Przejdź do treści

„Atmosfera świąt, która zorganizowana jest wokół jedzenia, u osób z zaburzeniami odżywiania staje się czynnikiem wyzwalającym myśli i trudności”

Zaburzenia odżywiania a święta / getty images
Zaburzenia odżywiania a święta / getty images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Chociaż okres świąteczny kojarzy się z celebrowaniem i radością, dla wielu bywa czasem trudnym. Dla osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania niekiedy staje się nie do zniesienia. Bo święta to emocje i jedzenie. A emocje i jedzenie to trigger tak silny, że potrafi być obezwładniający.

 

„Straciłam 5 lat życia na zaburzenia odżywiania, ale wiem, że to nie była moja wina”

– Przez 5 lat nie jadłam tych potraw, które jadła moja rodzina. Przygotowywałam sobie własne niskotłuszczowe, wysokobiałkowe potrawy. Pozbawiałam się przyjemności. Potrafiłam nic nie zjeść rano, albo tylko trochę, żeby pokazać rodzicom, że coś zjadłam. A później ta wieczerza wigilijna kolidowała z moimi posiłkami. Miałam ustaloną liczbę posiłków i godziny, w których jem. Kolację jadłam między 19 a 20. W Wigilię siadaliśmy do stołu o 17, to było dla mnie praktycznie nie do przejścia. Nie wiedziałam, jak uda mi się potem wrócić do planu żywieniowego – wspomina Agata Borkowska.

W wieku 14 lat zachorowała na anoreksję, jednak, jak zaznacza, problemy pojawiły się już znacznie wcześniej. Czuła się źle w swoim ciele i otoczeniu. Miała wrażenie, że nie pasuje. W parze z anoreksją szła depresja.

– Ostatnie 5 lat chorowałam. Każde święta w tym czasie, wiązały się z tym, że czułam ogromny strach i stres. Wszyscy wokół mówili, że to najpiękniejszy okres w roku i powinnam czerpać radość z tych chwil, a ja się bałam. Bałam się przede wszystkim czasu przy wigilijnym stole.

To niestety moment, w którym wiele osób komentuje nasz wygląd, to, jak jemy, jak się zmieniliśmy. A ja nie chciałam być źródłem czyichś komentarzy. Zawsze miałam poczucie, że jestem niewystarczająca, a święta przypominały mi, że to kolejny rok, który spędzam w chorobie, zaburzeniach odżywiania. Czułam żal, że to się wydarzyło, że musiało paść na mnie – opowiada.

"Budzimy się w nocy z silnym uczuciem, że musimy coś zjeść" - Justyna Markowska mówi, czym jest syndrom nocnego jedzenia i dlaczego częściej dopada kobiety

Przy okazji świąt wracały wspomnienia z dzieciństwa. Agata przypominała sobie czas, w którym nie miała problemów z zaburzeniami odżywiania, a to tylko potęgowało jej wyrzuty sumienia.

– Od 9 miesięcy jestem w procesie intensywnego leczenia. Bardzo świadomego. Chcę być zdrowa i chcę żyć. Nawet w gorszych momentach wiem, że nie chcę wracać do anoreksji. Jestem zaangażowana i zdeterminowana. Zaburzenia odżywiania mogą trwać w nieskończoność, a moi rodzice nie będą żyć wiecznie. Chcę być z nimi, świętować, cieszyć się życiem – opowiada.

Tydzień temu Agata wybrała się na jarmark świąteczny. Po raz kolejny wróciły do niej wspomnienia z dzieciństwa. Tym razem, nie towarzyszył jej żal i złość na siebie, a raczej ciepło i uśmiech.

– Jest mi żal dziewczyny, którą byłam, która tkwiła w zaburzeniach odżywiania, która mówiła sobie, że nie może zjeść, nie pozwalała sobie na przyjemność i radość z życia. Straciłam 5 lat życia na zaburzenia odżywiania, ale wiem, że to nie była moja wina. Teraz studiuję to, o czym marzyłam. Działam aktywistycznie, opowiadam o mojej historii z zaburzeniami odżywiania. Nigdy nie pomyślałabym, że można tyle osiągnąć. Nie przypuszczałam, że dożyję 19 lat, bo były tak dramatyczne momenty – mówi.

