Przejdź do treści

Kawa po chińsku. Poranny rytuał, który pozwoli ci dobrze zacząć dzień

Kobieta trzyma w rękach filiżankę kawy. Na stole leżą płatki kwiatów i ziarna kawy
Kawa po chińsku. Poranny rytuał, który pozwoli ci dobrze zacząć dzień/ fot. iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kiedyś piłam pięć kaw dziennie. Dzień zaczynałam od kofeinowego kopa – na czczo. W pracy, ciągle nieobudzona, pierwsze kroki kierowałam do ekspresu. Zamiast drugiego śniadania serwowałam sobie latte. Po lunchu espresso, a o 16.00 kolejna kawa z mlekiem…

Kawa to szachrajka

Podobno do czterech kaw dziennie można wypić bez szkody dla organizmu. Być może, ale kawa to szachrajka. Oszukuje nasz organizm, dodając energii tylko na chwilę, by za chwilę zafundować zjazd energetyczny. Potrzebujemy drzemki, a pijemy kawę. Przydałby się spacer, a idziemy po cappuccino. Dobrze zrobiłby nam relaks, a odpoczywamy z filiżanką podwójnego espresso. Nie mam nic przeciwko kawie. Wprost przeciwnie – uwielbiam, ale jednocześnie podpisuję się dwiema rękami pod stwierdzeniem, że „wszystko jest trucizną i nic nią nie jest, to tylko kwestia dawki”.

Dziś piję jedną kawę dziennie. Więcej nie potrzebuję. Gotuję ją w garnuszku z przyprawami. To mój poranny rytuał, któremu lubię poświęcić czas. Przepis dostałam na jednym z pierwszych warsztatów jogi od cudownej pani Jadzi i jestem mu wierna, choć oczywiście nie byłabym sobą, gdybym tego i owego w nim nie zmieniła.

Wszystkie 4 smaki kawy

Kawę przyrządzam zgodnie z zasadami gotowania wg 5 przemian z tradycji medycyny chińskiej. W tej kuchni ważne jest, aby w każdej potrawie zawrzeć pełnię, czyli wszystkie smaki: gorzki, słodki, ostry, słony, kwaśny. Liczy się też kolejność dodawania składników. Nie wrzucamy wszystkiego naraz, tylko przemiana po przemianie, starannie, świadomie. Tak przyrządzana kawa wymaga uważności i dzięki niej staje się codziennym świętem i medytacją. Dla mnie poranna przygoda zaczyna się już w momencie otwarcia specjalnej kawowej puszki w czarno-czerwony opartowski wzór.

Kawę zawsze kupuję w najlepszym gatunku i przeważnie w ziarnach, prosząc o zmielenie w sklepowym młynku. Nigdy więcej niż 250 gram naraz, bo szybko wietrzeje i traci swój niesamowity zapach i moc. Najpierw wącham. Kilka porządnych niuchów. Cudownie pachnie. Ten aromat przenosi mnie do hinduskich sklepów z przyprawami. Sięgam do szuflady po przyprawy z Indii, które przechowuję w szklanych słoiczkach: świąteczny cynamon, ostry imbir, ulubiony kardamon, którego ziarenka przez chwilę trę w palcach i oczywiście znowu wącham. Słodko-pikantny zapach. Potem wyciągam anyżową gwiazdkę. Lubię chwilę się jej poprzyglądać. Za każdym razem ten kształt mnie zachwyca. Niuch. Jeszcze goździk i kawałek skórki pomarańczy. Niuch, niuch… Wszystkie te składniki wrzucam do tygielka, gotuję kilka minut, potem przez sitko przelewam do kubeczka, dosładzam miodem gryczanym i jestem od rana w niebie.

cynamon

Przepis na kawę wg 5 przemian

Smak gorzki – zagotować w garnuszku trochę więcej niż kubek wody ok. 300 ml;
Smak słodki – dodać kawałeczek anyżu, cieniutką skórkę pomarańczy – ok. 3 cm kawałek bez białej części, łyżeczkę cynamonu, goździk;
Smak ostry – imbir, kardamon;
Smak słony – kilka ziarenek soli;
Smak kwaśny – 1 cm skórki z cytryny bez białej części.

Wodę z przyprawami pogotować kilka minut i wsypać łyżkę dobrej mielonej kawy, pogotować jeszcze chwilę. I już!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: