Marta Stoberska: Kiedyś usłyszałam, że nie wyglądam jak trenerka. Bo co? Bo nie mam kraty na brzuchu i trzęsie mi się skóra na tyłku?
Instruktorka fitness. Trenerka personalna. Współpracuje tylko z kobietami, ponieważ wychodzi z założenia, że tylko kobieta zrozumie drugą w 100 proc. Jej cel? Odkrywać tajemnice „fit-świata”, który wkurza ją swoim zadęciem, golizną i szpanem. Przedstawiam wam Martę Stoberską, która w sieci zasłynęła postem… o babskich dupach.
Magdalena Bury, Hello Zdrowie: Nasza znajomość zaczęła się od twojego postu… o dupach (śmiech).
Marta Stoberska, trenerka personalna, autorka ebooka „Weź wyluzuj”: Nie wiem, czy powinnam się do tego przyznawać, ale na sam pomysł wpadłam… siedząc w toalecie (śmiech). Bardzo chciałam stworzyć post, który pokaże, że kobiety aktywne fizycznie też mają cellulit!
Sprowokowała mnie do tego sytuacja, w której ktoś mi powiedział, że „nie wyglądam jak trenerka”. Bo co? Nie mam kraty na brzuchu i trzęsie mi się skóra na tyłku, kiedy robię pajacyki?
Co wtedy odpowiedziałaś?
Nie byłam wówczas tak pyskata jak teraz, więc niestety głupkowato się zaśmiałam i obróciłam sytuację w żart. A potem przez tydzień zachodziłam w głowę, jak w końcu powinnam wyglądać, żeby było w porządku.
Od tamtej sytuacji minęło trochę czasu. A ja właśnie przeglądam twojego ebooka. Kiedy postanowiłaś go napisać?
Od dawna dojrzewała we mnie myśl, by stworzyć coś, co pomoże kobietom podejść zdrowo i mądrze do tego całego „fit świata” – bez spiny i bez inwestycji w pieruńsko drogi catering dietetyczny. Pisać zaczęłam dopiero w trakcie kwarantanny, kiedy duża ilość czasu wolnego bardzo zaczęła „wsiadać mi” na głowę (śmiech).
Dla kogo jest twój ebook?
Napisałam go z myślą o każdej kobiecie, która kompulsywnie wchodzi na wagę dwa razy dziennie, zadręczając się, że mimo restrykcyjnej diety widzi na niej 0,5 kilograma więcej. To masa przydatnych wskazówek dla dziewczyn, które chcą trenować zdrowo, mądrze i nie mieć problemu z tym, by wyjść z kumpelami na wieczornego drinka.
Przepisy i plan treningowy to jedno. Ale poczekajcie, aż dojdziecie do felietonów o kobietach i porównywaniu wytrzymałości mięśni do tańca z podpitym wujkiem na weselu. Aż sama śmieję się, jak sobie to przypominam (śmiech).
W ebooku umieściłaś też swoją historię. Miałaś problemy z miesiączkowaniem. Opowiesz mi o tym coś więcej?
Miałam momenty w życiu, gdzie na pierwszym miejscu było liczenie kalorii z twarogu, zaliczenie czterech jednostek treningu siłowego, napicie się kreatyny przed i po treningu plus jogging na bieżni – koniecznie 30 minut w odpowiednim tempie.
I tak liczyłam te kalorie, liczyłam, za ile kolejny posiłek, ile czasu zajmie mi trening siłowy, na który nie miałam momentami siły i czy na bank zdążę połączyć moją treningową rutynę z 17 godzinami zajęć fitness, które wówczas prowadziłam.
Niestety, po kilku miesiącach podobnej „orki” zaczęłam mieć problemy z hormonami. Zaburzenia miesiączkowania w postaci przedłużających się krwawień, bardzo zła jakość snu, rozdrażnienie i problemy z cerą niszczyły mi życie jeszcze długo po tym, jak wrzuciłam na luz.
Tak intensywny tryb życia na dłuższą metę jest jak jazda z przebitą oponą. Niby przez jakiś czas da się jechać, ale skutki mogą być tragiczne.
W twojej historii był jakiś moment kulminacyjny, kiedy powiedziałaś „dość”?
„Dość” chyba powiedziałam sobie, kiedy niesamowicie zmęczona wychodziłam z okresu kolejnej redukcji. Tym razem pobiłam swój rekord, bo zeszłam wagowo do 56 kilogramów i wyglądałam super… tak od szyi w dół, bo na twarzy nie malowało się zbyt wiele pozytywnych emocji. Wtedy stwierdziłam, że kolejnej redukcji i liczenia ziarenek ryżu już nie będzie.
Myślisz, że sporo dziewczyn, naszych rówieśniczek, ma podobną historię do twojej?
O rany, myślę, że nawet gorszą! Ja nie miałam na przykład takich epizodów, że nienawidziłam swojego ciała, czy bałam się patrzeć w lustro, a wiem, że takie historie zdarzają się dziewczynom.
Często spotykasz się na siłowni z dziewczynami, które mają problemy ginekologiczne?
Bardzo często mam do czynienia z dziewczynami po porodzie, które robią wielkie oczy, jak pytam o to, czy miały badane rozejście mięśnia prostego brzucha. Albo bronią się rękami i nogami, jak zamiast zdradzić najlepsze sposoby na fałdkę w dolnej części brzucha zalecam wizytę u fizjoterapeuty uroginekologicznego.
Problem nietrzymania moczu, zbyt duże rozejście kresy białej po ciąży i zaburzenia miesiączkowania to niestety bardzo częste przypadki wśród kobiet. Dlatego błagam – pytajcie doświadczone osoby o to, jak poradzić sobie z konkretnymi problemami. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście.
Czy twoim zdaniem często jest tak, że my – kobiety – nie widzimy siebie całościowo?
Tak (śmiech)! Mam nieodparte wrażenie, że na „standardową kobietę” składają się: fałdka na brzuchu, zbyt obwisłe ramiona i cellulit na pośladkach. Kobiety zatracają się w tym wizualnym efekcie, zapominając, że na zdrowie ogólne składa się dużo więcej rzeczy niż ten cholerny cellulit…
Oczywiście doskonale rozumiem, że chcemy wyglądać sexy, ale stosowanie głodówek, by pozbyć się trzech kilogramów na dwa dni przed weselem kumpelki do racjonalnych zachowań nie należy.
To jak pozbyć się tych trzech kilogramów, niekoniecznie w dwa dni (śmiech)?
Zacznijmy od zrobienia porządku z jedzeniem. Jeśli nie masz zielonego pojęcia, jak „to się robi” – znajdź „przytomnego” dietetyka, z którym ustalicie plan działania. Jeśli udaje ci się zjeść te cztery zbilansowane posiłki dziennie, a do tego wypijać 2 litry wody – to super, idziemy dalej.
Ruch, wiadomo, że 3-4 razy w tygodniu fajnie pójść na ulubioną zumbę, tenisa, czy basen, ale…! Nie zapominajcie o aktywności pozatreningowej! Liczba kroków przebytych w ciągu dnia też ma tu duże znaczenie. Jeśli chodzisz tylko na 3 godziny treningów w tygodniu, a pozostałe siedzisz na pupie w pracy i w domu, to może być ciężko uzyskać zadowalające efekty.
”Mam nieodparte wrażenie, że na „standardową kobietę” składają się: fałdka na brzuchu, zbyt obwisłe ramiona i cellulit na pośladkach. Kobiety zatracają się w tym wizualnym efekcie, zapominając, że na zdrowie ogólne składa się dużo więcej rzeczy niż ten cholerny cellulit…”
Dlaczego bardziej niż o zdrowiu myślimy o tych dwóch fałdkach na brzuchu, których koniecznie musimy się pozbyć?
Ciągle się z tym spotykam! Nie mam o to pretensji, bo sama kiedyś byłam w na tym etapie, ale liczę, że coraz więcej kobiet będzie trafiało na mój profil (i inne, o podobnej tematyce) i odkrywało, że jednak zdrowie powinnyśmy stawiać na pierwszym miejscu. A potem dopiero zajmować się kwestiami wizualnymi. Można osiągnąć i jedno i drugie, serio!
Walka o samookceptację jest trudna… Sama to widzę, gdy patrzę na siebie w lustrze i dostrzegam zbyt duże biodra, zbyt małe wcięcie w talii… A przecież staram się kochać swoje ciało!
Wydaje mi się, że wynika to z natłoku treści z social mediów i telewizji, które do nas trafiają. Tu tyłek o idealnym kształcie. Tu idealna opalenizna. Tu sposób na utratę wagi w tydzień. Już prawie udało nam się wyjść z tego „bagienka”, już przestawałyśmy się spinać i nagle cyk! Znowu dostajemy po twarzy zdjęciem pani na bielusieńkim piaseczku, w drogim bikini, o perfekcyjnej skórze. I spirala się nakręca.
Może zabrzmi to drastycznie, ale to jak walka z uzależnieniem – nie zwalczysz go, gdy cały czas masz dostęp do używek. Odlajkujcie wszystkie profile, które zamiast was motywować, wpędzają was w kompleksy. Ja tak zrobiłam – działa!
RozwińZobacz także
Polecamy
Tysiące nagich osób na moście Story Bridge. „Wszyscy jesteśmy tacy sami”
Pamela Anderson o rezygnacji z makijażu: „Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że czuję się świetnie jako ja”. Nakłoniła Drew Barrymore do zdjęcia doczepów na wizji
Danae Mercer: „80 proc. kobiet ma cellulit, 70 proc. niesymetryczne piersi, 90 proc. ma wzdęcia. Kobiety w 100 procentach są piękne, silne i znaczą więcej niż ich odbicie”
Wygląda jak brokuł, w smaku jest dziką krzyżówką trzech warzyw. Bimi dostępne już w polskich sklepach
się ten artykuł?