„Budzę się i jem, by móc znowu zasnąć”, czyli czym jest zespół nocnego jedzenia (NES). Rozmowa z psycholożką zdrowia Agnieszką Węgiel
Zaglądanie do lodówki w środku nocy i podjadanie z niej smakołyków, spożywanie obiadokolacji zamiast śniadania, na które nie ma czasu w porannym pośpiechu – czy to mogą być już objawy zespołu nocnego jedzenia (NES, ang. night eating syndrome)? Jak przebiega leczenie osób, które się z nim zmagają i w jaki sposób można temu zaburzeniu odżywiania zapobiegać? Zapytałam o to ekspertkę, Agnieszkę Węgiel.
Anna Sierant: Chyba każdemu zdarzyło się kiedyś podjadać w nocy. Kiedy jednak możemy mówić o zwykłym podjadaniu, a w jakich sytuacjach – o zespole nocnego jedzenia? Jak je rozróżnić?
Agnieszka Węgiel: Zespół nocnego jedzenia wiąże się przede wszystkim z zaburzonym rytmem dobowym odżywiania. Oznacza, że większą część posiłków spożywamy wieczorem lub w nocy. O jaką ich ilość konkretnie chodzi? Jeśli co najmniej 25% tego, co jemy, spożywamy po 19:00, to mamy jeden z objawów NES. Gdy takie sytuacje zdarzają się nam co najmniej 2 razy w tygodniu, przynajmniej raz w nocy (a może się zdarzyć i kilka razy) i występują przez minimum 3 miesiące, diagnozujemy NES.
Kolejnym objawem charakteryzującym zespół nocnego jedzenia jest poranny jadłowstręt, czyli niechęć do jedzenia śniadania, a nawet brak odczuwania głodu na początku dnia. Osoby zmagające się z NES często po prostu śniadanie pomijają, bo nie mają ochoty go jeść.
NES, jak wskazuje jego nazwa, jest problemem, który występuje w nocy: czy więc osoby, które na niego cierpią, zawsze sięgają po to jedzenie świadomie? Czy zdarza się, że robią to tylko na wpół przebudzone?
Właśnie w tej kwestii warto dodać, że cechą diagnostyczną NES jest nie tylko spożywanie dużych ilości jedzenia po godzinie 19, ale częste wybudzanie się w nocy z zachowaniem pełnej świadomości. Czyli dana osoba ma pełną świadomość wybudzenia się oraz je w pełni świadomie. Co więcej, bardzo często zmierza do kuchni z przekonaniem, że dopóki nic nie zje, to nie uda jej się ponownie zasnąć. Odczuwane jest to jako niemalże przymus jedzenia, by móc dalej spokojnie spać.
W tym miejscu warto wspomnieć o innym zaburzeniu związanym z jedzeniem i snem – SRED, czyli sleep-related eating disorder. Głowna różnica między NES a SRED polega na tym, że osoby doświadczające tego drugiego zaburzenia nie mają świadomości, że w nocy jedzą. Dopiero po przebudzeniu, gdy rano pójdą do kuchni, widzą, że np. z lodówki wyjęte jest masło, na stole leżą okruszki chleba, a w koszu na śmieci znajdują opakowanie po batoniku. Jest to więc tylko pozornie podobny rodzaj zaburzenia.
Osoby zmagające się z NES podczas tych nocnych przebudzeń zazwyczaj sięgają po konkretne produkty. Najczęściej są to: chleb (kanapki) i słodycze. NES wiąże się również z pogarszaniem nastroju wraz z upływem dnia. Im bliżej popołudnia, wieczoru, tym większe pojawia się zmęczenie, niepokój, rozstrojenie emocjonalne, poczucie winy związane z tym, że nocne jedzenie się pojawi.
Natomiast sporadyczne, występujące raz na jakiś czas wybudzanie się w nocy i sięganie po coś z lodówki może być związane z tym, że dzieje się w naszym życiu coś stresującego, co zakłóca sen lub/i że w ciągu dnia po prostu za mało zjedliśmy, więc jesteśmy głodni. Stres i głód stoją więc za przyczyną tych sporadycznych nocnych wypraw do lodówki, które też zdecydowanie warto rozróżnić od NES.
Jakie są przyczyny NES? Czy jakieś grupy osób są na jego wystąpienie szczególnie narażone?
Badania mówią, że około 1-2 proc. populacji ogólnej zmaga się z NES, najczęściej są to nastolatki i osoby do 30. roku życia. Natomiast jeśli weźmiemy pod lupę wyłącznie osoby, które chorują na otyłość, to wśród 8-15 proc. z nich występuje NES, a wśród osób zakwalifikowanych do chirurgicznego leczenia otyłości jest to już 24 proc.. NES znacznie częściej występuje u osób cierpiących na bezsenność, zaburzenia odżywiania oraz inne zaburzenia psychiczne.
Dlaczego bezsenność?
Powoduje ona wyższy poziom stresu, więc jeśli dodatkowo ta zestresowana osoba, która nie może spać, jako strategię radzenia sobie ze stresem przyjęła jego zajadanie, to zachowanie będzie się nasilać i w konsekwencji prowadzić do otyłości. Nie można jednak jednoznacznie stwierdzić, że NES jest przyczyną otyłości, ale statystycznie częściej występuje właśnie u osób z otyłością.
O NES mówi się częściej w kontekście psychodietetyki niż samej dietetyki – jak bardzo w przypadku tego zespołu jest to, co dzieje się w głowie?
Przyczyn rozwoju NES wskazuje się wiele, cały czas są one jednak badane i nadal nie są do końca poznane. Można wyróżnić trzy grupy czynników wpływających na rozwój tego zaburzenia. Są to: czynniki genetyczne, hormonalne i psychologiczne. Do czynników psychologicznych zaliczamy wszystkie sytuacje stresogenne oraz te związane z radzeniem sobie z emocjami.
A o które hormony konkretnie chodzi?
Po pierwsze: o melatoninę, czyli hormon odpowiedzialny za sen, a także o leptynę, hormon odgrywający ważną rolę w odczuwaniu sytości i o grelinę, czyli hormon odpowiadający za odczuwanie głodu. Ważny jest również kortyzol, którego ilość powinna się w nocy zmniejszać, natomiast u osób z NES, jak wykazują badania, poziom kortyzolu w nocy pozostaje podwyższony.
”Cechą diagnostyczną NES jest nie tylko spożywanie dużych ilości jedzenia po godzinie 19, ale częste wybudzanie się w nocy z zachowaniem pełnej świadomości. Co więcej, bardzo często zmierza do kuchni z przekonaniem, że dopóki nic nie zje, to nie uda jej się ponownie zasnąć”
Czy rozwojowi NES można jakoś zapobiec? Poznać jego pierwsze symptomy? Kiedy warto zgłosić się do lekarza? Sama jestem osobą, która nie lubi jeść śniadania (nierzadko je pomijam), jem więcej późnym wieczorem.
Warto zwracać uwagę na aspekty związane z budowaniem dobrych nawyków już od dziecka, edukacją żywieniową i psychoedukacją, a także higieną snu. Pierwsza rzecz, która by mnie niepokoiła, to omijanie śniadań (np. pod pretekstem braku czasu) i jedzenie dużych ilości jedzenia w porze późno popołudniowej i wieczornej. Zwróciłabym również uwagę na regularność posiłków – jeśli zaburzamy ilość energii dostarczanej do organizmu przez to, że nie jemy regularnie, to organizm w jakiś sposób będzie potrzebował to sobie kompensować.
Kiedy wracamy z pracy, często uważamy, że to czas na oddech, na najedzenie się i wtedy właśnie tracimy kontrolę, bo po pierwsze – jesteśmy głodni, po drugie – omijamy posiłki lub jemy posiłki wysoko przetworzone. Myśląc o prewencji rozwoju NES, można powiedzieć, że jeśli zadba się o regularność posiłków, to istnieje duża szansa, że ten zespół się nie pojawi. W przypadku podłoża genetycznego albo hormonalnego konieczna będzie diagnostyka i leczenie.
Wysokie tempo życia, ciągłe poczucie braku czasu sprawiają, że wpadamy w błędne koło. Bardzo często słyszę od pacjentów: „Ja nie mam ochoty rano jeść, nie czuję głodu, to przecież nie będę się zmuszać do jedzenia”. Tylko proszę spojrzeć: jeśli najadamy się późnym popołudniem i wieczorem, to nie ma siły, żebyśmy czuli głód rano. Poranny jadłowstręt, brak odczuwania głodu często wynika z nadmiernej podaży jedzenia wieczorem.
Aby przywrócić równowagę, potrzebujemy zadbać o to, co organizmowi będzie potrzebne. Zaczynamy od włączenia śniadania – nawet bardzo małego. Np. kanapka z humusem lub twarogiem, do tego ogórek, pomidor lub inne warzywo. Na początek dobrze zjeść taką ilość, która nie będzie powodowała dyskomfortu. Równocześnie obserwujemy, co się dzieje wieczorem – prawdopodobnie po około 2-3 tygodniach jedzenia śniadań ilość spożywanych produktów pod koniec dnia będzie się zmniejszać. Co więcej, rano poczujemy głód i śniadanie przestanie być problemem.
