyżki
Oliwa: 3 łyżki
Sok z cytryny: 2-3 łyżki
Czosnek: 1-2 ząbki
Sól: do smaku
Kumin: 1/2 łyżeczki

Opcjonalnie
Woda: kilka łyżek

Dokładny przepis: blendman.pl/przepis/hummus-z-brokulem/

Mało czasu!

Dokładnie, bardzo mało, zwłaszcza że wtedy właściwie miałem tylko tytuł – ale udało się wszystko dopiąć.

Jak wygląda proces pisania książki kucharskiej, szczególnie w tak krótkim czasie?

To jest myślenie przede wszystkim o przepisach, różnych połączeniach. Jeśli mamy smaki, które pasują do siebie w jakimś daniu, to czy będą one współgrały ze sobą jako smarowidło? Zastanawiałem się, co bym mógł zmienić, dodać, w jakich proporcjach. Było dużo kombinowania.

Zdarzyło się, że coś po zrobieniu okazało się niesmaczne?

Bardzo często rzeczywiście tak było, zwłaszcza z mniej oczywistymi składnikami, które starałem się w tej książce umieścić – a jak to niestety bywa z mniej popularnymi produktami, nie do końca wiemy, jak one się zachowają. Czasami się przedobrzy i trzeba zaczynać od nowa, zastanawiać się, co nie zagrało. Czasem pojawił się jakiś błąd w notatkach, zatem roboty było od groma – przez pięć tygodni codziennie od rana do wieczora.

Nie tęskni pan za mięsem?

Szczerze powiedziawszy, nie.
Nie brakuje mi mięsa w ogóle. Istnieją co prawda zamienniki mięsa, wegańskie wędliny, po które czasem sięgam, gdy mam ochotę – ale robię to nie dlatego, że mnie ciągnie do mięsa, tylko żeby sobie urozmaicić coś w smaku, np. gdy robię tosty czy wegańską pizzę. Jednak po te zamienniki sięgam na tyle rzadko, że nawet gdyby ich nie było, to nie odczułbym ich braku.

A jajka i inne produkty odzwierzęce – nie brakuje ich panu?

Często rzeczywiście bywa tak, że coś chętnie bym zjadł albo wypróbował jakiś przepis, ale jest w nich jajko. Oczywiście są zamienniki jajek, można pokombinować i stworzyć wegański odpowiednik, ale nierzadko to nie wychodzi tak jak w oryginale i nie smakuje tak jak lata temu, gdy jeszcze jadłem mięso. Dieta wegańska jest jednak na tyle różnorodna, że nie trzeba na siłę szukać zamienników.

Porozmawiajmy o pana spektakularnym odchudzaniu. Zrzucił pan 50 kg!

Tak było, choć teraz muszę przyznać, że poszło to w drugą stronę i po kilku latach trzymania wagi nieco przytyłem. Wiązało się to z czasem większego stresu, prowadzenia własnej działalności, nastał gorszy czas żywieniowo, pojawiło się za dużo jedzenia – nadal wegańskiego, ale jednak. A zwłaszcza jak się prowadzi bloga, to nie brakuje pokus. Przez dwa lata miałem też restaurację, lecz w pewnym momencie stwierdziłem, że szkoda nerwów i zdrowia.

Dieta wegańska nie może być katorgą, trzeba próbować małymi krokami. To może być jeden dzień wegański w tygodniu lub wegański obiad

Gdy zaczął się pan odchudzać, ważył pan…

130 kg. Zjechałem do 80, a teraz ważę ok. 100. Przybyło mi jednak dużo masy mięśniowej, więc moje obecne 100 kg to nie jest moje dawne 100 kg. Planuję znowu sporo zrzucić. Teraz, gdy mogę sobie pozwolić na bardziej uregulowany tryb życia, to biorę się za siebie i od dwóch miesięcy już nad sobą pracuję.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że zaczął się pan odchudzać, bo chciał znaleźć dziewczynę.

Faktycznie można powiedzieć, że taka była geneza mojego odchudzania. Miałem kogoś na oku i rzeczywiście to był mój motor napędowy.

Schudł pan bez dietetyka?

Tak, to było jeszcze przed przejściem na weganizm. Zaraz po schudnięciu przeszedłem na dietę roślinną. Wcześniej to było normalne, względnie racjonalne odżywianie połączone z regularnymi treningami – siłowymi i kardio.

Jak nie zgubić motywacji podczas odchudzania?

Z tego, co zaobserwowałem u siebie, wszystko siedzi w głowie. U mnie pojawiła się chęć do zmian z konkretnego powodu. Ale nagle przychodzi stres, zaczyna się zajadanie problemów i tworzy się niezdrowa relacja z jedzeniem. Trzeba sobie koniecznie zdać sprawę, że właśnie w tym tkwi problem – i postarać się go rozwiązać. Bo wtedy przy każdej trudnej, stresowej sytuacji, kiedy ktoś nie radzi sobie w jakimś momencie życia, to powróci. Dlatego trzeba to wszystko poukładać sobie w głowie i odreagowywać w inny sposób.

A weganizm – co było impulsem, żeby zmienić sposób żywienia? Może względy ekologiczne?

Dokładnie tak było w moim przypadku; decyzja podyktowana była wpływem produkcji przemysłowej mięsa oraz nabiału na środowisko. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak to wygląda, natomiast po obejrzeniu kilku dokumentów i przeczytaniu artykułów zrozumiałem, że ten chów niesamowicie negatywnie wpływa na nasze środowisko, na naszą planetę.

Wegańskie samosy z ciasta francuskiego / fot. Blendman.pl

Wegańskie samosy z ciasta francuskiego

Składniki:

Batat: 300g
Czerwona cebul: 1 sztuka
Czosnek: 2 ząbki
Olej: 2 łyżki
Groszek mrożony: 70g
Czerwona fasola: 1/2 puszki
Garam masala: 1-2 łyżeczki
Ostra papryka: szczypta
Pieprz i sól: do smaku
Sos sojowy: 1 łyżka
Zielona cebulka: 1/2 pęczka
Ciasto francuskie: 1 opakowanie

Do posmarowania
Mleko roślinne: 60 ml
Syrop klonowy: 2 łyżki

Dokładny przepis: blendman.pl/przepis/weganskie-samosy-z-ciasta-francuskiego/

Pana bliscy również zdecydowali się zmienić sposób żywienia?

Tak, mama i siostra w tym samym momencie przeszły na weganizm, ojciec nie, ale on nie ma z naszą dietą żadnego problemu.

Próbuje czasem pana wegańskich potraw?

Jak najbardziej, zresztą sam często robi coś wegańskiego z myślą o mnie, np. gdy go odwiedzam – czy nawet sam dla siebie.

Gdyby ktoś chciał zmienić sposób żywienia, ale nie wyobraża sobie, żeby tak drastycznie rzucić mięso, mleko, jajka – może powinien zacząć np. od jednego roślinnego dnia w tygodniu?

Oczywiście, a nawet jeśli nie jeden dzień, to można spróbować sobie wprowadzić jeden posiłek w stu procentach wegański – np. obiad – w którym wcześniej dominowało mięso. Spróbować nowości. Nie chodzi o to, żeby to dla kogoś była katorga, tylko próbować małymi krokami. Przykładowo, jeśli chodzi o kawę z mlekiem, dla mnie na początku to było uciążliwe, bo roślinne mleko nie pasowało mi do kawy, ale po pewnym czasie przyzwyczaiłem się i teraz, gdybym miał wypić kawę ze zwykłym mlekiem, to ona mi nie smakuje.

Jeśli będziemy jeść zdrowo, świadomie, odpowiedzialnie, a nie sięgać jedynie po frytki – które przecież są wegańskie – tylko oprzemy swoją dietę na kaszach, strączkach, roślinach, to większość minerałów i witamin organizmowi dostarczymy

Czyli można, jak się chce.

Tak, bo to jest kwestia pewnych nawyków, przyzwyczajenia. Dla mnie kawa ze zwykłym mlekiem jest nie do wypicia i odrzuca mnie od niej nie ze względów etycznych; po prostu organizm od zwykłego mleka się odzwyczaił i teraz kawa z mlekiem sojowym jest dla mnie najlepsza.

Zauważył pan jakieś zmiany w sposobie funkcjonowania swojego organizmu po przejściu na dietę wegańską?

Nie, ani na niekorzyść, ani na korzyść. Dla mnie to było neutralne. Po przejściu na weganizm nie poczułem żadnej różnicy.

A zanim ktoś przejdzie na dietę roślinną, powinien zrobić jakieś badania?

Moim zdaniem każda osoba, niezależnie od tego, co je i jaki tryb życia prowadzi, powinna regularnie się badać, w tym sprawdzać poziom witaminy B12 i witaminy D, której większość ma za mało. Warto te witaminy suplementować. I warto też zwrócić uwagę na żelazo, które przy diecie roślinnej może być deficytowe. Natomiast jeśli będziemy jeść zdrowo, świadomie, odpowiedzialnie, a nie sięgać jedynie po frytki – które przecież są wegańskie – tylko oprzemy swoją dietę na kaszach, strączkach, roślinach, to większość minerałów i witamin dostarczymy organizmowi, z wyjątkiem wspomnianej witaminy B12.

Dieta wegańska jest droga?

Nie, zupełnie się z tym nie zgadzam. Idąc do sklepu spożywczego czy do popularnych marketów, można porównać sobie cenę za kilogram tofu i za kilogram kurczaka. Te kwoty są bardzo podobne, a tofu jest jednym z droższych składników w mojej diecie i sięgam po nie często. Natomiast kasze są bardzo tanie. Warzywa, jeśli kupujemy sezonowe, też są bardzo tanie. Zamienniki, czyli wegańskie gotowce, są droższe, ale to dlatego, że jest na nie stosunkowo mały popyt i produkcja nie jest opłacalna na tyle, żeby ceny były niższe. Ale nikt nie powiedział, że swoją dietę trzeba opierać na gotowcach, bo przede wszystkim powinniśmy jeść świadomie, wybierając rzeczy nieprzetworzone – a to jest tanie.

 

Konrad Budzyk prowadzi bloga www.blendman.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: