„Smażony boczek odchudza, ziemniaki tuczą”. Psychodietetyczka rozprawia się z absurdami dietetycznymi
Dlaczego z taką łatwością wierzymy w bzdury dietetyczne, które serwują nam rozmaici „specjaliści”? „Zwykle jest tak, że nie ufamy najprostszym rozwiązaniom, ponieważ one nie mają w sobie żadnej sensacji” – komentuje Małgorzata Akkuş. Psychodietetyczka na Instagramowym profilu „Antydieta” o fenomenie absurdów żywieniowych, które ostatnimi czasy zdobywają popularność.
„Ilość absurdów dietetycznych rośnie każdego roku”
„Smażony boczek odchudza, ziemniaki tuczą”.
„Serwatka w proszku jest zdrowa, ale groszek z puszki to produkt przetworzony”.
„Zjedzenie torebki daktyli to unikanie niezdrowego cukru”.
„Unikanie spotkań, by utrzymać dietę, to pewnik, że w przyszłości będzie się miało dużo znajomych”.
„Głodzenie się przez cały tydzień, by później napchać żołądek cheat mealem, to dobra praktyka”.
To tylko niektóre absurdalne dietetyczne przekonania, do których na instagramowym profilu „Antydieta” odwołuje się psychodietetyczka Małgorzata Akkuş. Specjalistka zwraca uwagę, że w niepokojącym tempie przybywa mód i praktyk żywieniowych, które nie tylko nie wpływają pozytywnie na nasze zdrowie, ale wręcz odwrotnie – mogą siać w naszym organizmie duże szkody.
„Tych absurdów jest oczywiście od groma. Co najgorsze, ich liczba rośnie każdego roku. A my tak łatwo ulegamy sugestiom a potem gubimy się. Bo przecież wystarczy, że coś jest dobrze wytłumaczone i już musi być prawdziwe” – pisze ekspertka.
Akkuş zauważa, że brak logiki, który często stanowi podbudowę różnych „rewolucyjnych” diet i systemów jedzeniowych, zupełnie nie stoi na przeszkodzie zdobywaniu przez nie popularności. Pisze:
„Ile razy robiliśmy totalne bzdury tylko dlatego, że przez jakiś czas ktoś przekonywał, że tak się robić powinno. Pierwszą z tych bzdur w moim życiu był wpis, jaki przeczytałam jako dziecko w książce 'Dieta optymalna Kwaśniewskiego’ – maliny nie mają wartości odżywczych, tylko sam cukier. Jedną z podobnych bzdur było jedzenie jednego wielkiego posiłku w ramach ‘intermittent fasting’, bo przecież ludzie pierwotni nie jedli kilka razy dziennie. Tylko, że ludzie pierwotni nie musieli przez cały dzień skupiać się na złożonych zadaniach, mogli godzinami myśleć o jedzeniu a potem odpoczywać godzinami po uczcie”.
Z czego bierze się nasza skłonność do wiary w bezsensowne i szkodliwe diety? Otóż – jak sugeruje psychodietetyczka – potrzebujemy nowości, potrzebujemy ekscytacji, to co znane i sprawdzone, jest dla nas nudne, żmudne, męczące. Chcemy szybko widzieć efekty, wybieramy drogę na skróty, nie zauważamy, że lepsze jest wrogiem dobrego.
„Zwykle jest tak, że nie ufamy najprostszym rozwiązaniom, ponieważ one nie mają w sobie żadnej sensacji. A jeśli nie ma żadnych ukrytych motywów, nie wierzymy, że ktoś chce nas oszukać, wpędzić do grobu, okraść, zataić jakieś cenne informacje, to dopiero wtedy się boimy. To musi być podejrzane!” – ironizuje Akkuş
Antydieta
Instagramowy profil „Antydieta” prowadzi psychodietetyczka Małgorzata Akkuş. Specjalistka rozprawia się na nim z mitami dietetycznymi – w ten sposób, jak sama deklaruje, chce powiedzieć „STOP wyniszczaniu siebie w imię nierealistycznych ideałów”.
Akkuş promuje jedzenie intuicyjne – sposób odżywiania, w którym przestają obowiązywać zasady żywieniowe z zewnątrz; reguły tworzą ciało i sytuacja życiowa. Psychodietetyczka jest twórczynią bloga www.jedzenieintuicyjne.pl – w zamyśle „strefy wolnej od diet”.
RozwińPolecamy
Domagają się nowelizacji „rozporządzenia sklepikowego”. Aktywiści: ponad 17 proc. uczniów dyskryminowanych z uwagi na dietę
Dlaczego w składzie lodów jest śluz bakteryjny? „Ultraprzetworzeni ludzie” Chrisa van Tulleken to ważna, choć przerażająca lektura
Jakie napoje i jedzenie do szkoły warto przygotować dla dziecka?
Najlepsze sosy do dań z grilla — nie tylko sos czosnkowy
się ten artykuł?