Szczególnie myśląc o prewencji, będzie to miało pozytywne skutki. Bo przecież to dość logiczne: jeśli wstaję rano, idę do pracy, to potrzebuję energii, potrzebuję zapewnić swojemu organizmowi paliwo. Umożliwi mi ono skupienie się, rozmawianie, chodzenie, pisanie czy nawet śmianie się – patrząc na to w ten sposób, od razu da się zauważyć, że śniadanie jest jednak potrzebne.
Z czym pani pacjentom z NES było najtrudniej, na co się skarżyli?
Najczęściej pracuję z osobami zmagającymi się z nadwagą i z osobami chorującymi na otyłość i rzeczywiście, największa ilość cierpiących na NES znajduje się w grupie, która choruje na otyłość olbrzymią (kwalifikujących się do operacji bariatrycznej).Te osoby często od lat niewiele jedzą przez cały dzień, ewentualnie coś poskubią: pół banana, ciasteczko, cukierek, drożdżówka, a gdy po całym dniu pracy poczują ulgę, pojawia się głód fizjologiczny, który jest tak wielki, że nie zostaje zaspokojony standardową porcją. Pojawia się również obawa, o której wspomniałam wcześniej – że nie uda się zasnąć bez zjedzenia czegoś. A później, podczas wybudzania się znów pojawia się potrzeba jedzenia.
”Badania mówią, że około 1-2 proc. populacji ogólnej zmaga się z NES, najczęściej są to nastolatki i osoby do 30. roku życia. Natomiast jeśli weźmiemy pod lupę wyłącznie osoby, które chorują na otyłość, to wśród 8-15 proc. z nich występuje NES”
Jak przebiega leczenie?
W leczeniu NES opieramy się na farmakoterapii, a konkretnie na selektywnych inhibitorach wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), czyli decyzja o ich przepisaniu należy do psychiatry. Jeśli na poziomie dietetyka czy psychologa mamy podejrzenia, że u danej osoby występuje NES, to przekierowujemy tę osobę do psychiatry, by zastosował właściwe leczenie. Ważna jest również pomoc psychologiczna i dietetyczna, która będzie się opierała na psychoedukacji i edukacji żywieniowej oraz budowaniu dobrych nawyków żywieniowych.
Wspierające będzie stosowanie technik relaksacyjnych, a także rozwijanie strategii radzenia sobie ze stresem, umiejętność pracy z emocjami, nauczenie się ich rozpoznawania. Wprowadzenie regularności i powtarzalności w zakresie pór jedzenia posiłków pozwoli obserwować czy i w jakim stopniu spożywanie regularnych posiłków będzie wpływało na wieczorne obadanie się i na wybudzanie się w nocy.
Czy jest duże ryzyko, że NES powróci?
W przypadku zaburzeń odżywiania zdarzają się nawroty choroby. Musimy mieć świadomość, że odstąpienie od wypracowanych w trakcie leczenia strategii i nawyków może do nawrotu doprowadzić.
A jakie są konsekwencje nieleczenia NES?
Wzrost wagi, który może prowadzić do rozwoju otyłości, a z nią do wielu chorób metabolicznych, ponadto obserwujemy pogorszenie nastroju, lęk, poczucie winy, które wiążą się z rozwojem depresji i/lub zaburzeń lękowych.
Agnieszka Węgiel – absolwentka Uniwersytetu SWPS w Katowicach, psycholożka odchudzania, współpracuje ze Szpitalem Uniwersyteckim i Szpitalem Specjalistycznym im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Jako pierwsza specjalistka z Polski ukończyła program specjalizacyjny z zakresu nauk bariatrycznych i uzyskała Certyfikat Amerykańskiego Towarzystwa Doradców/Ekspertów Bariatrycznych. Jest autorką audiobooka „Jak nie masz w głowie, to masz w biodrach”
Zobacz także
„Kompulsywne objadanie się jest jak branie na kredyt energii, której nie masz” – alarmuje dietetyczka
„Nie uczy się nas miłości do siebie. Uważane jest to za egoizm. A im będziemy lepsze dla siebie, tym będziemy lepsze dla innych” – mówi psycholog i coach Joanna Chmura
„Postanowiłam, że to ja wydymam bulimię, a nie ona mnie”. Aleksandra Dejewska o wyjściu z zaburzeń odżywiania
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Dramatyczne wyznanie żony Tomasza Jakubiaka. „Groziłaby mu śmierć głodowa”
Wygląda jak brokuł, w smaku jest dziką krzyżówką trzech warzyw. Bimi dostępne już w polskich sklepach
Skutecznie pokonaj SIBO. Dieta low-FODMAP może w tym pomóc
Jakie napoje i jedzenie do szkoły warto przygotować dla dziecka?
się ten artykuł?