Przejdź do treści

Na tropie E-dodatków. Czy my naprawdę to jemy?

Na tropie E-dodatków
Na tropie E-dodatków Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?

Statystyki mówią, że wraz z żywnością spożywamy do 2 kilogramów E-dodatków rocznie! Aż dziw bierze, że nie świecimy na zielono. Których powinnyśmy wystrzegać się jak ognia?

Czy my to jemy naprawdę?

Etykiety produktów spożywczych dosłownie najeżone są tajemniczymi literkami i cyferkami. Producenci sztucznie podkręcają smak, kolor i zapach żywności, wydłużają konserwantami jej przydatność do spożycia. Chemia wjedzeniu to głownie E-dodatki, czyli wszelkiego rodzaju barwniki, środki słodzące, nabłyszczające, spulchniające, wzmacniacze smaku, zagęszczacze i konserwanty, które poprawiają lub zastępują (tak!) naturalny smak, kolor czy zapach jedzenia i sztucznie przedłużają jego trwałość. Niektóre z nich służą do zabijania pleśni i pasożytów, czyli żywych organizmów, inne pozyskiwane są z odpadów węglowych albo produkowane z formaldehydu i amoniaku. Słabo? Bardzo.

Dziś już chyba nikt nie wierzy, że jeśli ser, jogurt czy wędlinę można przechowywać w lodówce dłużej niż kilka dni, to nie ma w nich chemii. Oczywiście, że jest! I to przeważnie tyle, że można by na nowo stworzyć tablicę Mendelejewa. Statystyki mówią, że wraz z żywnością spożywamy do 2 kilogramów E-dodatków rocznie! Aż dziw bierze, że nie świecimy na zielono.

Powszechnie wiadomo, że niektóre E-dodatki są niebezpieczne dla zdrowia: wywołują alergie, wysypki, egzemy, nadciśnienie, bóle głowy, problemy układu pokarmowego, podwyższają poziom cholesterolu. Te najgroźniejsze mogą być nawet rakotwórcze. Włos się jeży, gdy uświadomimy sobie, że to, co jest powszechnie dostępne w sklepach, to, co jemy na co dzień i co w dobrej wierze podajemy naszym dzieciom, dzień po dniu uzależnia nas i truje. Te wszystkie kolorowe landrynki, żelki, oranżady, chipsy, kolorowe soczki i napoje – jeśli ktoś myśli, że coś z ich składu choćby przez chwilę widziało słońce, na drzewie rosło albo na krzaczku dojrzewało, to jest, mówiąc delikatnie, naiwny. Może się też odechcieć na pozór apetycznych ciasteczek, gdy dowiadujemy się, że mają w składzie węglan wapnia i smołę węglową, a powszechna w wielu produktach i bezpiecznie brzmiąca skrobia modyfikowana to innymi słowy adypinian diskrobiowy.

Potrawa z glutaminianem / unsplash

Niezły numer z tego E

Jak podaje Wikipedia, numer E to kod chemicznego dodatku do żywności, który został uznany przez wyspecjalizowane instytucje Unii Europejskiej za bezpieczny i dozwolony do użycia. Lista tych numerów, zwana „listą E”, jest sporządzana przez Komitet Naukowy Technologii Żywności i następnie dołączana do dyrektywy Komisji Europejskiej, która podlega zaaprobowaniu przez Parlament Europejski.

Co ciekawe i przerażające zarazem, niektóre z dodatków dopuszczonych do użycia w Europie są zabronione w innych krajach. Przykład? E124, który barwi na czerwono niektóre alkohole, desery i lody. Naukowo udowodniono, że może powodować nadpobudliwość u dzieci. Jest zabroniony w Stanach Zjednoczonych, Norwegii i Finlandii.

Kolejny dodatek zakazany w Szwecji, Norwegii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Japonii, gdyż wywołuje alergie i przyczynia się do powstania raka, a dozwolony w Unii Europejskiej, to E122, czyli azorubina, pozyskiwana ze smoły węglowej (!) i dodawana do słodyczy i kosmetyków.

To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Lista E nie obejmuje tzw. dodatków smakowo-zapachowych identycznych z naturalnymi, których zgodnie z prawem UE nie trzeba dokładnie specyfikować, pod warunkiem że ich stężenie nie przekracza 1 proc. masy produktów. Pomyśl o tym następnym razem, gdy będziesz kupować produkt, którego smak i aromat są „identyczne z naturalnym”. Taki napis na opakowaniu to obietnica czystej chemii, gór cukru i innych wzmacniaczy smaku oraz sztucznych barwników.

Jak przetrwać w dżungli E-dodatków?

Mamy kilka podpowiedzi, które pomogą ci wybierać produkty bezpieczne i najlepsze z dostępnych:

  1. Wyrób sobie nawyk czytania etykiet. Zasada jest prosta: jeśli masz do wyboru ‒ powiedzmy ‒ trzy różne jogurty, wybierasz ten, którego lista składników jest najkrótsza, w składzie nie ma E, a nazwy składników są dla ciebie zrozumiałe.
  2. Wydrukuj sobie ściągawkę E-dodatków i noś ją zawsze przy sobie.Zakresy numerów listy chemicznych dodatków do żywności:
    100-199 Barwniki
    200-299 Konserwanty
    300-399 Przeciwutleniacze i regulatory kwasowości
    400-499 Emulgatory, środki spulchniające, żelujące itp.
    500-599 Środki pomocnicze
    600-699 Wzmacniacze smaku
    900-999 Środki słodzące, nabłyszczające i inne
    1000-1999 Stabilizatory, konserwanty, zagęstniki i inne
  3. Ściągnij sobie na telefon bezpłatną aplikację, która skanuje kody kreskowe produktów i podaje rozszyfrowane składy oraz dodatkowo informację o stopniu ich szkodliwości dla zdrowia.
  4. Rób przynajmniej część zakupów w sklepach ekologicznych i na targach zdrowej, organicznej i nieprzetworzonej żywności.
  5. Jak najwięcej jedzenia przygotowuj samodzielnie, w jak najmniejszym stopniu korzystając z jedzenia puszkowanego, konserwowanego, wysoko przetworzonego i mrożonek.
  6. Zgłębiaj swoją wiedzę na ten temat. Im więcej wiesz, tym bardziej świadomym i wymagającym jesteś konsumentem i tym większy masz wpływ na producentów żywności, gdyż wyedukowany klient nie powie: „Eeeeeeeee tam, mi jest wszystko jedno”, tylko wybierze to, co dla niego najlepsze.

Z książek aktualnie dostępnych na ten temat warto przeczytać:
„Zmień chemię na jedzenie”, Julia Bator
„Czy wiesz, co jesz?”, Katarzyna Bosacka
„W dżungli zdrowia”, Beata Pawlikowska.

Kasia Bem – nauczycielka jogi, oddechu i medytacji w systemach Sivananda Jogi (tytuł Master of Yoga, II stopień specjalizacji), Ashtangi Jogi i Sri Sri Jogi, RYT 500. Autorka programów: Joga dla Twarzy, Potęga Ciszy, Happy Detoks z jogą naturalnie! Autorka książki „Happy Detoks”. Więcej: www.kasiabem.comwww.namastejoga.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?