Przejdź do treści

Jedz, bo oszalejesz

Jedz, bo oszalejesz
Zdjęcie: shutterstock
Podoba Ci
się ten artykuł?

36 uczestników eksperymentu głodowego Ancela Keysa nie dojadało przez sześć miesięcy. Nie dojadało, a nie głodowało, bo w tym czasie mężczyźni konsumowali „aż” 1600 kcal dziennie. Ale i tak sfiksowali. Nic dziwnego – szaleństwo to typowy efekt przesadnej diety i głodu.

Niedojadanie i sprawność naszego mózgu to nie jest dobrana para. Nie jest to zresztą zaskakujące, gdy weźmiemy pod uwagę, że mózg spala 20–25 proc. naszej energii i każdy niedobór musi się na nim odbić. Świetnie było to widać w Minneapolis, gdzie swoje badania prowadził dr Keys. Wkrótce po zaprowadzeniu dietetycznych porządków zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jedynym tematem rozmów było jedzenie, kartki z książek kucharskich zaczęły zastępować kalendarze, a uczestnicy zaczęli mieć koszmary, w których zmieniali się w kanibali. Niektórym zdarzyło się uciekać, żeby coś zjeść, a tym czymś były odpadki z okolicznych śmietników.

Takie zachowanie mogłoby wydawać się dziwne, ale nie było w nim nic dziwnego. Nasz mózg to narzędzie, które kształtowało się, by – przede wszystkim – zabezpieczyć nas przed głodem (oprócz tego, że miał też zapewnić szansę pozostawienia potomstwa). I wciąż działa w sposób, który niedojadanie traktuje jako poważny sygnał ostrzegawczy i natychmiast przełącza się w tryb alarmowy, który ze zdobycia pożywienia czyni naszą najważniejszą motywację.

Jak to działa, pokazał m. in. prof. Marsel Mesulam z Northwestern University, który przeprowadził eksperyment z… pączkami. Dwukrotnie umieścił ochotników w skanerach mózgu. Raz po tym, jak objedli się pączkami. Drugi – kiedy byli głodni. Za każdym razem podsuwał im przed oczy pączka i… śrubokręt. Gdy byli po jedzeniu, nie reagowali prawie w ogóle. Po ośmiogodzinnej (zaledwie!) diecie jedna z części mózgu rozbłyskiwała jak żarówka. Była to pierwotna struktura układu limbicznego. – To część mózgu, która potrafi określić, co jest ważną motywacją. Mówi nie tylko, że jestem głodny, ale też, że jedzenie jest w zasięgu – komentował pan profesor.

Głodni ryzykują

Zdjęcie: shutterstock

Głód powoduje, że cała nasza uwaga skupia się właśnie na nim. Jednocześnie powoduje to zmiany w funkcjonowaniu innych jego części. Choćby tych odpowiedzialnych za podejmowanie ryzyka.

Ciekawie – choć nie na ludziach, tylko na muszkach owocówkach – pokazał to zespół Ilony Grunwald-Kadow z Instytutu Maxa Plancka. Wykorzystali niechęć tych owadów do dwutlenku węgla. Jest bowiem tak, że kiedy muszki go czują, to uciekają. Jednak kiedy muszki były głodne, a zapach dwutlenku węgla mieszał się z pochodzącym z gnijących owoców, nie miały najmniejszego problemu z podejmowaniem ryzyka. Zaspokojenie głodu było ważniejsze niż bezpieczeństwo.

Muszki to nie ludzie? Ludzie działają tak samo, bo na głód reagujemy zgodnie z regułami świata zwierząt. Głodni jesteśmy skłonni podejmować większe ryzyko, np. przy inwestycjach finansowych lub hazardzie (patrz m.in. badania Mikaela Symmondsa).

Dieta – tak. Ale mądra!

Z jednej strony zwiększona aktywność części mózgu odpowiedzialnych za reakcję na głód burzy równowagę działania całości, z drugiej… braki w diecie spowodowane niedojadaniem wszystko potęgują. Nasz mózg do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje bowiem, bardziej niż reszta organizmu, odpowiedniej mieszanki cukrów, witamin i mikroelementów. Gdy ich brakuje, mózg przestaje działać prawidłowo i pojawiają się problemy. Sama lista efektów niedoboru poszczególnych minerałów i witamin, które wynikają z niedojadania, to kilkanaście stron. Wiadomo, że braki w pożywieniu prowadzą do zaburzenia równowagi neuroprzekaźników w mózgu, a to jest powodem m.in. depresji i choroby afektywnej dwubiegunowej, a także psychoz i zachowań obsesyjnych. Niedojadanie znacząco pogarsza również wydolność intelektualną, zdolności poznawcze, percepcję, pamięć oraz jakość snu.Może być nie tylko efektem, ale też przyczyną anoreksji.

Dlatego z odchudzaniem trzeba uważać, i to bardzo. Tym bardziej że diety – jak wszystko zresztą – dzielą się na te sensowne i bezsensowne. Te drugie polegają na niejedzeniu lub jedzeniu byle czego. Roi się od nich w sieci i kolorowych magazynach. Te sensowne to dbanie o pożywienie zrównoważone i odpowiadające potrzebom naszego organizmu. Działają wolniej i wymagają więcej cierpliwości. Ale są skuteczne, zdrowe, zapewniają długotrwałe efekty. No i na mądrej diecie nadal możemy myśleć…

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?