Przejdź do treści

Wstydź się za to, że „żresz”. O kontrowersyjnych plakatach na polskich ulicach. Miały edukować, a upokarzają

Facebook.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Monstrualny grubas niemieszczący się w mikroskopijnym krzesełku i ludzik z hamburgerem imitującym oponki na brzuchu. Pod nimi hasło: „jedz ostrożnie”. Tego typu plakaty pojawiły się na ulicach polskich miast. W założeniu miały zwrócić uwagę na temat zdrowego odżywiania, w praktyce – jak ocenia psycholożka i terapeutka Karina Milan-Szymańska – noszą wydźwięk stygmatyzujący i upokarzający. Komuś zwyczajnie zabrakło empatii dla osób borykających się z problemem nadwagi i zaburzeń odżywiania.

Ktoś nie zdał egzaminu ze społecznej tolerancji. Tylko kto? Autorzy plakatów czy jury i organizatorzy 19. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS, którzy wyróżnili prace i zdecydowali się na eksponowanie ich na citylightach w wybranych miastach Polski?

Otyłość to nie tylko kwestia estetyczna, źródło kompleksów i niepowodzeń w relacjach społecznych, ale również poważne problemy zdrowotne – powiedziała Grażyna Gołębiowska, Dyrektor Marketingu AMS, wyjaśniając, skąd wziął się pomysł na to, by tegoroczna edycja konkursu skupiała się na temacie zdrowego odżywiania i jego społecznym znaczeniu.

Z jej wypowiedzi, którą można przeczytać na stronie Galerii Plakatu AMS, dowiemy się również, że w konkursie chodziło o „mocne prace, które uświadomią nam wartość zdrowego odżywiania, a być może także zainspirują do rewolucyjnej zmiany naszych kulinarnych przyzwyczajeń”.

Gepostet von Outdoor jest Cool! AMS am Donnerstag, 3. Januar 2019

Wsparcie czy ostracyzm?

Zwyciężył Michał Łącki, autor plakatu przedstawiającego nabity na widelec serdelek, który za moment eksploduje jak bomba. Ta praca rzeczywiście daje do myślenia i zwraca uwagę na kiepską jakość mięsa, pochodzącego z produkcji przemysłowej. Natomiast, jaki przekaz idzie za plakatami, na których widzimy ludzika z oponami czy grubasa niemieszącego się w krzesełku? Czy taka forma zwrócenia uwagi na otyłość jest wsparciem czy ostracyzmem? O odpowiedź na te pytania poprosiliśmy psycholożkę i terapeutkę, Karinę Milan-Szymańską.

– Plakaty noszą wydźwięk stygmatyzujący i upokarzający. Osoby borykające się z problemem nadwagi, otyłości czy zaburzeń odżywiania zazwyczaj cechują się dużą koncentracją na swoim wyglądzie – uświadomioną lub nie. Wszelkie komentarze dotyczące ich wyglądu, wagi, odbiegania od szeroko pojętej normy kulturowej traktują bardzo personalnie i śmiertelnie poważnie. Ma to oczywiście bezpośredni wpływ na ich samoocenę – przyznaje.

"Jedzenie jest jak plaster na trudne emocje i jednocześnie jest najczęściej nadużywanym środkiem uspokajającym"

Jej zdaniem osoby otyłe, widząc karykatury siebie samych, na pewno nie poczują w sobie chęci do rewolucyjnej zmiany żywieniowych przyzwyczajeń. Poczują za to upokorzenie, wstyd, złość i żal – do siebie i innych. Plakaty – w sposób z założenia komiczny, a ostatecznie mało śmieszny – przedstawiają temat otyłości, zwracając uwagę na gabaryty osób zmagających się z problemami odżywiania.

Gepostet von Ogólnopolski Strajk Kobiet am Donnerstag, 10. Januar 2019

Jedz ostrożnie, bo jesteś tak gruby/a, że niebawem pod tobą załamie się krzesło – taki wniosek idzie za pracą, mającą co do zasady zwracać uwagę na wartość zdrowego odżywiania. Plakaty nie tylko punktują wymykające się ze społecznych norm proporcje ciała, ale również pogłębiają brak społecznej akceptacji dla osób otyłych. Karina Milan-Szymańska zwraca uwagę na to, że prace mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

– Brak poczucia akceptacji potęguje wykluczenie. Pojawia się poczucie bycia nieodpowiednim, gorszym. To prosta droga do zaburzeń odżywiania lub depresji – podkreśla psycholożka .

Piętnowanie otyłości

Zamieszczając takie prace na ulicach polskich miast, wystarczyło wyobrazić sobie, jak poczuje się i co zrobi z tym samopoczuciem, osoba ze znaczną nadwagą. Raczej żadna z osób zaangażowanych nie odpowiedziała sobie na te pytania. Karina Milan-Szymańska podkreśla, że uczucia takiej osoby zostaną po raz kolejny zranione. – Poczuje się wytykana palcami, wyśmiewana, piętnowana – dodaje psycholożka i wyjaśnia, że najczęstszą reakcją w takiej sytuacji jest ucieczka, chęć schowania się, by uniknąć dalszej krytyki. Mówiąc krótko: izolacja.

– W momentach dla nas krytycznych reagujemy znanymi nam schematami. Na przykład zajadamy smutki – podkreśla terapeutka.

Zdaniem naszej ekspertki plakaty nie mają nic wspólnego z prozdrowotnym przekazem. – Zdrowie człowieka należy traktować holistycznie. „Promując”w ten sposób (jeśli w ogóle w przypadku tych plakatów można mówić o promocji) zdrowe odżywianie, podkopujemy psychikę nie w sposób budujący i ułatwiający zmianę – wyjaśnia Milan-Szymańska.

Psycholożka podkreśla, że negatywny wpływ eksponowanych na ulicach polskich miast plakatów nie ogranicza się wyłącznie do grupy osób zmagających się z nadwagą.

– Te plakaty promują nietolerancję. Ich wpływ na dzieci, u których światopogląd, moralność i wartości cały czas się kształtują, może być bardzo znaczący – wyjaśnia Karina Milan-Szymańska.

Głos w tej sprawie zabrała również Natalia Pancewicz, koordynatorka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Jej zdaniem to nie jest kampania, po której osoba z problemem o różnej etiologii, zmieni swoje nawyki żywieniowe – „sięgnie po marchewki i z zadowoleniem stanie się panią lub panem swojego ciała”.

To nie jest kampania po której osoba z problemem, o różnej etiologii (przypominam), sięgnie po marchewki i z…

Gepostet von Ogólnopolski Strajk Kobiet am Donnerstag, 10. Januar 2019

„To jest kampania, po której osoba na diecie ze wstydu nie wyciągnie kanapki w autobusie, kiedy właśnie trafiła się określona godzina posiłku, a potem rzuci się na potrójną obiado-podwieczorko-kolację, zwyczajnie z głodu, i godzinami, dniami, latami będzie się obwiniać, że znowu jej nie wyszło. Been there, done that” – dodała.

„To jest kampania, po której nastolatka z zaburzeniami odżywiania zwymiotuje swój turbo zdrowy obiad, bo jedzenie nie równa się życie. Jedzenie to dla niej wyimaginowane, wielkie uda, na które co chwila spogląda w lustrze. To jest kampania, po której osoby będą kazały ci wypier… z miejsca obok (w teatrze, kinie, autobusie) żarłoku, bo nie pasujesz im do krajobrazu. Tak, to jest właśnie taka kampania. Stworzona przez jedynie słusznych, bo szczupłych. I bezmyślnych” – wyjaśniła.

Wstydź się za to, że żresz

Konwencja akcji nie spodobała się również internautom, którzy w komentarzach pod zdjęciami plakatów z polskich ulic, słusznie podkreślili, że problemy z wagą nie zawsze są wynikiem obżarstwa. Czasami to skutek choroby. Ocenili, że prace są po prostu krzywdzące.

„Koszmar. Kto to zatwierdził? Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł? Jedyne dobre miejsce dla tej kampanii to śmietnik. Dla lepszych pomysłów na przyszłość polecam ZEŻREĆ (proszę się nie krępować, żreć je należy bez ograniczeń) tonę orzechów… Choć na brak empatii nie pomogą. Czy nie to jest podstawą kampanii społecznych? Mieliście jedno zadanie… wstyd!” – napisała jedna z internautek.

„To teraz czekamy na kampanię skierowaną do alkoholików: „Mniej chlej”, do niepełnosprawnych intelektualnie: „Nie bądź debilem”, do chorych na depresję: „Weź się w garść”, do sparaliżowanych: „Rusz się, na zdrowie” – dodaje kolejna.

49 proc. kobiet, 64 proc. mężczyzn i 25 proc. dzieci ma nadwagę lub otyłość. Te liczby biją na alarm. Te liczby pokazują, że działania uświadamiające istotę zagrożenia są oczywiście potrzebne. Ale działania, które edukują, a nie takie, które wytykają, upokarzają i bezkarnie obrażają osoby zmagające się z zaburzeniami odżywiania. W całej akcji zabrakło ludzkiej wrażliwości.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: