„Rośliny są największą apteką świata. Każda z nich, a szacuje się, że obecnie mamy nazwanych i opisanych około 450 000 gatunków, może mieć potencjał leczniczy” – mówi Ruta Kowalska
– Już sam zbiór roślin działa terapeutycznie. Kieruje cię na łąki, do lasu, na pola. W naturę, w dzikość. Szczodrość Natury nie zna granic – o ziołolecznictwie opowiada Ruta Kowalska, autorka książki „O czym szumią zioła”.
Marta Chowaniec: Na czym polega istota ziołolecznictwa?
Ruta Kowalska: Rośliny są największą apteką świata. Każda z nich, a szacuje się, że obecnie mamy nazwanych i opisanych około 450 000 gatunków, może mieć potencjał leczniczy. Daleka jednak jestem od antropocentrycznego podejścia, w myśl którego rośliny istnieją po to, aby nas leczyć. Te piękne, zielone istoty żyją dla samych siebie, a substancje czynne, które wytwarzają spełniają w ich organizmach określoną rolę. Stymulują procesy wzrostu, redukują skutki oddziaływania stresu, odpowiadają za różne mechanizmy obronne. A przy okazji nas leczą.
Ziołolecznictwo z jednej strony może wydawać się kuracją niezwykle prostą – wystarczy wybrać się na łąkę, zerwać zioła, przygotować napar. Z drugiej strony jest terapią dość skomplikowaną. Każda roślina może zawierać kilkadziesiąt substancji biologicznie czynnych. Związki te wchodzą między sobą w różnorodne interakcje. W efekcie, kiedy zażywamy kilka ziół, do naszego organizmu trafia konglomerat związków chemicznych godny zawartości kociołka wytrawnej czarownicy. Niektóre z nich flirtują niczym zgodni kochankowie i po dostaniu się do naszego organizmu działają na rzecz budowania wspólnego dobra. Wzmacniają nawzajem swoją aktywność dając efekt synergii. Ale bywają wśród nich i takie, które bynajmniej nie pałają do siebie sympatią. W rezultacie mogą osłabiać, a nawet blokować swoje działanie. Dlatego stosując zioła warto mieć odpowiednią wiedzę. Rośliny wciąż skrywają przed nami mnóstwo tajemnic. Spora część zawartych w nich związków nie została dotychczas zbadana przez naukowców.
”Wyznacznikiem tego, jakie części rośliny będziemy zbierać jest zawartość w nich substancji czynnych. Ich rozmieszczenie w roślinie nie jest jednakowe. Zawsze zbieramy to, co najcenniejsze, co ma największy potencjał leczniczy. Mogą to być, w zależności od gatunku rośliny pączki, kwiaty, liście lub całe ziele, korzenie, kora. Szczodrość Natury nie zna granic”
Aż do początków XX wieku medycyna opierała się przede wszystkim na roślinach. Dopiero liczne odkrycia w zakresie chemii i intensywny rozwój tej gałęzi nauk spowodowały, że szala zwycięstwa przechyliła się na stronę leków syntetycznych. Pierwowzorem dla większości z nich były jednak substancje roślinne. W ziołolecznictwie tradycyjnym, a jestem jego wielką orędowniczką, wciąż opieramy się na idei, że cała roślina leczy. Dlatego używamy całych ziół sporządzając z nich proste remedia, a nie wyizolowanych z nich pojedynczych związków. W fitoterapii anglosaskiej używa się także sformułowania „ziołowe pożywienie”, ponieważ wiele roślin możemy stosować nie tylko pod kątem leczenia różnych dolegliwości, ale również wzbogacać nimi naszą dietę np. liście mniszka czy krwawnika. Zioła warto zaprosić do swojej kuchni.
Jaka jest etykieta pozyskiwania ziół? Zajmuje się tym pani na co dzień, proszę uszczknąć rąbka tajemnicy.
W moim życiu kieruję się zasadą, że zioła są darem a nie towarem, a łąki, lasy czy pastwiska to nie darmowy hipermarket, gdzie można iść i konsumować bez umiaru. Zbiorowi ziół dobrze, aby towarzyszyły wdzięczność i szacunek do naszych zielonych sprzymierzeńców. Głęboko ujmuje mnie to, że przy zbiorze przeważnie trzeba przyklęknąć, pochylić się. Mocno czuję, że nie bez przyczyny tak się dzieje. Najpierw pokłoń się roślinie, zaprzyjaźnij się z nią, a potem dopiero poproś o coś dla siebie. Oczywiście nigdy nie zbieramy roślin, które są pod ochroną, ani tych, których na danym stanowisku jest niewiele. Dajmy im się najpierw rozrosnąć, a gdy już będą silne weźmy odrobinę dla siebie.