Agata studiuje za granicą. W tym roku nie uda jej się przyjechać na święta do Polski. Ale planuje celebrować ten czas.

– Mam znajomych, którzy też zostają na miejscu. Planujemy zrobić wspólne święta. Na pewno tam będzie jedzenie, a ja absolutnie nie czuję lęku. Przeszłam długą drogę, jasne, że nie jest idealnie, życie takie nie jest. Ale myśląc o nadchodzących świętach, czuję beztroskę. Nawet nie sprawdzam, co tam będzie do zjedzenia. Chcę zjeść różne potrawy. Ale najważniejsze będzie dla mnie, żeby spędzić czas z ludźmi, to jest esencja. Jedzenie nie przysłania mi już świata i świąt.

„Święta kończyły się obżarstwem i płaczem”

– Okres świąteczny kojarzył mi się przez długi czas bardzo źle. Zawsze bałam się jedzenia, bałam się, że zjem za dużo. Wydzielałam sobie porcje. Mówiłam sobie, że zjem tylko jeden kawałek ciasta, albo nic nie będę jadła. To powodowało problem, bo kiedy się tak nastawiałam i zabraniałam sobie jedzenia, to w konsekwencji rzucałam się na wszystko. Święta kończyły się zatem obżeraniem się, wymiotowaniem i płaczem. Spędzałam je między kuchnią a toaletą, zła jak osa na wszystkich. Miałam trzymać dietę, a nic z tego nie wyszło, bo znowu się obżarłam, znowu się nie udało. Przez 15 lat byłam uwięziona w błędnym kole – wspomina Ania Gruszczyńska, była bulimiczka, autorka bloga „wilczogłodna”. Bulimia, kompulsywne jedzenie i diety doprowadziły do tego, że Ania na wiele lat przestała wierzyć, że może być normalnie.

– Uporanie się z problemem zmieniło wszystko. Zmagałam się z bulimią dość intensywnie. Całe życie spędzałam na zdobywaniu jedzenia, jedzeniu, ukrywaniu papierków, wymiotowaniu i kompensowaniu. Tam nie było czasu na nic innego – opowiada.

Bardzo szybko nauczyła się, jak swoje zaburzenia odżywiania ukrywać przed bliskimi. – Na początku cała rodzina jest zaangażowana, ale potem to schodzi do podziemia. Dziewczyny chorujące na bulimię, mówią, że już jest okej, że wyzdrowiały, bo nie chcą cały czas być pilnowane i kontrolowane. Nie pomaga też to, że uczą się bardzo szybko i dyskretnie wymiotować na zawołanie. U mnie też tak było. Rodzina trochę nie wiedziała, trochę przymykała oko. Ileż lat przecież można kłócić się o to samo – wyjaśnia Ania.

Aleksandra Serocka

Jak zaznacza, dopiero od 9 lat żyje. – Wykorzystuję swoje życie na coś sensownego, na coś, co sprawia mi przyjemność. Nie karmię już bulimii. Pokazuję innym, że się da, że można wyjść z zaburzeń odżywiania – opowiada.

I czerpać radość ze świątecznego czasu. – Teraz cieszę się jak dziecko na święta. Gotuję, piekę i nie mogę się doczekać. Ale jedzenie zeszło na dalszy plan. Kiedyś przysłaniało mi wszystko, straszyło i było problemem. Teraz jedzenie jest jedzeniem, a ja odzyskałam zaufanie do siebie. Nawet jeżeli zjem za dużo, a coś będzie pyszne, to dłużej nie będę głodna. Świat się nie zawali. To jest totalna zmiana perspektywy. Do świąt podchodzę spokojnie, nie kalkuluję, nie wydzielam sobie jedzenia. Z takim podejściem zjem dwa kawałki sernika i się zasłodzę, a nie jak to miało miejsce kiedyś – dziesięć i poprawię jedenastym. Moja rada dla osób, które boją się świąt, to żeby przestały zakładać z góry, co będzie. Żeby przestały liczyć kalorie i nie martwiły się, że przytyją. Nie przytyją.