Już sam zbiór roślin działa terapeutycznie. Kieruje cię na łąki, do lasu, na pola. W naturę, w dzikość. Sama zbierasz i z intencją uzdrowienia w sercu sporządzasz dla siebie lekarstwa.
Jak prawidłowo zbierać zioła?
Zioła najlepiej zbierać się w suche, słonecznie dni. Ważne żeby nie zrywać ich przy drogach, fabrykach czy polach, gdzie stosuje się środki ochrony roślin. Zbieramy rośliny bez uszkodzeń, plam, śladów żerowania owadów. Najlepiej układać je luźno, bez ugniatania w wiklinowych koszach.
Wyznacznikiem tego, jakie części rośliny będziemy zbierać jest zawartość w nich substancji czynnych. Ich rozmieszczenie w roślinie nie jest jednakowe. Zawsze zbieramy to, co najcenniejsze, co ma największy potencjał leczniczy. Mogą to być, w zależności od gatunku rośliny pączki, kwiaty, liście lub całe ziele, korzenie, kora. Szczodrość Natury nie zna granic.
Zbiory pączków liściowych drzew i krzewów trwają od końca zimy do wczesnej wiosny. Kwiaty zbierać najlepiej na początku kwitnienia, ponieważ zawierają wtedy najwięcej substancji czynnych. Liście z roślin zielnych zrywa się przed kwitnieniem lub w fazie kwitnienia. Liście drzew i krzewów wiosną, z reguły od maja do połowy czerwca, kiedy są jeszcze miękkie i delikatne. Jeśli pozyskujemy całe ziele to lepiej ścinać je sekatorem, a nie zrywać. W ten sposób nie naruszamy korzeni roślin. Korzenie i kłącza zbieramy jesienią, kiedy nadziemna część już zamarła lub wczesną wiosną, kiedy się jeszcze nie ukazała. Wtedy nagromadzonych jest w nich najwięcej związków leczniczych. Wczesną wiosną zbiera się też korę drzew, najczęściej z 2-4 – letnich gałęzi. Zbiór kory jest mocno inwazyjny dla roślin, dlatego szukaj okazji – skorzystaj z wycinek lub gałęzi połamanych przez wiatr. Nie zdzieraj nigdy kory z żywych roślin. Kora to taki odpowiednik naszej skóry – chroni drzewa przed chorobami grzybowymi i innymi, pochodzącymi z zewnątrz zagrożeniami.
”Uznaje się, że w Polsce 350 gatunków roślin ma mniej lub bardziej trujące właściwości. Ostrożność zalecam szczególnie przy zbiorze roślin z rodziny selerowatych z kwiatami zebranymi w charakterystyczne baldachy”
Z roślinami jest podobnie jak z grzybami. Zanim ruszysz na zbiory, warto je dobrze poznać. Uznaje się, że w Polsce 350 gatunków roślin ma mniej lub bardziej trujące właściwości. Ostrożność zalecam szczególnie przy zbiorze roślin z rodziny selerowatych z kwiatami zebranymi w charakterystyczne baldachy. W Polsce rośnie ich ponad 70 gatunków, przy czym niektóre z nich są bardzo do siebie podobne, i jeśli nie należysz do grona wytrawnych znawczyń roślin, to łatwo o pomyłkę. Część z nich jest lecznicza np. podagrycznik pospolity, natomiast inne śmiertelnie trujące np. szalej jadowity czy szczwół plamisty, który jak podają źródła historyczne przyczynił się do śmierci Sokratesa.
W jaki sposób możemy przetwarzać zebrane zioła?
Tradycyjne ziołolecznictwo opiera się na tzw. preparatach galenowych. Nazwa pochodzi od Galena, który był bardzo znanym lekarzem starożytności i uznał, że pozyskiwanie leczniczych mocy z roślin bardzo ułatwia użycie tzw. rozpuszczalnika np. wody, wina czy octu.
Oczywiście kluczowe jest, aby użyć odpowiedniego rozpuszczalnika i tutaj przyda się wiedza z zakresu fitochemii. Sztandarowym przykładem jest popularny dziurawiec, który ma m.in. działanie przeciwdepresyjne. Odpowiedzialne za te właściwości związki – m.in. hiperycyna i hiperforyna – rozpuszczają się w alkoholu i tłuszczach, a w znikomym stopniu w wodzie. Dlatego jeśli chcemy leczyć spadek nastroju, trzeba sięgnąć po nalewkę lub wyciąg olejowy. W ziołowych poradnikach często jednak trudno znaleźć takie informacje.
Z ziół możemy m.in. przygotowywać maceraty, napary, wywary, odwary, wyciągi olejowe, wyciągi octowe, glicerynowe, nalewki, intrakty, zasypki, maści, czopki.
W pani książce „O czym szumią zioła” możemy się z nim zapoznać?
Moja licząca 416-stron książka to efekt dwuletniej pracy. Mój miłosny poemat i hołd dla Zielonego Świata Roślin. Prawdziwie szczodra dawka naukowej wiedzy na temat roślin leczniczych doprawiona szczyptą historii ziół, etnobotaniki i moich własnych doświadczeń w pracy z roślinami. Napisana nie tylko umysłem, ale i sercem. Cenię rzetelną wiedzę, dlatego konsultację naukową książki wykonała prof. dr hab. n. farm. Irena Matławska. Książka zawiera niemal 300 pozycji bibliograficznych. Bardzo dużo miejsca poświęciłam właśnie prawidłowemu sporządzaniu ziołowych lekarstw, tak aby każdy mógł samodzielnie przygotowywać je w domowym zaciszu. Marzy mi się wielki powrót ziołolecznictwa do naszych domów.
Jestem bardzo dumna z tej książki, to takie moje, noszone dwa lata pod sercem ziołowe dziecko. Podtytuł brzmi „podręcznik ziołolecznictwa”, bo wierzę, że jest to książka, którą zawsze warto mieć pod ręką. Z książką można bliżej zapoznać się na dedykowanej jej stronie: https://oczymszumiaziola.pl/ Można tam m.in. pobrać spis treści oraz kilkunastostronicowy rozdział.
Co poleciałaby pani na kobiece dolegliwości?
Na moich warsztatach „Po zioła, po moc! Zdrowie kobiet” największym powodzeniem cieszą się globulki dopochwowe. Można je sporządzać na kilka sposobów. Najprostsza metoda to rozpuszczenie masła kakaowego i dodanie do niego sproszkowanych suchych ziół (maksymalnie do 20 proc.), dokładne wymieszanie i wlanie do gotowych form na globulki, w które można zaopatrzyć się w sklepach internetowych. Ważne jest, aby dobrać odpowiednie zioła, o działaniu przeciwzapalnym i przeciwdrobnoustrojowym. Dobrze sprawdzi się tutaj nagietek, tymianek, szałwia, rumianek.
W stanach zapalnych pochwy oprócz globulek bardzo pomocne będą też nasiadówki. Możemy zrobić je na bazie ziół bogatych w garbniki: kory dębu, kłącza pięciornika, liści orzecha włoskiego, liści borówki czernicy, ziela rzepiku, liści szałwii. Garbniki działają ściągająco, odkażająco, przeciwzapalnie, tamują mikrokrwawienia i przyspieszają gojenie.
Robimy mocny odwar z ziół, a następnie przecedzamy do dużej miski. W razie potrzeby można dodać wody. Siadamy w misce na pół godziny. Stosujemy codziennie aż do złagodzenia dolegliwości. Taka nasiadówka ma działanie ściągające, przeciwzapalne, antyseptyczne, niweluje drobne krwawienia.
Ruta Kowalska – ukończyła studia magisterskie na kierunku biologia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest absolwentką rocznego kursu zawodowego „Zielarz-Fitoterapeuta” w Krośnie, studiów podyplomowych „Zioła w profilaktyce i terapii” na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu i „Zioła i nutraceutyki – ich znaczenie dla gospodarki i zdrowia” na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Ziołowe opowieści snuje na blogu: www.ziolawpelni.pl Prowadzi autorskie warsztaty ziołowe „O czym szumią zioła” oraz “Po zioła. Po moc!Zdrowie kobiet”. Jej najnowszą książkę „O czym szumią zioła” można kupić wyłącznie na stronie: www.oczymszumiaziola.pl
https://facebook.com/ZiolawPelni
https://instagram.com/ziolawpelni
Polecamy
Herbata górska z gojnika, myjka z trukwy i łzy Chios
Sułtańska pasta na wszystko, zapach Orientu i proszek z pestek wiśni
Jakie zioła na trzustkę warto wybierać? Oto najlepsza mieszanka
Na co pomaga ostropest plamisty i jak go stosować?
się ten artykuł?