Trudny okres

Chociaż okres świąteczny identyfikowany jest z celebrowaniem i radością, dla wielu osób bywa czasem trudnym. Dla osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania niekiedy staje się nie do zniesienia. Bo święta to emocje i jedzenie. A emocje i jedzenie to trigger tak silny, że potrafi być obezwładniający. – Warto zaznaczyć, że zaburzenia odżywiania to nie tylko anoreksja, czy bulimia. To także otyłość, napadowe objadanie się. Zaburzenia odżywiania spowodowane są nieradzeniem sobie z emocjami. A w naszej kulturze jest tak, że emocjami lubimy dzielić się podczas jedzenia i koimy nasze emocje jedzeniem. Atmosfera świąt, która zorganizowana jest wokół jedzenia, staje się czynnikiem wyzwalającym myśli i trudności – wyjaśnia psychoterapeutka Marcelina Pniakowska.

I tak osoba, która ma problem z zaburzeniami odżywiania, będzie głodziła się przez jakiś czas, żeby później cokolwiek zjeść. Tak, żeby uniknąć komentarzy i uwag. Albo zdecyduje się przygotować potrawy świąteczne. Powie później, że nie będzie już jeść, bo w trakcie przygotowań się najadła.

– Dla osób z zaburzeniami odżywiania jedzenie jest trudne. W świątecznej atmosferze, a więc w takiej, w której trzeba się uśmiechać i trochę poudawać, że wszystko jest okej, to dodatkowe wyzwanie. W anoreksji i bulimii relacje społeczne są bardzo słabe. To jedzenie zdobywa parytet nad wszystkim. Myśli krążą wokół jedzenia, a osoba chorująca wycofuje się z kontaktu. Unika wspólnych wyjść do knajpy, pytań o to, dlaczego nie je. Czas przy świątecznym stole okazuje się być koszmarem – zaznacza ekspertka.

– Namawianie bliskich na jedzenie jest pułapką. Ocena społeczna nie powinna dziać się w bliskim gronie, osoba chora nie powinna być narażona na komentarze. One nie pomogą, a tylko nasilą zaburzenia. Takie komentarze mogą generować na przykład takie myśli, że kilka dni trzeba powstrzymywać się od jedzenia, bo potem trzeba będzie usiąść do stołu i będą namawiać. To są myśli, które pojawiają się u osób z zaburzeniami odżywiania. Chcąc, żeby bilans, który przyjęli się zgadzał, zrobią wszystko, żeby nie zjeść nadmiarowo – mówi.

Zaburzenia odżywiania, jak wyjaśnia Marcelina Pniakowska, są jednymi z najbardziej śmiertelnych zaburzeń psychicznych. – Dlatego nie można ich bagatelizować i stwierdzać, że chodzi tylko o to, żeby jeść. Odraczanie spożywania posiłków może generować m.in. napady objadania się, które są szkodliwe dla zdrowia – opowiada.

Komunikaty „znowu nic nie jesz, znowu unikasz” wzmacniają nie tylko myśli skoncentrowane na jedzeniu. – Takie komentarze mogą wzmacniać poczucie, że osoba jest słaba, bo znowu nie dała rady. U podłoża anoreksji leży nie tylko przekonanie o byciu grubym, ale poczucie bycia słabym, niekompetentnym. Słysząc takie komunikaty, osoba chora zinterpretuje je na swój sposób – wyjaśnia Marcelina Pniakowska.

Co osoba z zaburzeniami odżywiania może zrobić, żeby pomóc sobie w okresie świątecznym?

– Przede wszystkim iść na terapię i indywidualnie z terapeutą dobrać sposoby radzenia sobie na ten czas. Dobrym sposobem będzie nieodraczanie posiłków. Jedzenie regularnie, bez robienia długich przerw. Budowanie swoich granic – dziękuję, jestem najedzony, nie mam już ochoty. Można wprost powiedzieć, że to jest trudny temat. I na przykład wybrać kilka rzeczy ze stołu i je zjeść, a nie jeść przez całe święta bez przerwy. Jest taka pokusa – tu dwa pierożki, tu trzy śledziki. Jedzenie jest cały czas, a bardziej prawidłowo byłoby to podzielić na posiłki – dodaje ekspertka.

Bliscy osoby chorującej na zaburzenia odżywiania także mają tu swoje zadanie. W okresie, w którym tak dużo mówimy o wsparciu i bliskości, powinni okazać wrażliwość i uważność.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: